Gdy matka Marcelina zakładała szkołę, zapewne nie sądziła, że przetrwa ona dwie wojny światowe, komunę i reformy edukacji.
Mija 110 lat, od kiedy wybrzmiał pierwszy dzwonek w szkole sióstr niepokalanek w Szymanowie. Dziś też dzwoni. I też, jak za dawnych lat, uczennica – dyżurna w granatowym fartuchu obwieszcza światu i koleżankom: oto kończy się lekcja druga i rozpoczyna przerwa. A potem będą kolejne lekcje, i kolejne dni, i kolejne lata pracy szkoły. Zmienia się świat, zmieniają się uczennice. A szkoła trwa i ten dzwonek, ręczny, stary, mosiężny, rozbrzmiewa w zabytkowych klasach, w których uczy się nowoczesnej informatyki i zdaje certyfikaty z angielskiego. Dzwonek to symbol tego, co minione i co jednocześnie współczesne. 110 lat tradycji, wartości, które łączą historię z teraźniejszością. Prosty i skuteczny program. Na wieki.
Zasady matki Marceliny
Przełom XIX i XX wieku. Wykształcona, aktywna, myśląca nowatorsko wdowa i matka postanawia iść za głosem powołania. Zakłada (wraz z towarzyszkami) nowe zgromadzenie zakonne Sióstr Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, zwane po prostu niepokalankami. Maria Marcelina od Niepokalanego Poczęcia NMP, czyli niegdyś Marcelina Darowska z domu Kotowicz herbu Korczak, otwiera nowoczesną szkołę dla dziewcząt w Jazłowcu (obecnie Ukraina). A następnie, w 1908 roku, szkołę w Szymanowie w powiecie sochaczewskim. Kupuje piękny pałac Lubomirskich ze starym ogrodem. To tutaj, przez kolejnych 110 lat, siostry niepokalanki będą kształcić pokolenia młodych kobiet.
Kształcą zgodnie ze „starymi” zasadami sprzed wieku, które, ubrane w nieco inne słowa, mogłyby powiewać na sztandarach współczesnych pedagogów. Oto fragment słów matki Marceliny o kształtowaniu dziecka: „Zatarcie charakteru, nieodpowiedzenie zdolnościom, zniszczenie indywidualności, typu, niepodążanie drogą swoją – jest niewiernością, jest rozminięciem się z przeznaczeniem, jest nieszczęściem”. Gdy współcześni pedagodzy krzyczą o „nowoczesnym modelu wychowania”, które stawia na umiejętność myślenia, wolność w rozumowaniu i szacunek do indywidualności, być może nawet nieświadomie przywołują matkę Marcelinę i jej wizję kształtowania młodych.
Powróćmy jednak do szkoły. Tej sprzed 110 lat. Wtedy rozpoczynało w niej naukę 50 panien z tzw. dobrych domów. Miały znać języki, biegle rachować, grać na instrumentach, być sprawne fizycznie, kochać Boga i ojczyznę. Plan idealny. I miejsce idealne: dość blisko Warszawy, ale jednocześnie w ciszy mazowieckich pól. Szkoła otoczona murem, który ograniczał hałas i niepotrzebne bodźce. Wszytko po to, by wychowanka, gdy przyjdzie dorosłość, miała uformowane korzenie i mogła świadomie, a nawet z przytupem, iść w świat.
Dziś w szkole sióstr uczy się ok. 80 dziewcząt, właściwie z całego kraju. Większość mieszka w szkolnym internacie, niektóre dojeżdżają. Zwykłe dziewczyny. Pod granatowymi fartuszkami – T-shirty znanych firm, modne w tym sezonie spódniczki ołówkowe. Włosy związane, makijażu brak. Czego oczekują od szkoły? Dobrego poziomu, warunków do nauki i atmosfery, która sprawia, że dawne wychowanki niepokalanek co roku przybywają do Szymanowa. Nie przyjeżdża się przecież do szkoły, której się nie kochało.
Kto do Szymanowa?
Siostra Bogna, dyrektorka szkoły, też jest jej absolwentką. Kończyła liceum w latach 90. ubiegłego wieku. Dużo się od tego czasu zmieniło?
– O, wtedy było więcej uczennic. Czasem było głośno jak w ulu. Internat był dla niektórych dziewcząt trudnym doświadczeniem: w salach mieszkało po kilkanaście osób. Niemniej samą atmosferę w szkole wspominam dobrze, poziom nauczania był wysoki, z koleżankami mamy kontakt do dziś – opowiada s. Bogna, oprowadzając po szkole. Wieloosobowych sal sypialnych już nie ma. Dziewczyny w internacie śpią w pokojach kilkuosobowych. No i łatwiej kontaktować się im z rodzinami, koleżankami i kolegami – bo przecież są komórki i internet.
– Tyle że w naszej szkole komórki są dostępne dopiero po lekcjach. A młodsze dziewczęta mają do nich dostęp do godziny 22. I to na wyraźną prośbę rodziców. Po prostu lepiej się wyspać, niż siedzieć na telefonie do północy... – śmieje się s. Bogna.
Najskuteczniejsza promocja szkoły to metoda poczty pantoflowej. – Wychowanki opowiadają o nas. Często jest też tak, że do szkoły chodziła mama lub ciotka, więc chce iść kolejna dziewczyna z rodziny. Tu nie trafiają osoby przypadkowe lub zmuszone przez rodziców. Przychodzą do nas te dziewczęta, które po prostu chcą. Chcą się uczyć, chcą się przyjaźnić i chcą przez te kilka lat przeżyć swoje życie nieco inaczej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.