Jeśli drzwi są zamknięte, a okno otwarte, warto próbować.
Pytanie o związek duchowości chrześcijańskiej z jedzeniem kolacji i słuchaniem radia wydawać się może obrazoburcze i zdaje się sugerować kolejną próbę ośmieszenia religii. Tym bardziej niebezpieczną, bo na stronach katolickiego portalu. Bywają jednak takie chwile, kiedy wyniesione z rozmyślania nad słowem Bożym nawyki dają znać o sobie w zupełnie nieoczekiwanych momentach, choćby wyżej wspomnianych. Przejdźmy zatem do rzeczy.
Ta rozmowa zapowiadana była od kilku dni. Żeby nie przegapić już w trakcie szykowania kolacji włączyłem radio i czekałem na wywiad z człowiekiem, należącym do setki najbardziej wpływowych Polaków. Nie, żaden polityk i biznesmen. Twórca Open’er Festiwal oficjalnie ogłosił datę kolejnej edycji tego wydarzenia i – co najważniejsze – jego pierwszą gwiazdę. Gdy prowadząca program usiłowała wyciągnąć od gościa kolejne szczegóły przez moją głowę przewinęło się kilka obrazów.
Początek lat dziewięćdziesiątych. Jeden z uczniów, trzymając w ręku kasetę magnetofonową, prowokuje rozmowę. Niech ksiądz posłucha jak ta laska daje czadu… Słucham od dawna. Serio? Ksiądz takiej muzy słucha? Odpowiadam pytaniem na pytanie. Który utwór lubisz najbardziej? Trzeci. A wiesz, że to modlitwa, Psalm 23? Wyciągam okładkę i pokazuję, tłumacząc tekst angielski. Zapadła cisza. Podczas przerwy właściciel kasety wrócił do rozmowy. Wie ksiądz, ja myślałem, że takie gwiazdy to tylko luksusowe hotele, seks i kasa. Nigdy mi do głowy nie przyszło, że na scenie można dzielić się swoją wiarą, bo podobno to obciach.
Właśnie nie obciach. Z pewnym zażenowaniem niektóre gazety donosiły w tym tygodniu, że wielu tak zwanych celebrytów nie kryje się, a wręcz przeciwnie – manifestuje swoją wiarę. Nie rozumiem zdziwienia i zażenowania, bo wstydzić się raczej należy czego innego.
Od budzących zdziwienie celebrytów myśl skierowała się ku wspomnieniom z ubiegłorocznych wakacji. Siedząc pod śliwką i patrząc, jak pies zrywa z niej owoce, rozmawialiśmy o Kościele. Jeśli Kościół w Polsce nie pokusi się o wydarzenie na miarę Opener’a, straci młodzież – powiedział znajomy kapłan. Stwierdzenie być może zbyt radykalne, ale coś w tym jest. Bo przecież kultura, muzyka, to formy nowej ewangelizacji. Trochę na zasadzie wchodzącego przez okno, gdy uprzednio wypchnięto go drzwiami. Jeśli drzwi są zamknięte, a okno otwarte, warto próbować.
By taka próba nie zakończyła się plajtą, nie tylko w znaczeniu materialnym, inicjatywa musi spełnić dwa warunki. Potrzebuje poparcia wszystkich kościelnych struktur i zatrudnienia do jej realizacji człowieka na miarę Mikołaja Ziółkowskiego. Czyli znającego się na rzeczy. Mającego rozeznanie. Wiedzącego kogo zaprosić i jak to zrobić. Znalezienie takiego człowieka nie powinno nastręczać większych trudności. Znalezienie artystów również. Sponsorzy też pewnie się znajdą. Jedyne, czego potrzeba, to odwagi pójścia nowymi drogami. Bo na tym właśnie ma polegać nowa ewangelizacja.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.