O walkach w kopalni, notatkach z oświadczenia Jaruzelskiego i niedokończonym Różańcu z ks. Henrykiem Bolczykiem rozmawia Aleksandra Pietryga.
„Czołgi nic nie znaczą”. To musiało władze zaboleć...
– Jeszcze jak! Kiedy w styczniu byłem przesłuchiwany przy ul. Lompy w Katowicach, te słowa zostały mi wypomniane.
Był Ksiądz oskarżony o podjudzanie górników do strajku.
– Dosłownie o odbieranie przysięgi od górników, że będą walczyć „do ostatniej kropli krwi”. Dziś myślę, że zostało to spreparowane być może nawet przed 13 grudnia. Prowokacja w stosunku do księży, którzy na terenie kopalni odprawiali Msze. A na „Wujku” górnicy nie tylko manifestowali wiarę, ale ją odnawiali. Prowadziliśmy ewangelizację, która budziła sumienia. To było coś niewyobrażalnego w kopalni, która miała być sztandarowym przykładem socjalistycznego zakładu pracy. Przypomina mi się jeszcze jeden fakt. 15 grudnia modliłem się z górnikami na różańcu. Skończyliśmy odmawiać 49. zdrowaśkę, kiedy rozległ się krzyk: „Chopy, jadą”. To zmilitaryzowane oddziały wkraczały na teren kopalni. 50. „Zdrowaś, Maryjo” nie dokończyliśmy... Pamiętam, że podeszły do mnie dwie osoby. Wpierw młody chłopak. Cały drżał, w wyciągniętej dłoni miał obrazek Matki Boskiej. „Niech mnie ksiądz pobłogosławi” – prosił. I podchodzi drugi górnik, krępa postać. Mówi: „Ksiądz nam obiecał absolucję generalną” [zbiorowe rozgrzeszenie – przyp. aut.]. Niczego takiego nie obiecywałem! Nie mówiłem z górnikami o walce. Ale poszedłem i rozgrzeszyłem. To potem okazało się dla niektórych konieczne...
O tym, co działo się w kopalni 16 grudnia, wiedział Ksiądz na bieżąco?
– Ludzie przybiegali na plebanię, referowali, co się dzieje. Wiedzieliśmy o brutalnym rozpędzaniu tłumów przed kopalnią, gonieniu cywilów po budynkach, traktowaniu ich gazami łzawiącymi... Tygodniami jeszcze, kiedy chodziłem po kolędzie, oczy łzawiły od tych gazów. A potem już informacje o zabitych, rannych. Walki ustały. Ludzie nie mogli uwierzyć, że strzelają do nich jak do kaczek. Ostrą amunicją. Szybko mogłem skonfrontować dane z sekcji zwłok, w wersji osób zaufanych, z idiotycznymi wiadomościami w Dzienniku. To nie była obrona! Strzały padały z daleka.
Wśród zabitych byli Księdza parafianie?
– Jeden. Józef Czekalski. Przyszła do mnie wdowa z dzieckiem. To było niewyobrażalnie realne. I bolesne. Ten człowiek właśnie skończył urlop! Mówili mu: „Nie idź, jest strajk”. Ale on był zbyt uczciwy, solidny. Poszedł do roboty i już nie wrócił. A tu wieczorem słyszę w Dzienniku o „wichrzycielach, którzy podnieśli rękę na władzę ludową”! Krew się gotowała. Ale miałem już świadomość agonii systemu, gnicia od środka. Czułem to, kiedy szliśmy z pogrzebem tego górnika. Pełno esbeków. A w nich tyle strachu, niepewności. Ci, którzy zastraszają, sami są zastraszeni. Kłamstwo i przemoc – narzędzia ideologiczne komunizmu. Tym razem jednak miarka się przebrała. Po „Wujku ’81” wielu rzucało legitymacje partyjne. Zrozumieli, że system jest niereformowalny i nie ma socjalizmu z ludzką twarzą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).