Gdy człowiek jest szczęśliwy, nie ma o czym pisać. Wiersze pisze się, gdy coś zaboli. Wtedy się nie myśli, lecz bierze się kartkę i długopis… – mówi ks. Jerzy Hajduga.
Hajduga jest poetą odważnym, nieukrywającym przed czytelnikami swojego człowieczeństwa wraz z jego wszystkimi emocjami. Nazwałbym to nawet swoistą poetycką nagością, która każe mu mówić szczerze o stanach duszy: „w końcu rzuciłem się na łóżko/ I okryłem kocem/ I ktoś jeszcze zapłakał we mnie” – napisał w jednym z tekstów ks. Andrzej Draguła. O kim mowa? O księdzu, który większość kapłańskiego życia spędził w Drezdenku. Jest autorem tomików poetyckich, sztuk teatralnych, licznych felietonów oraz innych form publicystycznych i literackich. Publikował m.in. w „Tygodniku Kulturalnym”, „Poezji”, „Literaturze”, „Więzi” i „Przeglądzie Powszechnym”. Jego wiersze przekładano na języki niemiecki i angielski.
Bez tytułu
wiersze moje
napisane i nienapisane
na papierze i w powietrzu
z powietrza napisane
wiersze moje drzewa
na moment
przed zdradą
swoich liści
na wiarę w gałąź
zieloną
Wszystko zaczęło się w Krakowie, a konkretnie na Kazimierzu. Tam się urodził i tam też wstąpił do kanoników regularnych laterańskich. Zanim jednak zdecydował się na kapłańską drogę, minęło kilka lat, bo wcześniej liczyło się tylko pisanie, które zaczęło się już w szkole średniej. Miał studiować filologię polską, ale ostatecznie ukończył studium kulturalno-oświatowe.
– Byłem lekkoduchem i nigdzie dłużej nie zagrzałem miejsca. Pracowałem np. jako kaowiec w Ochotniczym Hufcu Pracy i w Muzeum Narodowym. Praca musiała być w centrum, żeby blisko była kawiarnia – śmieje się ks. Hajduga. Ważne wtedy były spotkania z innymi literatami, m.in. w grupach „Teraz” i „Tylicz”. Przychodzili np. Adam Zagajewski, Stanisław Stabro, Jerzy Piątkowski czy Adam Ziemianin. Klub „Pod Jaszczurami” czy spotkania klubu młodych autorów w Związku Literatów Polskich zapadły głęboko w pamięć. – Myśmy żyli poezją. To był swego rodzaju snobizm twórczy, bo trzeba było znać i czytać. Ale przecież to nie była era komputerów, ale żywa wyobraźnia – zauważa poeta w sutannie.
Mama zmarła
mamo
a co będzie
z guzikiem
który miałaś przyszyć do koszuli
co będzie z kubkiem
któremu na wieść o twojej śmierci
wykręciłem ucho
co będzie z butem
pantoflem
chlebem pod nogami
co będzie
z tobą mamo
gdy w końcu
sam Bóg
ci powie
że
twój syn Jerzy
jest księdzem
da sobie
radę
bez
ciebie
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).