„Temu sanktuarium w Lewoczy wielu synów i córek ziemi słowackiej zawdzięcza to, że prawda o Bogu i wiara w Boga utrzymała się w ich duszach” – mówił o Mariańskiej Górze Jan Paweł II.
Upór i męstwo
Sanktuarium w Lewoczy nie ominęły zawirowania czasów reformacji. Kościół został wówczas odebrany katolikom i zamieniony na zbór protestancki. Jednak mimo wypędzenia zakonników i zakazu organizowania pielgrzymek kult w tym miejscu nie ustał. Zwrócenie świątyni w 1671 r. stało się okazją do wielkiego świętowania. 2 lipca mieszkańcy Lewoczy i całego Spisza udali się z dziękczynną procesją na Mariańską Górę, a Maryja z tutejszego wizerunku stała się odtąd patronką trwających w wierze. Wkrótce zbudowano na Mariańskiej Górze nowy kościół, po nim powstały dwa kolejne – na początku XIX i XX wieku.
Pątniczy ruch nie ustał także w czasach komunizmu, choć komuniści starali się, jak tylko mogli, do niego zniechęcić. Kiedy zakaz pielgrzymek nie przynosił rezultatu, szykanowali wiernych, wprowadzali absurdalne przepisy (np. na miejscu nie mogło jednocześnie spowiadać więcej niż siedmiu księży). Aresztowali też biskupa spiskiego Jána Vojtaššáka, wielkiego czciciela Matki Bożej. Skazany na 24 lata pozbawienia wolności za rzekomą zdradę i szpiegostwo, torturowany, po wypuszczeniu z więzienia zmarł na wygnaniu w Czechach. Obecnie jest kandydatem na ołtarze.
Upór i męstwo pielgrzymów docenił Jan Paweł II, mówiąc w 1995 r., że „temu sanktuarium w Lewoczy wielu synów i córek ziemi słowackiej zawdzięcza to, że prawda o Bogu i wiara w Boga utrzymała się w ich duszach”. Patrząc na przybywających tu licznie pątników, można odnieść wrażenie, że i dziś ten duch w narodzie nie słabnie. – Od Wielkanocy do końca października stale jest tu pełno ludzi – podkreśla Eva Kollárova.
– Spowiadają się, proszą o zdrowie – opowiada ks. František Dlugoš. – Popatrzcie na tablice wokół ołtarza. Wiele z nich mówi o tym, że pary, które nie mogły mieć dzieci, wyprosiły tu potomstwo.
Kiedy późnym popołudniem zjeżdżamy wąską, krętą drogą w dół, co chwilę zatrzymujemy się, by wyminąć się bezpiecznie z kolejnymi nadjeżdżającymi pielgrzymami. Za to centrum Lewoczy wydaje się o tej porze uśpione, niemal puste. Tak jakby całe życie miasta przeniosło się teraz tam, na wzgórze.
Pątnicze mrowisko
Korzystamy z okazji, by zwiedzić przepiękną starówkę, której zabytki znajdują się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Zachowały się średniowieczny układ ulic, wiele kamienic i znaczne fragmenty murów obronnych, dlatego spacer po starym mieście jest jak podróż w czasie. Warto zajrzeć do minoryckich kościołów – starego (XIV w.), tzw. gimnazjalnego, pod wezwaniem św. Władysława, i „nowego” (XVIII w.), pod wezwaniem Świętego Ducha, z zachwycającymi późnobarokowymi freskami.
Największe cuda czekają nas jednak w XIV-wiecznym kościele św. Jakuba – największej gotyckiej świątyni na Spiszu i drugiej co do wielkości na Słowacji. Choć znajduje się tu 18 zabytkowych ołtarzy, a każdy z nich to dzieło sztuki warte osobnego omówienia, nasz wzrok od razu przyciąga ołtarz główny. Nie tylko dlatego, że to najwyższy gotycki ołtarz na świecie. Uderza niezwykłe piękno figur wyrzeźbionych przez Mistrza Pawła z Lewoczy, od razu budzące skojarzenia z ołtarzem Wita Stwosza w krakowskiej bazylice Mariackiej. I słusznie – bowiem Mistrz Paweł był prawdopodobnie uczniem niemieckiego rzeźbiarza.
W ołtarzu Bożego Narodzenia odkrywamy figurę klęczącej Madonny, której twarz wydaje się dziwnie znajoma. Sprawdzamy w przewodniku: no tak, była przecież wyobrażona na banknocie stukoronowym, będącym w obiegu do 2009 r. (na jego odwrocie znajdowały się sylwetki dwóch zabytków będących symbolami Lewoczy: kościoła św. Jakuba i ratusza). Warto zwrócić też uwagę na samodzielne rzeźby znajdujące się w kościele, m.in. na XIV-wieczną figurę Ukrzyżowanego, gdzie z ciałem oszpeconym ranami kontrastują piękne, szlachetne rysy twarzy, a także na konny posąg św. Jerzego, który kopią zabija smoka. Ta rzeźba także jest autorstwa Mistrza Pawła.
Wychodzimy na wieżę kościoła, skąd jeszcze raz spoglądamy na miasto i górujące nad nim sanktuarium. W niedzielę będzie można stąd obserwować, jak szczyt wzgórza zamienia się w pątnicze mrowisko. – Będzie tu głowa przy głowie – zapowiada ks. František Dlugoš. Mówi to bez cienia wątpliwości, bo tak jest co roku: w tym właśnie dniu niewielkie, niespełna 15-tysięczne miasto na Spiszu staje się duchowym centrum Słowacji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.