Niezwykle barwny i żywy duchowy świat

W galerii. A w katedrze?

Reklama

Przebimbane tegoroczne wakacje (pisałem już o nich tutaj) próbujemy jednak z Żoną jakoś nadrobić. W jeden z wrześniowych weekendów wybraliśmy się więc na wielkie zwiedzanie. Sześć wystaw za jednym zamachem! Olśnienia, rozczarowania, zaskoczenia… Ale po kolei.

Na pierwszy ogień poszedł Panteon Górnośląski i… niestety. Miał zachwycać, a nie zachwyca. Klasyka.

Ekranoza i biografioza? Tak chyba należałoby podsumować tę ekspozycję. Niby placówka ultranowoczesna, w efektownych wnętrzach, pełna dotykowych ekranów i innych bajerów, tyle tylko że na tych ekranach dostajemy głównie notki biograficzne, które równie dobrze poczytać możemy sobie w domu - w książce, na kompie, komórce. Eksponatów „z krwi i kości” mało. Mnóstwo gablotek pustych, a te nieliczne, w których coś jest… się dublują. Dwa razy te same zdjęcia. Dwa razy ta sama legitymacja. Czyli to też nie oryginały, a tylko kopie?

Inne miałem wyobrażenie górnośląskiego panteonu. Zresztą jego namiastka już przecież piętro wyżej jest. To dawna kaplica Patronów Śląskich (dziś zwana kaplicą Ducha Świętego) w katowickiej katedrze. Człowiek staje tam w otoczeniu płaskorzeźb św. Jacka, św. Jadwigi, św. Bronisławy i jest moc. A w Panteonie ćymno i zimno. Szkoda, szkoda, szkoda.

Mam nadzieję, że ktoś to kiedyś poprawi. Raz jeszcze przemyśli całą koncepcję. Podpatrzy, jak powinno wyglądać takie „wirtualne muzeum”. Daleko jeździć nie trzeba. W Opolu jest przecież kapitalne Muzeum Polskiej Piosenki. Tam na ekranach teledyski, koncerty, wywiady z gwiazdami, wypowiedzi krytyków muzycznych. I to się ogląda. Tego się słucha! A w Katowicach - nudy. Teksty o tym kto jakie szkoły pokończył i jakie odznaczenia mu przyznano. Matko Piekarska, opiekunko sławna...   

Znacznie ciekawsza okazała się wystawa w Muzeum Historii Katowic. Niby o roku 1922, ale tak naprawdę o całym dwudziestoleciu międzywojennym u nos. Dominują przede wszystkim zdjęcia, ich duże, „kostkowe” zestawy umieszczone na muzealnych ścianach. Cywilizacja obrazkowa więc opowiadamy obrazem? Dlaczego nie!  

I takim oto prostym sposobem przenosimy się w czasie. Jesteśmy w tamtej epoce i napatrzeć się nie możemy. Na ówczesne stroje, kawiarnie, samochody… New York, New York? Kino gangsterskie? Cały ten jazz? A to nasze Katowice. Z Żoną chichraliśmy się niemal przez cały czas. – Ja, a to jes tu! Tam kole nos… - wykrzykiwaliśmy po rozpoznaniu jakiegoś stojącego do dziś budynku, pomnika, czy fontanny. Albo odjechanego gadżetu reklamowego, czy biksy z epoki, których też tam nie brakuje (bo prócz zdjęć jest i sporo takich rzeczy). Aż ochroniarz zaczął zaglądać do nas zaniepokojony.    

Potem już szwendaliśmy się na chybił trafił. A tu jest jeszcze jakaś galeria. A tam wystawa plenerowa. I DESA, i Chimera, i dawne GCK…

Żona odkryła twórczość Stefana Suberlaka („Szał grzybowy”, „Do miasta na targ” – czyli jego odjechane, „ludowe”, czarno-białe grafiki). U mnie za to szał kolorów i skojarzeń na ni to pop-artowskich, ni pollockowych ikonach Beaty Wąsowskiej. Pstrokate postacie kobiece w aureolach, w afro, z tarczą słoneczną z tyłu głowy… Od lat jej obrazy poprawiają mi humor, a i dają do myślenia. Bo jak to jest, że jej Madonny przypominają jednocześnie matki-Polki, a święte jak z obrazka mają w sobie jednocześnie coś ze słowiańskich bóstw - rusałek, połednic i tak dalej… Niezwykle barwny i żywy duchowy świat!

A po powrocie do domu z wielogodzinnego zwiedzania Youtube dał znać, że jest nowe The Lightning Seeds. Więc dziś, na zakończenie, proponuję ich „Emily Smiles”:

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7