Ślązacy w dżungli

Zosia mieszkała w chatce w buszu. Paweł codziennie pisze z czworgiem młodych, którzy go gościli na farmie w Panamie. „Nasi” wspominają ostatnie Światowe Dni Młodzieży.

Reklama

Panamę odwiedziło 160 młodych z archidiecezji katowickiej. Ta podróż wielu z nich zmieniła. Pierwsze zaskoczenie po wylądowaniu w Ameryce Środkowej? Gorąco... Upał – temperatura dochodziła do 36 stopni Celsjusza w cieniu – był czasem równie dokuczliwy jak mróz w Polsce. Niezrażeni tym Ślązacy śpiewali w tym skwarze polskie kolędy. Ich śpiew przeplatał się z żywiołowymi śpiewami Brazylijczyków i innych młodych z całego świata. Zdjęcia – na przykład z kąpieli w Morzu Karaibskim – „nasi” na bieżąco publikowali w mediach społecznościowych.

Przyjaciele w Polsce, w której było akurat wtedy nieprzyjemnie zimno, patrzyli na to bardzo tęsknie. Ktoś z nich skomentował, że dzielenie się takimi fotografiami powinno być zakazane jako „mowa nienawiści”. Akurat Zosi i Pawłowi nie starczyło czasu na kąpiel w Morzu Karaibskim, ale zapoznali się bliżej z Pacyfikiem. – Ocean Spokojny nie zachowuje się jak Morze Bałtyckie... Jest o wiele bardziej rwący – ocenia Paweł. – Ja chciałam wejść do tego oceanu do kostek, a okazało się, że weszłam do pasa, bo nagle przyszła większa fala – śmieje się Zosia.

Kawa z drzewa

Zosia Bąk jest uczennicą drugiej klasy w II LO w Rybniku. Paweł Mularczyk z Żor przed rokiem skończył studia, a teraz pracuje jako kierownik hurtowni elektrotechnicznej w Rybniku. Polecieli do Panamy z dużą grupą z Rybnika. W najbardziej egzotyczne miejsce trafiła Zosia. – Anton, gdzie mieszkaliśmy w czasie Dni w Diecezjach, w Google Maps wyglądało jak małe miasteczko. Tyle że tylko część z nas spała u rodzin w samym Anton. Inni trafili na wieś, a jeszcze inni... do dżungli – mówi. Zosia była w tej grupie młodych Ślązaków, która została skierowana właśnie do dżungli w górach. Stojące w niej domki są bardzo ubogie. Najczęściej sklecone z pustaków, a niektóre po prostu ulepione z gliny. A jednak ci, którzy zostali w Anton, często później żałowali, że też nie zostali skierowani do dżungli. Dlaczego? Bo Zosia i inni młodzi Ślązacy, którzy trafili w tę dziką okolicę, doświadczyli największej egzotyki.

– Owoce, które w Polsce mamy z importu, ja widziałam rosnące na drzewach: papaje, pomarańcze, mandarynki, które, jak się okazało, były żółte... Na drzewach rosła też kawa. Ananasy z polskich sklepów mają twardy środek, który zazwyczaj się wycina. Tymczasem w Panamie, kiedy zrywasz ananas z drzewa, to jesz go w całości, oczywiście oprócz skórki. Cały jest miękki i słodki – relacjonuje. Młodzi pili też mleko prosto z kokosów. Można było trafić na miąższ słodki lub kwaśny. Jedli wiele różnych odmian bananów. Gospodarze częstowali ich frytkami z banana pastewnego. Smakowały podobnie jak nasze frytki z ziemniaków. Czy pobyt w dżungli wiązał się z jakimiś zagrożeniami? – Sporo jest tam dzikich psów, ale miejscowi bardzo dbali o nasze bezpieczeństwo. W dżungli zawsze ktoś z nich nam towarzyszył – wyjaśnia Zosia. – Podobno nocą koło domu były małpy. No i wszędzie mrówki. Nigdy wcześniej też nie widziałam tak ogromnych karaluchów – dodaje.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama