Zimowe wyjazdy parafialne. Wikary i proboszcz zabrali swoje dzieci na potkanie ze sobą i Panem Bogiem.
Organizatorzy muszą się nagłowić, żeby było tanio. I to bez wyjątku wszystko: zakwaterowanie (domy zakonne, prywatne kwatery znajomych), przejazd (litościwy przewoźnik albo kolej państwowa), atrakcje (targowanie się o zniżki na karnety narciarskie, wynajęcie sali sportowej po wstawiennictwie miejscowego proboszcza, grupowe wejścia na basen czy kręgielnię), wyżywienie (żebranina u hurtowników albo w Caritas), obsługa (wolontariat pań: Magdy, Lucyny, Bożeny – parafianek gotujących smacznie i tanio, no i pan Krzysztof – znajomy instruktor narciarski).
Gdy już dojdzie do samego wyjazdu, czasami uczestnicy mają do zapłacenia minimalne kwoty za pięć czy sześć dni pobytu. Jeśli są do wykorzystania parafialne fundusze z dzieł charytatywnych – to dobrze. Jeśli nie ma? Nic nie szkodzi. Ksiądz dzieli się swoim groszem, wspierając tych, dla których nawet symboliczna opłata za wyjazd to dwa tygodnie życia całej rodziny. Byle tylko pojechali. Czemu im tak bardzo na tym zależy?
Parafia jak młoda rodzina
– Duszpasterzowania nie chcę ograniczać wyłącznie do sprawowania kultu i katechizacji. Zresztą wydaje się, że z tym Kościół w Polsce nieźle sobie radzi – zauważa ks. Jarosław Żmuda, proboszcz niewielkiej świdnickiej parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. – Wciąż jednak brakuje i ludzi, i środków materialnych, które pozwoliłyby na organizację czasu wolnego dzieci i młodzieży – podkreśla i porównuje życie swojej parafii do młodej rodziny:
– Tak jak w rodzinie tak i w Kościele najpierw myślimy o tym, co wydaje się najbardziej konieczne. To znaczy? Młoda rodzina myśli najpierw o domu. My, młoda wspólnota rodzin, także. Mamy przecież do wyremontowania kościół. Planujemy jego wystrój. Szukamy pieniędzy na wykonanie prac – wylicza i dalej rozwija swoją myśl. – Dobrze jednak wiemy, że nie potrzebujemy tylko kościoła, salek, biur i korytarzy, ale także przestrzeni i czasu, gdzie moglibyśmy stawać się uczniami Chrystusa. A z tym nie można czekać do zakończenia prac budowlanych.
A za deklaracją idzie konkret. Spośród dwudziestu sześciu dni urlopu, jaki należy mu się jako pracownikowi Świdnickiej Kurii Biskupiej, kilkanaście oddaje swoim parafianom.
I tak młody proboszcz podejmuje kolejne próby budowania tożsamości nowej parafii. Nie jest to łatwe. Jego parafia została wydzielona z parafii katedralnej. Piękny kościół biskupi kusi wielu swoim majestatem i niepodobna konkurować z jego wartością estetyczną. Dlatego do skromnego kraszowickiego kościółka uczęszcza zaledwie trzysta osób (parafia liczy tysiąc pięćset mieszkańców).
– Zafundowaliśmy sobie, czyli parafii, luksus „urlopu“ w Rzeczce – wyjaśnia ideę zimowiska zorganizowanego dla dzieci. – Jest to dla nas takim samym szczęściem, jakiego doświadczają rodzice, którzy rezygnują z własnego wypoczynku, chcąc go zapewnić swoim dzieciom – dopowiada.
Nareszcie sami ze sobą
Jest młody, więc ma wiele sił i pomysłów. Nie chce ich marnować, dlatego zaraz po zakończeniu kolędy zaprosił swoją dwudziestosiedmioosobową grupę młodzieży do Kudowy. – Jestem pewien, że w pewnym sensie jeden taki wyjazd daje nam więcej niż rok katechezy – mówi ks. Marcin Dolak, wikariusz parafii pw. Trójcy Przenajświętszej w Jedlinie Zdroju.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).