Pomoc?

Atmosfera solidarności to nie jest jakaś jednostronna linia produkcyjna.

Czasami może się nam wydawać, że w kwestii pomagania nie mamy sobie nic do zarzucenia. Dorzucamy się do wspólnej puli swoim czasem, zaangażowaniem, pieniędzmi. Jakąś elementarną czujność wobec bliźnich zachowujemy, dbamy o życzliwość. Oczywiście i nam zdarzają się odruchy zniecierpliwienia, idealni nie jesteśmy, ale generalnie: nie jest źle. Zresztą wszystkim pomóc się nie da.

Czy jednak takie stawianie sprawy nie traci z oczu czegoś ważnego? Czy nie jest spojrzeniem nazbyt jednostronnym? Kwestię pomagania rozumiemy zazwyczaj sztywno: my–im, a przecież wielokrotnie oni–nam czy raczej my wszyscy–sobie nawzajem.

A tu już jakieś pęknięcie się naszym wizerunku pojawia… Choćby taka zwykła, ludzka niechęć do odkrywania przed innymi własnych słabości. Ukazanie przed bliźnim własnych braków jakoś nie mieści się w sposobach naszego zachowania. Oczywiście w teorii nawet napomkniemy skromnie, przynosząc swój dar: „dzisiaj ty potrzebujesz, jutro ja, nie ma sprawy”, ale  zwykle na słowach się kończy. Żądamy, żeby inni chętnie brali to, co im dajemy – ale kiedy sami jesteśmy w potrzebie, nie umiemy odpłacić się tym samym: ani pomocy przyjąć, ani o nią poprosić. Paradoksalnie to pierwsze jakoś jeszcze byśmy zrobili, wszak nasze potrzeby są rzeczywiste. Co do drugiego – co najwyżej się wkurzamy, że inni tacy niedomyślni.

Sam sobie poradzę (i poradziłbym – gdybym tylko miał czas, środki, umiejętności – a dziś ich nie mam). Sama to zrobię (bo niby dlaczego X miałby być lepszy w tym ode mnie – a dziś jest). I tak wpadamy w pułapkę samowystarczalności. Niby nic takiego, większość z nas wzruszy ramionami – wszak zaradność jest w cenie. Tyle że ta nieprawdziwa – to pic i fotomontaż, zwyczajne kłamstwo. Ile w tym gry pozorów, ile zwykłej pychy…

Znamy takie przypadki. Ktoś notorycznie bierze na siebie dużo obowiązków, a potem wzdycha, że znów musiał opuścić imieniny babci. Ktoś inny zmęczony maluje pokój do późna w nocy, zamiast rozpuścić wici i robić to sprawniej w gronie kilku osób. Jeszcze inny się kisi we własnym sosie, przekonany, że świat ma go za nic.

Tylko skąd ten świat ma niby wiedzieć, że czegoś ci potrzeba? Czy sami nie zrobilibyśmy czegoś chętniej, gdyby ktoś nas o to chętnie poprosił? Atmosfera solidarności to nie jest jakaś jednostronna linia produkcyjna, to coś, na co pracuje przez cały czas każdy z nas, na różny sposób. Jeśli nie chcemy w tym równoprawnie uczestniczyć, gdzie tu solidarność? Gdzie wspólnota?

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11