Swoim męczeństwem Ukraina odsłania niegodziwość wroga i woła o sprawiedliwość.
Od wybuchu wojny praktycznie każdego dnia rozmawiam z księżmi i siostrami zakonnymi pracującymi na Ukrainie. Wielu z nich to Polacy, co pokazuje, jak ogromną rolę nasi rodacy odegrali w podnoszeniu Kościoła w tym kraju ze zgliszczy komunizmu. Gdy mówią o bieżącej sytuacji wielu już myśli, jakie działania duszpasterskie trzeba będzie podjąć, by rozminować ludzkie serca zdruzgotane nikczemnością rosyjskich oprawców. – Teraz modlimy się, by nie nienawidzić – mówi pallotyn z Kijowa. Wyznaje, że na obecny czas nawet dla niego, jako księdza, to bardzo wiele.
Biskup Zaporoża wraz z protestanckich pastorem ratuje dzieci z terenów okupowanych przez Rosjan. Wywożą ich opłacając najeźdźców w punktach kontrolnych. – 10-letni chłopcy i dziewczynki są masowo gwałceni, staramy się ocalić ich przyszłość – mówił mi bp Jan Sobiło. Ten zaprawiony w bojach kapłan, który na wschodzie Ukrainy posługuje od wybuchu wojny w Donbasie, wyznaje, że od samego słuchania o okrucieństwie wroga włos jeży się na głowie. Trzeba uważać zanim otworzy się drzwi domów opuszczonych przez Rosjan, idzie na groby bliskich, czy wkłada chleb do piekarnika. Wycofujący się żołnierze podstępnie zostawiają odbezpieczone granaty i śmiercionośne miny. Jeden z księży, który ratował dzieci z Irpienia zbiera właśnie fundusze na wykrywacze metalu. To jedno z obliczy tej okrutnej wojny, gdzie śmierć może czekać nawet w pozostawionej na stole zabawce: misiu-pułapce, po którego trudno, by nie wyciągnęły się dziecięce ręce.
Swoim męczeństwem Ukraina odsłania niegodziwość wroga, pisze też kolejną stronę heroicznego świadectwa, jakie Ukraińcy składają dziś światu. I nie chodzi jedynie o żołnierzy, ale o dzieci i młodzież, które oddają życie z miłości do bliźniego. W Odessie 14-letni Wiaczesław Yalishev słysząc syreny alarmu przeciwlotniczego, pobiegł do starszych sąsiadów, by ostrzec ich przed niebezpieczeństwem i pomóc im zejść do schronu. Uratował ich, ale sam zginął. Mimo ciężkich ran 15-latka uratowała czworo cywilów z Popasnej w obwodzie ługańskim, wywożąc ich samochodem spod rosyjskiego ostrzału. 6-letni Misza wymykał się codziennie z bunkru w Mariupolu szukając dla kilkudziesięciu osób pożywienia. W oblężonym Czernichowie grekokatolicki kapłan przez 40 dni w bunkrze opowiadał dzieciom bajki, zamieniając gehennę wojny w zaczarowany świat i ratując ich dzieciństwo.
Wojna to czas okrucieństwa, ale i solidarności, miłosierdzia. Gdy zło jest namacalne ważne jest również dostrzeżenie dziejącego się dobra. Ukraińska werbistka wyznała, że na nowo spotkała teraz Boga, który, jak mówi, cierpi razem z Ukraińcami i razem z nimi powtórnie jest krzyżowany. - Doświadczyłam kolejnego powołania: Chrystus zapytał mnie, czy chcę z Nim wejść w tę rzeczywistość, by ją przemieniać – mówi siostra Svitlana. Wielu ludzi czystych serc wchodzi w tę przerażającą rzeczywistość, by uczynić jak najwięcej dobra. I to budzi nadzieję. Miłość zawsze jest silniejsza niż nienawiść.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.