Czy w Europie epoka męczenników bezpowrotnie minęła? Kościół nigdy nie uczył, że powinniśmy szukać męczeńskiej śmierci. Ale w dostatniej Europie chrześcijanin coraz częściej doświadcza, że wierność Ewangelii kosztuje.
Męczeństwo wydaje się czymś z przeszłości, i to zamierzchłej. Owszem, chwalebne i warte przypominania, ale niepasujące do naszego tu i teraz. Chrześcijanie często uważają, że podstawowym problemem naszej dzisiejszej Europy jest konsumpcjonizm i zabieganie, a nie konieczność oddawania życia za wiarę. Kolejne pokolenia europejskich katolików wychowywane są więc w przekonaniu, że takie ostateczne świadectwo nie jest i nie będzie konieczne. To przekonanie samych katolików wzmacniane jest przez klimat kulturowy, który podpowiada, że religia należy do sfery przekonań prywatnych i subiektywnych oraz – co najważniejsze - wątpliwych. Za coś takiego nie warto oddawać życia.
Dalekie to wszystko od świadomości pierwszych przekonań, że to męczeństwo buduje Kościół. Jak mówi Tertulian: krew męczenników jest nasieniem chrześcijaństwa. Starożytni chrześcijanie męczeństwo nazywali chrztem z krwi lub drugim chrztem, bo w szczególny sposób łączy ono życie człowieka z Chrystusem. Dla naszych ojców było jasne, że męczeństwo jest doskonałym świadectwem, swoistym testem prawdziwości wiary chrześcijańskiej. Właśnie dlatego od II w. męczenników nazywano świadkami. Skoro własne życie zdaje się rzeczą dla każdego najcenniejszą, to jego oddanie w imię prawdy jest najsilniejszym świadectwem. I trudno też o lepszy model wychowania od tego, który uczy poświęcać to, co dla nas jest docześnie ważne.
Ostatni męczennicy?
Ostatnich prawdziwych męczenników mieliśmy w Europie w czasach komunistycznych. Dziś trudno uwierzyć, że dzieli nas od tego okresu tylko nieco ponad 20 lat. I nie byli to męczennicy w sensie przenośnym. Śmierć ks. Jerzego Popiełuszki została uznana za męczeństwo za wiarę. Przypieczętował to papieski dekret o męczeństwie ks. Jerzego z 2009 r. Zakończył on w ten sposób dyskusję, czy ks. Jerzy jest męczennikiem politycznym czy też męczennikiem za wiarę. Uznanie ks. Jerzego za męczennika za wiarę ma doniosłe konsekwencje.
Oznacza ono po pierwsze, że Kościół przypomina nam, iż czas męczenników w europejskim Kościele nie skończył się wraz z przyjęciem przez cesarstwo rzymskie chrześcijaństwa, ale trwa nadal. Po drugie, tak krótki czas, jaki dzieli nas od męczeństwa ks. Popiełuszki, uświadamia, że być może i nasze pokolenia lub pokolenia dzieci, które wychowujemy, mogą stanąć przed koniecznością dania podobnego świadectwa. Byłoby zatem z naszej strony wielkim zaniedbaniem, gdybyśmy nie wracali teraz w naszych działaniach wychowawczych do teologii ofiary i męczeństwa.
O męczeństwo nietrudno
Przykład ks. Jerzego pokazuje, że o męczeństwo wcale nie jest tak trudno. Nie był on przecież wodzem wielkiej rewolty, ale kapłanem, który wykonywał swoje obowiązki duszpasterskie. Widać tu wyraźnie, że niekoniecznie trzeba czynów nadzwyczajnych, ale po prostu odważnego wykonywania obowiązków, aby ponieść śmierć męczeńską. Podobnie jak w starożytności, do męczeństwa wystarczy najprostsza działalność apostolska. Nie jest też tak, że męczennikami są ci, którzy szczególnie nimi chcieli być. Kościół nigdy bowiem nie uczył, że powinniśmy szukać męczeńskiej śmierci. Chodzi raczej o to, że jeśli już przyjdzie nam dokonywać takich wyborów, powinniśmy pamiętać, iż czymś chwalebnym jest danie świadectwa niezależnie od konsekwencji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.