Franciszek został bardzo ciepło przyjęty przez luteran. Widać u nich ogromne pragnienie rychłego goszczenia się nawzajem przy stole eucharystycznym.
Dom, jakich wiele w okolicy. Tylko w oknach brakuje firan. Z ulicy, zwłaszcza późną porą, wszystko widać jak na dłoni. Wspólny posiłek, praca, odpoczynek, modlitwa. I jeszcze, ten dom ma własne imię: „Effatha”, tzn. otwórz się.
Siedzimy w kaplicy gliwickiego Aresztu Śledczego przy ul. Wieczorka. Na środku złączone stoły, wkoło krzesła. Tutaj odbywają się wszystkie spotkania.
Przyjechały z całej Polski, ale także z zagranicy, po to by usiąść razem przy stole i wspólnie wielbić Pana Boga. Kolejny raz w Lublinie odbył się Magnificat.
Niewielka salka w siedzibie Caritas Polska przy ul. Okopowej. W skoroszycie na półce teczka pełna „piciorysów”, na ścianie krzyż, obok buzuje czajnik z herbatą. Przy stole ci, którzy chcieliby zacząć normalnie żyć. Nie jak bezdomni.
– To dla mnie wiele znaczy, że w mojej sytuacji mogę usiąść przy stole, spotkać się z życzliwością, zaśpiewać kolędę. Wspominam wtedy czas, kiedy miałem dom – mówi pan Ryszard, bezdomny, uczestnik wigilii dla potrzebujących.
„Eucharystia była w centrum Kościoła od początku. I wszyscy wierzyli w realną obecność Chrystusa w tym chlebie i w tym kielichu. Tak bardzo żałuję, że to przegapiłem, że wcześniej nie studiowałem historii Kościoła” – mówi ewangelikalny kaznodzieja Francis Chan.
Na chwilę zostawili mnie z nim samą. Tak stałam nad nim i mówię: "Tobie się oczy zamknęły, to mnie się teraz otworzą". Już one mi dadzą popalić…
Ewakuowane zakonnice w kamizelkach ratunkowych, narzuconych na białe habity, przeszły gęsiego po blatach stołów na zalanym parterze. Wokół pływały lodówki, pralki i tapczany.
Przy ołtarzu czy na ambonie słowa i postawa są wpisane w konwenans narzucający także specyficzny odbiór osoby. Wszystko jest ustalone i oczywiste. Wśród kabli, monitorów i układów scalonych konwenans przestaje działać.
Postać św. Jana Nepomucena przypomina, że nie każdy człowiek ma prawo do całej prawdy o wszystkich.