Kończący się rok liturgiczny to dobra okazja do refleksji ze wzrokiem skierowanym na Chrystusa Króla Wszechświata.
A do wojny – choćby takiej na miarę nieznośnych sąsiadów – nie przykładajmy nigdy ani ręki, ani serca. I nie powtarzajmy „Pan Bóg pokarał”. ON nie jest taki małostkowy i prymitywny jak ludzie.
Rzymskie Koloseum, Fontanna di Trevi, paryska bazylika Sacré-Coeur czy słynna statua Zbawiciela w Rio de Janeiro są w tych dniach „zanurzane” we krwi męczenników.
Paradoks: życie, by mogło się rozwijać, potrzebuje tego, co martwe.
Nawet z wrogami warto rozmawiać. Ale nie starać się zobaczyć ich w prawdzie, to wieki błąd.
Być przekonanym, że wszyscy wokół (a przynajmniej większość z nich) się myli (się mylą) – czy to aby nie jest oznaką tego, że zwariowaliśmy?
Czego chcesz od nas, Panie?
Niektórzy widzą innych przez pryzmat stanu ich posiadania. Tym sposobem pozostają ślepi na potrzebujących.
Święto Niepodległości za nami. A co przed nami? Przed nami ciągłe odkrywanie znaczenia słowa „Niepodległość”. Niepodległość państwa i narodu – bo to dwa, nieco różne punkty widzenia. Historycznie patrząc, to jedno i drugie, państwo i naród jest swoistą składanką.
Gdyby nie Polska, już dawno by nas nie było.