Kraj nielicznych misjonarzy

Ilu księży brakuje na misjach? – Mnóstwo. W archidiecezji Kasama w Zambii, w której pracuję, przed 30 laty było 45 księży. A dzisiaj jest ich 43, choć katolików jest trzy razy więcej niż wtedy, a kaplic dwa razy więcej.



Poza tym w miejscach, gdzie liczba księży spada, tam wspólnoty katolickie powoli przekształcają się w protestanckie. Bo świeccy są tam zostawieni sami sobie. Próbują rozwijać się duchowo, czytają Biblię. Ale nie mają kogoś, kto by im wytłumaczył ewentualne wątpliwości, brakuje im pasterza. Jak można oczekiwać, że będą dobrze rozumieli sakramenty Komunii i spowiedzi, skoro mają okazję do wyspowiadania się raz na dwa, trzy lata?

A czy ten katolik z buszu, ze skrawkiem materiału na biodrach, jest inny od tego katolika pod krawatem, w garniturze i ślicznych butach, który mieszka w Europie? Nie! Nie ma żadnej różnicy, to są dzieci tego samego Boga. I tak samo potrzebują opieki duchowej.

Dlaczego więc Polacy są tak mało zainteresowani misjami? Może z powodu niedokładnie rozumianej tolerancji? Myślenia w stylu: „Skoro Pan Bóg może zbawić wyznawców innych religii, to po co w ogóle się męczyć i ich nawracać”?

– Człowiek, który kieruje się szczerym sercem, może dojść do Boga, nie będąc chrześcijaninem. Ale to nie znaczy, że nie mamy mu głosić Ewangelii. My, niestety, zamknęliśmy chrześcijaństwo za wysokim murem. I tak sobie na niego patrzymy, polerujemy go, cieszymy się nim. Budujemy piękne świątynie, żeby móc się samemu w nich zebrać. Tymczasem Kościół, który nie jest otwarty na zewnątrz, umiera! Sam siebie oszukuje! Kościół musi być otwarty na zewnątrz. Pan Jezus nie bez powodu podkreśla, że w niebie będzie większa radość z tej jednej owieczki, która się odnalazła gdzieś daleko, niż z tych 99, które stoją bezpiecznie w zagrodzie.

Benedykt XVI mówi, że misje to szczególne zadanie, a nawet obowiązek Kościoła w Polsce. Apeluje, żebyśmy zapewnili naszym misjonarzom oparcie duchowe i wystarczającą pomoc materialną. Czy nowe Dzieło Pomocy „Ad gentes” może rozwiązać problemy?

– Ono jest absolutnie konieczne. Polacy są świetnym materiałem na misjonarzy. Mamy dużą łatwość nawiązywania kontaktu z ludźmi, tą naszą słowiańską gościnność i jowialność. Jednak polskim misjonarzom brakuje czegoś bardzo istotnego: zaplecza. Misjonarze z innych państw dzięki funduszom swoich rodaków bez problemu stawiają przy każdej swojej misji szkołę i szpital. To też jest potrzebne, bo nie można głosić królestwa Bożego głodnym ludziom. Oni są często tak biedni, że długo oszczędzają nawet na benzynę dla księdza. A 80 kilometrów jazdy po buszu do odległej kaplicy zabiera 20 litrów benzyny, wartej 60 zł. Jednak niezbędny jest też jeszcze jeden rodzaj zaplecza w kraju.

Jaki?
– Zaplecze modlitewne. Misjonarz musi mieć świadomość, że są gdzieś tam ludzie, którzy go wspierają. Że grupa młodzieży, babć albo dzieci regularnie poświęca mu swoje zdrowaśki. I musi mieć z tą grupą jakiś bezpośredni kontakt. Włosi i Hiszpanie mają takie grupy wsparcia dla każdego, konkretnego misjonarza. Właśnie to pozwoli misjonarzowi przetrwać na misjach bardzo trudne chwile.



***


Ks. Andrzej Halemba - pracuje na misjach w Zambii. Tłumaczył na język ludu Mambwe Nowy Testament, jest też autorem słownika mambwe-angielskiego. To największy słownik w Afryce środkowej. Zebrał i opisał w językach mambwe i angielskim także bajki, które jeszcze pamiętają starzy ludzie z buszu. Bez niego uległyby one zapomnieniu, z ogromną szkodą dla tradycji i historii Zambii. Pochodzi z Chełma Śląskiego.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8