Ludzie zamknęli probostwo i pilnują go dzień i noc. Nie wpuszczają nowo mianowanych duszpasterzy. „Ksiądz Grzegorz jest nasz” – napisali na transparencie. Mylą się. Ksiądz należy do Kościoła.
W przedsionku tamtejszego kościoła spotykam pana w średnim wieku. Maluje lamperię w wymyślne wzorki. – Wie pan, może lepiej o tym nie mówić – zastanawia się. Gdy mówię o Miasteczku, ożywia się. – A tak, słyszałem! Nawet powiedziałem w domu, że na drugi Bolesław się zanosi – mówi z gorzkim uśmiechem. Przyznaje, że z tamtej sprawy nic dobrego nie wynikło. Przyjęło się, żeby o tym nie mówić – opowiada. Nic dziwnego. Rana była głęboka, bo ludzie wówczas nawet za widły i siekiery chwycili. – Nie z czynów, ale ze słów dochodzi do najgorszych nieporozumień. A tu padły niewłaściwe słowa – kiwa głową mój rozmówca.
Ciekawa rzecz, że dziś każdy zagadnięty mieszkaniec wsi zaczyna podobnie: „O tym się nie mówi”. Tak jakby ceną osiągniętego spokoju było milczenie. Cisza pokrywa bolesne wypadki i to, że ludzie dziś wierzą w Tego samego, ale nie tak samo.
Na ławce przed odrapanym blokiem w Bolesławiu siedzi staruszka w chustce na głowie. – Wtedy, wie pan, to się u nas nawet gromnicami bili – szepcze wstydliwie. Potem ze schyloną głową i już jakby do siebie mówi: – Takiej walki Bóg nie przyjmuje. Trzeba jeden drugiemu rękę podać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.