Spośród 90 tys. uchodźców przesiedlonych w wyniku konfliktu Armenii z Azerbejdżanem jedynie 25 tys. wróciło do domu.
Chociaż 9 listopada 2020 r. udało się wynegocjować zawieszenie broni między Armenią i Azerbejdżanem, sytuacja między zwaśnionymi krajami jest daleka od stabilizacji i pokoju. Spośród 90 tys. uchodźców przesiedlonych w wyniku konfliktu, jedynie 25 tys. wróciło do domu, pozostali ciągle przebywają w Armenii. Pomoc stara się im nieść Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie (PKWP).
Organizacja pomocowa, która przybyła do Armenii w celu zorientowania się w możliwościach niesienia pomocy uchodźcom, opublikowała świadectwo Lidy, przesiedlonej Ormianki, która została zmuszona do opuszczenia Górskiego Karabachu.
„Mieliśmy dobre życie w Górskim Karabachu. Od wielu lat jestem wdową, ale dzięki pracy nauczycielki byłam w stanie dobrze utrzymać moich dwóch synów. Mieliśmy mały domek i wszystko, czego potrzebowaliśmy do życia. Gwałtowna zmiana przyszła w zeszłym roku, kiedy 27 września moi dwaj synowie wyjechali, aby wstąpić do wojska i walczyć. Mieli 22 i 24 lata. Zostałyśmy same z synową i małym dzieckiem, kiedy zaczęło się bombardowanie. W pierwszej chwili próbowałyśmy schronić się pod stołem. Później ukryłyśmy się w piwnicy z niewielką ilością jedzenia i wody. Kiedy powiedziano nam, że musimy opuścić wioskę, uciekliśmy do Berdzor, a tydzień później zostaliśmy przewiezieni autobusem do Armenii. Miałyśmy ze sobą tylko walizkę” – opowiedziała Lida.
Aktualnie rodzina przebywa w Artashat, małym miasteczku na skrzyżowaniu Armenii, Turcji i Azerbejdżanu. Mieszkanie, w którym mieszka, jest skromnie umeblowane i posiada jedynie podstawowe wyposażenie, zakupione na kredyt. Brak w nim bieżącej wody i elektryczności. „Moi synowie walczyli na wojnie i przeżyli, ale starszy odniósł uraz, przez który nie może pracować. Młodszy ma słabo płatną pracę w fabryce konserw. Ciągle spłacamy jeszcze naszą poprzednią pożyczkę w banku, który nie ma dla nas litości. Nie mam pojęcia, jak my sobie poradzimy” – dodała Lida, z trudem powstrzymując łzy, gdy wspomniała o swoim domu w Górskim Karabachu, który w czasie wojny został zajęty przez Azerów, o czym dowiedziała się z Facebooka.
„Utrata dachu nad głową i pracy, a tym samym środków do życia, przeżyta trauma wojenna - to wszystko dotknęło nie tylko Lidę i jej rodzinę, ale także tysiące innych osób” – podaje PKWP. Przez pierwsze cztery miesiące pobytu w Armenii Lida otrzymywała pomoc od państwa. Obecnie wspiera ją PKWP, która zapewnia jej i innym uchodźcom pomoc materialną, psychologiczną i duchową. W szczególności stowarzyszenie wspiera poszukiwanie przystępnych cenowo mieszkań dla potrzebujących, pomaga im w znalezieniu pracy i dostarcza pomoc dla 150 rodzin w mieście Goris, na granicy z Górskim Karabachem.
Podczas modlitwy Anioł Pański 1 listopada 2020 r., w uroczystość Wszystkich Świętych, Papież Franciszek wezwał do pokoju w regionie: „Nie zapominajmy o tym, co dzieje się w Górskim Karabachu, gdzie po zawieszeniu broni następują nadal starcia zbrojne, tragicznie rośnie liczba ofiar, niszczone są domy, infrastruktura i miejsca kultu, coraz bardziej masowo cierpi ludność cywilna”. Ojciec Święty zaapelował o zaprzestanie „rozlewu niewinnej krwi”.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.