Katechizm inaczej. Dekalog

Skarbiec wiary Kościoła jest ogromny. Są w nim "nova et vetera" - rzeczy nowe i stare. Te "stare" nie starzeją się nigdy. A "nowe" nie są nowe. Trzeba jedynie najdawniejszą tradycję Kościoła odczytywać na nowo. - abp Alfons Nossol

58. Jak mówić o Świętym?

“Nie będziesz brał imienia Pana, Boga twego na daremno!”

Jechałem z dziećmi, z za zakrętu pojawiły się wieże Głogówka. “Proszę księdza, wieże!” Tak, ta parafialnego kościoła, ta ratuszowa, ta kościoła franciszkanów, a tamta zamkowa. “A dlaczego kościoły mają zawsze wieże? I dlaczego inaczej wyglądają?” Rozgorzała dyskusja: bo kościół musi ładnie wyglądać, bo jest zabytkowy, bo dzwony, bo się musi dużo ludzi zmieścić. Dzieci nie wpadły jednak na najważniejsze “bo”: bo kościół jest znakiem sacrum w naszym świecie. Powiedzmy to prościej: kościół jest przypomnieniem, że oprócz codzienności naszego życia, istnieje świętość. Coś świętego, i Ktoś święty. Tak bardzo inny, a zarazem bardzo bliski. Musimy Go nazwać, dać Mu imię. Nie on - my potrzebujemy tego imienia. Rzecz nie nazwana znika z pola świadomości. Osoba bez imienia jakby nie istnieje. Psychologicznie “nie ma” kogoś, kto nie ma imienia, lub czyjego imienia nie znamy. Dlatego i Istocie Najwyższej człowiek przypisuje imię. Przed tym problemem stanął Mojżesz, gdy Bóg z gorejącego krzaka mówił: “Pójdziesz!” Odpowiada Mojżesz: “Pójdę, ale jakie jest Twoje imię? Gdy zapytają ‘jakie jest Jego imię?’ co mam powiedzieć?” (Wj 3,13-15)

Imię… Chodzi jednak o coś więcej. Dla nas imię jest najczęściej takim “numerem rejestracyjnym”. Ale czy tylko? Dlaczego ktoś zadał sobie tyle trudu, by na wysokiej, betonowej ścianie wymalować prawie metrowej wysokości literami imię “Monika”? Drogie dla niego widać imię Moniki. Gdy człowiek kocha, to imię kochanej osoby jest czymś więcej niż tylko zawołaniem. Pieści to imię, rysuje inicjały, cieszy się dźwiękiem tego imienia. Imię nieomalże stało się kimś. Stało się “święte”. I biada, gdy ktoś tej świętości dotknie. Wracam do domu, dzieci idą ze szkoły. Dwóch chłopaków bije się, i to nie na żarty. Stanąłem, oderwałem ich od siebie. “Proszę księdza, to on się zaczął!” Zwracam się do obwinionego: Co masz na swoją obronę? “Bo on na asfalcie napisał…” Urwał, wyraźnie się speszył. Inni go wyręczyli: “Bo on na asfalcie napisał Iwona!” No tak, sprawa jasna. Znieważył świętość kolegi. Przygarnąłem ich, stuknąłem lekko głową o głowę: Więcej tego nie rób. Ty nie bij nikogo, a ty nie tykaj tego, co dla innych święte.

Imię… Imię dziewczyny, imię mamy, taty, nawet nasze własne. Ale jest przecież jeszcze inny świat. Jest Ktoś, kto sam imienia nie potrzebuje, bo jest Jeden. Ale jak mamy o Nim mówić, myśleć, do Niego się zwracać? Dlatego Mojżesz pytał: “Jakie jest Twoje imię?” Usłyszał “Jestem, który jestem”. W języku hebrajskim brzmi to bardzo krótko, zwięźle. Właśnie, jak imię: JAHWE! Imię to zostało otoczone taką czcią, że nawet w czasie czytania świętych ksiąg w synagodze nie wolno było wypowiedzieć świętego Imienia. Zastępowano je innym określeniem. Np. Najwyższy, Przedwieczny, Sprawiedliwy, Potężny… Tak rozumiano od czasów Mojżesza, drugie przykazanie Dekalogu: “Nie będziesz brał imienia Pana, Boga swego, na daremno”.

Czy jednak tylko o samo imię chodzi? I czy w ten sposób? Sposoby zmieniają się, tak jak odmienia się obyczaj i kultura społeczeństw. Inna wtedy, inna dziś. Inna w Europie, inna w Azji. Istota sprawy pozostaje nietknięta: w człowieku, w jego obyczaju musi być szacunek dla tego, co Święte. Piszę dużą literą, by podkreślić, że nie chodzi tu o moralną doskonałość człowieka. Tak jak mówimy np. “Święty Franciszek”. Gdy mówimy “Święty Bóg” - słowo “Święty” znaczy co innego. I tak trudno to ująć w słowa. Napotykamy na tę samą trudność, której nie potrafimy pokonać, pytając “kim jest Bóg?” Tyle, że odpowiadając na to pytanie, możemy pozostać na płaszczyźnie filozoficznych określeń: pierwsza przyczyna, istota niematerialna, istnieje ponad czasem i przestrzenią itd. Gdy jednak pytamy o imię, przechodzimy na płaszczyzną zupełnie inną: osobową, bliską każdemu człowiekowi, bezpośrednią nieomal. Bóg filozoficznych definicji jest jakiś daleki, by nie rzec obcy. Bóg, który ma imię, już zbliżył się do człowieka. Do każdego człowieka.

Czy chodzi o samo imię? Nie. Chodzi o obecność Kogoś w naszym świecie. O całą sferę spraw, wartości, oczekiwań, obowiązków, które choć na tym świecie, jednak nie są z tego świata. Tak bliskie, a równocześnie nieskończenie przerastające wszystko. Takie codzienne, a przecie nie zbrukane naszą codziennością. Takie nasze, a jednak nie od nas zależne. Takie codzienne, a zarazem odświętne. Ta Obecność, i ten Ktoś, i jego Imię, i wszystko z Nim związane domaga się szacunku. Wyjątkowego, głębokiego, serdecznego, szczególnego.

Dawno już minęliśmy Głogówek. Gdy dojeżdżaliśmy do Krakowa, zachodziło słońce. W oddali, na wzgórzu widać było na tle purpurowego nieba sylwetę kościoła kamedułów. “Widzi ksiądz? Kościół! Jak pięknie wygląda… Jak imię Boga wypisane na niebie…”

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6