Dokumenty czytają nieliczni. Wywiady docierają do milionów.
Świat mediów coraz śmielej wkracza w życie Kościoła, a ten coraz chętniej ze zdobyczy techniki korzysta. Jednym ze znaków jest coraz częstsza obecność papieża przed kamerą, przesłania wideo przed kolejnymi pielgrzymkami, czy pojawiające się na początku każdego miesiąca intencje modlitewne.
Ktoś zauważył złośliwie, że gdyby pozbierał wszystkie wywiady, jakich udzielił Franciszek, wyszło by z tego przynajmniej pięć encyklik. Jeżeli wybiera inną formę, musi być w tym jakiś sens. Możliwe są dwie odpowiedzi. Na pierwszą wskazał przed laty papież senior. Jemu również zarzucano, że wydaje za mało oficjalnych dokumentów. Jan Paweł II – miał odpowiedzieć Benedykt XVI – tak dużo po sobie zostawił. Czytajmy i wprowadzajmy w życie.
Rzeczywiście, w minionych dziesięcioleciach pojawiły się setki encyklik, adhortacji, listów i innych, mniejszej wagi dokumentów. Już za czasów Pawła VI mówiło się o epoce „papelorum progriessio”, czyli o rozwoju papierów. Dla znającego łacinę nawiązanie do słynnej encykliki jest oczywiste. Problemem jest znajomość łaciny. Czego dowodem była przeprowadzona niedawno sonda uliczna. Jej twórca zadawał przechodniom pytanie czy odeszli by ze swojej parafii, gdyby okazało się, że pracujący w niej proboszcz i wikariusz są homo sapiens. Na kilkadziesiąt osób zaledwie jedna zrozumiała treść pytania. Reszta odpowiadała we wiadomym kontekście. A podobno nasze myślenie ukształtowała cywilizacja łacińska. Jak widać jest ono od łacińskiej cywilizacji coraz bardziej odległe.
Tymczasem oficjalne dokumenty obfitują w odniesienia i język zupełnie współczesnemu człowiekowi obcy. Gdy w ostatnim liście episkopatu pojawiła się sugestia o potrzebie budowania kościelnej komunii, wielu użytkowników Sieci pytało obecnych tam księży o co z tą komunią chodzi.
Zatem nie na samą ilość dokumentów wskazujemy. Także na język, jakim są pisane. Franciszek ma świadomość coraz bardziej postępującego wyobcowania, przy czym nie chodzi o treść, ale sposób jej przekazu. Rzeczywiście, można się zżymać – jak to powiedział jeden z emerytowanych już proboszczów mojej diecezji – brakiem dystynkcji, Tomaszowej subtelności i logiki, odniesień do wielkich teologów i poetów, do całego kulturowego i duchowego dziedzictwa cywilizacji łacińskiej, zapominając, że w zetknięciu ze współczesną kulturą i sposobem myślenia ów brak jest trzymanym w ręku asem.
Powiedzmy otwarcie: niewielu, nawet spośród duchownych, czyta od przysłowiowej deski do deski dokumenty Kościoła. Większość zadowala się kilkoma zdaniami i najczęściej szufladkującymi je streszczeniami. Amoris laetitia tego najlepszym przykładem. W przeszłości choćby bulla Dominus Iesus czy Humanae vitae. Każdy z nich przeszedł przez cierniową drogę braku rzetelnej lektury, streszczeń i szufladkowania w kategoriach uwstecznienie, beton lub postmodernizm i herezja.
W takim to kontekście Pan Bóg daje Kościołowi papieża nie lękającego się kamer i wścibskich, gotowych zapędzić w kozi róg dziennikarzy. Korzystającego ze współczesnych zdobyczy techniki i mówiącego do ludu jego językiem. Co wcale nie musi oznaczać spłycania i spłaszczania. Ważna jest jego prostota, zrozumiałe dla widza przesłanie. Bowiem prosty język nie mówi ponad głowami, ale do głowy. Rozumie go zarówno intelektualista jak i człowiek nie mający wykształcenia.
Mamy zatem kolejny wywiad. Tym razem dla telewizji meksykańskiej. Czytelnik polskich omówień może odnieść wrażenie, że chodziło w nim wyłącznie o Jana Pawła II i wykorzystywanie nieletnich. Owszem, ten wątek pojawił się w pytaniach i papieskiej refleksji. Jednak Valentina Alazraki rozmawiała z Franciszkiem w szerszym kontekście polityki, ekonomii i reformy kurii watykańskiej. Klucz jasny i czytelny. Warto zauważyć w tej rozmowie jeden wątek. Gdy papież, pytany o coraz bardziej pogłębiające się w społeczeństwach podziały, mówi o roli, jaką w tym procesie odgrywają politycy. Zatrzymajmy się nad jednym cytatem. „Polityka to najwyższa forma miłości, miłości społecznej. Ale gdy politycy starają się przeciągać tylko na swoją stronę, sytuacja przemocy stworzona jest już na poziomie polityki.” Komentarz wydaje się być zbytecznym. Przy czym zauważyć trzeba również tych wszystkich, którzy w tworzeniu sytuacji przemocy uczestniczą. W dodatku powołując się na tak zwane wartości chrześcijańskie i wykorzystując do tego kościelne media.
Tymczasem jest jedna, ciągle droga Kościołowi wartość. Najpiękniej mówi o niej trzecia Modlitwa Eucharystyczna. „Zaprawdę, święty jesteś, Boże, * i słusznie Cię sławi wszelkie stworzenie, * bo przez Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, naszego Pana, * mocą Ducha Świętego ożywiasz i uświęcasz wszystko * oraz nieustannie gromadzisz lud swój, * aby na całej ziemi * składał Tobie ofiarę czystą.” Gromadzić, nie rozpraszać. Budować, nie burzyć. Łączyć, nie dzielić. Gdy uświadomimy sobie wynikające z tej modlitwy konsekwencje, papieskie wezwanie do budowania mostów przestanie być nowinką tego pontyfikatu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.