Krzyż to nie tylko symbol cierpienia, od którego człowiek pragnie się uwolnić. Krzyż jest też znakiem cierpienia przyjętego z miłością, ofiarowanego za innych.
Była godzina 15.00, gdy ukrzyżowany Jezus „zawołał donośnym głosem: »Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego«, a po tych słowach skonał”. By się upewnić, że nie żyje, jeden z żołnierzy włócznią przebił Jego bok. Wypłynęła krew i woda – to znak, że skonał. Żołnierze mogli odejść. Na Golgocie zostali tylko najbliżsi przyjaciele Jezusa i Jego matka. Józef z Arymatei zdjął ciało Mistrza z krzyża, kobiety posypały wonnościami, zawinęli w płótna i pośpiesznie złożyli w pobliskim grobie. Krzyż pozostał na Golgocie.
Prawie 300 lat później do Jerozolimy przybyła cesarzowa Helena. Wynajęła robotników i rozkazała im odnaleźć krzyż, na którym umarł Jezus. Przeszukali całą Golgotę, ale krzyża nie znaleźli. Wreszcie w pobliżu góry odkryli cysternę, a w niej, pod warstwą śmieci, kawałki krzyży. Czy któryś może być tym, którego szukamy – zastanawiali się. Jak go rozpoznać? Jezus nie był przecież jedynym ukrzyżowanym w tym miejscu.
Na wieść o znalezisku na Golgotę zbiegli się mieszkańcy Jerozolimy. Sprawą zainteresował się też biskup. Nikt nie miał pomysłu, jak wśród większych i mniejszych drzazg odnaleźć te najcenniejsze. Wtedy jedna z kobiet, cierpiąca na jakąś chorobę, zaczęła dotykać belek. Gdy położyła dłoń na kolejnej, nagle wyzdrowiała. To musi być krzyż, na którym skonał Jezus – uznano.
Cesarzowa Helena wierzyła, że odnalazła krzyż Chrystusa. Na pamiątkę tego wydarzenia zaczęto w Kościele obchodzić święto Znalezienia Krzyża Świętego. Po kilku latach wprowadzono kolejną uroczystość ku czci krzyża. Obchodzono ją 13 września, bo tego dnia w 335 roku poświęcono bazylikę, którą syn Heleny cesarz Konstantyn Wielki kazał wybudować w miejscu ukrzyżowania Chrystusa. W 1969 roku oba święta połączono w jedno, obchodzone 14 września jako Podwyższenie Krzyża Świętego.
Czy cesarzowa Helena naprawdę odnalazła krzyż, na którym trzysta lat wcześniej na Golgocie umierał Syn Boży? Czy drzazgi, przechowywane w różnych świątyniach na świecie i czczone jako relikwie, rzeczywiście pochodzą z krzyża, na którym dokonało się zbawienie?
Historycy twierdzą, że to mało prawdopodobne. A teologowie przekonują, że to nie jest istotne dla naszej wiary. Każdy w sobie nosi jakby relikwie krzyża – to cierpienie. Przeżywamy to samo, co Jezus – fizyczny ból, osamotnienie, czasem opuszczenie nawet przez najbliższych. Krzyż to nie tylko symbol cierpienia, które przygniata, utrudnia życie, od którego człowiek zazwyczaj pragnie się uwolnić. Krzyż jest też znakiem cierpienia przyjętego z miłością, ofiarowanego za innych. Ono przemienia, wywyższa człowieka, zbliża do Boga.
Krzyż nie jest końcem. Jego sens objawił się nie w Wielki Piątek, ale w poranek wielkanocny. Od tamtego poranka krzyż przestał być narzędziem najbardziej haniebnej śmierci, a stał się symbolem odkupienia i zwycięstwa – Światła nad ciemnością, Życia nad śmiercią, Świętości nad grzechem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.