Nie wystarczy tylko mówić o Bogu, trzeba pokazywać, że się Nim żyje. To jest też jakaś misja lekarza.
A jednocześnie stale przekracza się granice, czego przykładem są przeszczepy rogówki, których Pan z zespołem wykonał ponad 1700.
– Podchodzę do tego z pokorą. Po operacji oko jest zakryte przez 12 godzin i ani ja, ani pacjent nie wiemy, co będzie. Wzrok daje Stwórca, a my jesteśmy tylko pośrednikami. To dla mnie wielkie szczęście, że mogę być świadkiem cudu powrotu widzenia. Bo co innego można przeżywać, obserwując np. 50-letnią pacjentkę, która zobaczyła świat po 10 latach. Najpierw zdziwiła się, jakie ma zmarszczki, a w domu stwierdziła, że trzeba pomalować ściany.
Oprócz zmarszczek zobaczyła Pana Profesora.
– Nic wtedy nie powiedziała, tylko z oczu popłynęły jej łzy wzruszenia. Nieraz miałem wielką satysfakcję, kiedy widziałem, jak salowa uczyła pacjentkę obsługiwać komórkę. Ale ja sam nie mam komórki i telewizora od 12 lat. To postanowienie, które podjąłem ze względu na dzieci, które spędzały przed ekranem dużo godzin. Poza tym wolę coś przeczytać, napisać – oprócz własnych książek recenzje habilitacji, doktoratów. Powoli buduję własną szkołę, którą tworzy już 15 uczniów.
Szyje Pan rogówkę nitką grubości włosa, trzeba mieć talent.
– A błąd wielkości jednej dziesiątej milimetra może być zgubny w skutkach. Ja talent nazywam darem Bożym. Ważne, żeby nie schować go pod korcem, ale wystawiać na światło. Każdy ma jakiś dar. Słowem też można uleczyć albo skrzywdzić.
Pierwszy przeszczep rogówki wykonał Pan w 1991 r.
– Pod okiem prof. Szaflika w szpitalu św. Barbary w Sosnowcu. Potem było następnych 400 zabiegów przy wsparciu drugiego nauczyciela – prof. Wandy Romaniuk. W 2000 r. przeszedłem do Szpitala Kolejowego w Katowicach. To było wyzwanie – oddział zamknięty, trzeba było zaczynać od początku. Zamówiłem wtedy portret św. Karola Boromeusza. Mam do niego sentyment, bo kiedy w 1989 r. dostałem stypendium od Jana Pawła II, pojechałem na uniwersytet do Pavii, gdzie mieszkałem w założonej przez niego bursie. Chciałem Boromeusza, ale artyście nie wychodził niefotogeniczny nos świętego i namalował o. Pio. To właśnie z jego wstawiennictwem wiążę pomoc w rozwijaniu naszej okulistyki. Nawiasem mówiąc, to fenomen, że w małym San Giovanni Rotondo jest świetna okulistyka, która miała laser do przeszczepu rogówek wcześniej niż w Rzymie.
Jaka jest rozpiętość wieku operowanych?
– Niesamowita – od 3 miesięcy do 93 lat, a na zaćmę nawet 99 lat. Kiedy spojrzałem w metrykę tamtej pacjentki, musiałem skomentować: „Pani ma sto lat”. A ona na to: „O, przepraszam, dopiero za dwa miesiące”.
Na Pana oddziale pracują siostry zakonne.
– Mamy trzy siostry salwatorianki, jedną służebniczkę, jedną mariankę. Może jest jeszcze jakaś skrytka. Wspólnie ze świeckimi tworzą świetny 20-osobowy zespół. Nikt sam niczego nie zrobi. Ważny jest zespół, od salowej przez oddziałową, kapelana po dyrygenta. To wieloosobowa orkiestra.
Czego ich Pan uczy?
– Tego, co przeczytałem u ks. Twardowskiego: „Żeby być dobrym kapłanem, trzeba być najpierw dobrym, zwykłym człowiekiem”. Przekładam to: „Żeby być dobrym lekarzem, trzeba być najpierw dobrym, zwykłym człowiekiem”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.