Nie wiemy ilu ich jest. Zapewne każdego dnia więcej. Z sytej Europy, męczeńskiej Azji, żyjącej w biedzie Afryki czy pełnych kontrastu Ameryk. Kiedyś - miejmy nadzieję - i my do ich grona dołączymy.
Padłeś? Powstań
Ojciec Augustyn Pelanowski w książce „Umieranie ożywiające” pisze, że trudniejsze od umierania fizycznego jest umieranie z dnia na dzień. Dla braci, żony, dzieci, wspólnoty. Czy ono przygotowuje na spotkanie ze śmiercią fizyczną? – pytam brata Tomasza. ¬– Tak. Z całą pewnością. Śmierć przychodzi każdego dnia. Tak jak niebo przychodzi już teraz. Pan Bóg daje nam już teraz możliwość przechodzenia ze śmierci do życia. Jak? Przez pokorę, zdolność wejścia w odrzucenie. Świetnie pokazuje to historia św. Franciszka. Kapituła namiotów, nieprawdopodobna liczba pięciu tysięcy braci skupionych wokół Biedaczyny. I nagle powstaje pękniecie: jego bracia (nie obcy – bracia!) mówią: nie chcemy żyć według reguły, którą napisałeś, nie chcemy byś nam przewodniczył. Kim jesteś? Mamy ludzi po Sorbonie. A ty? I co robi odrzucony Franciszek? Pisze „Pieśń o radości doskonałej”. Czym jest ta radość, pyta go brat, a Franciszek wyjaśnia, że jeśli dojdą do klasztoru, a odźwierny nie otworzy im bramy, zostawi zziębniętych na śniegu, a potem zelży obu, oskarży o zbójeckie zamiary oraz sponiewiera, a oni przyjmą to pogodnie, myśląc o mękach Jezusa – będzie to właśnie radość doskonała.
– No dobrze, a jak ma wyglądać brata pogrzeb? – pytam. – Ma być świętowaniem tego, że znalazłem się w Ojcu. Widziałem takie pogrzeby na drodze neokatechumenalnej. Trumnie towarzyszy procesja śpiewająca pieśni o zmartwychwstaniu. Gdy spuszcza się ją do grobu, śpiewa się „Credo”. Słowa „wierzę w ciała zmartwychwstanie” brzmią wówczas niesamowicie wyraziście. Bracia długo stoją i śpiewają. Nic dziwnego. Zaczyna się życie. Pamiętam jeden z pogrzebów. Na miejskim kąpielisku utopił się chłopak. Gdy w czasie Mszy jego ojciec wstał i zaśpiewał psalm: „O Panie, moje serce nie ma już pretensji”, po plecach chodziły ciarki. Ufam, że Pan Bóg zastanie mnie w momencie powstającym. Jest genialna opowieść Ojców Pustyni. Do jednego z nich przyszedł młodzieniec: „Abba, upadłem”. „To powstań” – usłyszał. Niebawem znów zapukał do drzwi starca. „Znów upadłem”. „To powstań”. Gdy sytuacja powtórzyła się kilka razy, nowicjusz nie wytrzymał: „Mam dość! Ile razy mam tak powstawać?”. „Tyle razy, by Chrystus, gdy przyjdzie, zastał cię powstającym”. Padłeś? Powstań. Nie, nie. To nie jest reklama napoju Powerade.
Józef Wolny /Foto Gość
– Jak ma wyglądać mój pogrzeb? Ma być świętem – opowiada brat Tomasz Regiewicz. Na zdjęciu z ikoną zmartwychwstania.
Taniec śmierci
Na ogromnym obrazie w klasztorze dominikanek w Świętej Annie trwa taniec śmierci. Wirują szkielety i ludzie. Nie ma już księcia, biskupa czy zwykłego chłopa. Wszyscy są równi. – Wobec śmierci jesteśmy bezradni jak dzieci – opowiada siostra Józefa, dominikanka. – Ale wprost z Krzyża Chrystusa, w podarunku otrzymujemy „pakiet oswajania śmierci”, zawierający nadzieję Życia nie z tej ziemi. Dzieje się to przez moc Eucharystii, w obecności Maryi broniącej „nas grzesznych teraz i w godzinę śmierci naszej”. Jak odebrać ten Dar? Jak to jest praktycznie? – Kilkanaście razy towarzyszyłam osobom, które umierały. Wobec tej tajemnicy czułam się zawsze jak mały Dawid z procą przed potęgą Goliata – mówi siostra. – Wiele lat byłam infirmerką – siostrą opiekującą się w klasztorze chorymi. Wiadomo, że dla chorych przychodzi kiedyś kres. Te doświadczenia uczyły mnie wchodzenia w misterium umierania. Bo umieranie to misterium. Jak narodziny. I tak jak przy narodzinach potrzebna jest położna, tak najbliżsi przy umieraniu. Przy „narodzinach dla nieba” powinny być inne osoby, kapłan, bliscy – którzy wezmą za rękę i pomogą przejść na druga stronę. To niesamowicie ważne! Pozostawiamy najchętniej misterium śmierci szpitalom i zakładom pogrzebowym. Czy to jest w porządku? Przecież Jezus mówi: „Czuwajcie! Nie bójcie się – przyjdę jako Oblubieniec”. Mawiamy: „Jakie życie, taka śmierć”. Coś w tym jest... Czy będzie spokojnie myślał o śmierci ten, kto całe życie uciekał od tematu wieczności, kto żył z dala od Światła? Jego niepokoje zagłuszą go, a śmierć może być chaotyczna.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Leon XIV do abp Wachowskiego: będą cię poznawać nie po słowach, ale po miłości
"Gdy przepisywałam Pismo Święte, trafiałam na słowa, które odniosłam do siebie, do swojego życia".
Nikt nie jest powołany do rozkazywania, wszyscy są powołani do służenia.