„Zero tolerancji” wg św. Pawła

Dialog można prowadzić z człowiekiem. Z każdym. Nie dyskutuje się tylko z diabłem. Taką metodę zastosował Paweł na Cyprze.

Reklama

Port w Salaminie

Wjeżdżamy w strefę buforową. Można tu odnieść wrażenie, że Cypr to jedne wielkie koszary. Ogrodzone zasiekami i wieżami kontrolnymi tereny brytyjskie i ONZ mają stanowić zaporę w sytuacji ewentualnego wznowienia konfliktu. Droga prowadzi nas w końcu do... punktu granicznego. Kontrola paszportów przez cypryjskich Greków, potem Turków. Musimy wykupić nowe ubezpieczenie na samochód, bo to z Południa tutaj jest tylko bezużytecznym papierkiem. W środku państwa członkowskiego Unii Europejskiej!

Jedziemy tam, bo w tureckiej części leży starożytna Salamina (Salamis) z portem, do którego przybili Paweł i Barnaba. Ten drugi zresztą pochodził właśnie z tego miasta, kiedyś najważniejszego na Cyprze. Trzeba zaopatrzyć się w nową mapę, bo greckie nazwy na mapach z Południa tutaj po prostu nie istnieją, zastąpione przez tureckie. Tylko Salamina jest wyjątkiem, ze względu na turystów.

„Gdy przybyli do Salaminy, głosili słowo Boże w synagogach żydowskich”, zanotował św. Łukasz, autor Dziejów Apostolskich. To zapewne zgodnie z zasadą, że najpierw trzeba głosić Ewangelię synom Izraela. Poza tym Barnaba znał tutaj wszystkich jeszcze z podwórka, więc łatwiej było nawiązać kontakt z ludnością. Barnaba jest trochę pomijany w tradycji zachodniej. Trochę zapominamy, że to on właśnie umożliwił nawróconemu Szawłowi spotkanie z Apostołami, a przynajmniej z Piotrem i Jakubem, w Jerozolimie. Wszyscy bali się Szawła, nie dowierzając do końca temu, co się stało. Barnaba miał wśród nich wielki autorytet, bo, jak mówią Dzieje Apostolskie, „był bowiem człowiekiem dobrym i pełnym Ducha Świętego i wiary”. Sprzedał wcześniej swój majątek, a pieniądze przekazał Apostołom na rzecz ubogich. I to on właściwie był początkowo liderem I wyprawy misyjnej.

Na Cyprze św. Barnaba (Varnavas) jest głównym patronem, czczonym przez chrześcijańskich Greków z Południa. Nie wiedzieliśmy nawet, że trafimy tu... dokładnie w wigilię dnia patrona wyspy. Tego dnia wieczorem przyjadą pielgrzymi greccy, nazajutrz od rana zjawią się ponownie. A my wraz z nimi.

Celebracja pod napięciem

– Całowaliście już ikonę Varnavas? – Lafki i Maria zachęcają nas, żeby stanąć w kolejce do świętego. Przyjechały tu z Nikozji, trzymają świece podczas całej długiej uroczystości. Do sanktuarium przyjechały setki pielgrzymów z Południa. Z dala od współczesnej Salaminy i starożytnych ruin znaleziono – według tradycji – grób św. Barnaby. Cypryjski Kościół starał się wtedy o autonomię. I pewien arcybiskup miał ponoć sen, w którym anioł pokazał mu, gdzie ma szukać grobu Apostoła. „Znajdziesz pod drzewem chlebowym”. Duchowny posłuchał i rzeczywiście, znalazł grób. Tyle tradycja, ale od wieków właśnie tutaj, jak wierzą prawosławni, spoczywają szczątki towarzysza św. Pawła.

W kościele zaczyna się nabożeństwo. Chrystos, prawdopodobnie diakon, od ponad godziny kroi przyniesiony przez pielgrzymów chleb. – To prezent dla św. Barnaby – tłumaczy Maria. – Po liturgii każdy może wziąć kawałek – dodaje z uśmiechem. Skupienie pojawia się na twarzach wiernych. I donośny śpiew porywa wszystkich zebranych. Mam czasami wrażenie, jakby to było spotkanie wspólnoty neokatechumenalnej, bo niektóre pieśni przypominają klimaty Drogi. Liturgii przewodniczy tajemniczy patriarcha Gabriel. Tajemniczy, bo poza uczestnikami święta nikt potem na Południu nie rozpoznawał duchownego. Lefki natomiast mówi, że znają go tu wszyscy. – Znacie opowieść o trzech braciach? – pyta. No ba, jeszcze wczoraj czytałem ją z wypiekami na twarzy. – Trzech braci było księżmi, potem musieli stąd uciekać przed Turkami. Dwóch z nich nie żyje, tylko Gabriel został. I on tu przyjeżdża i modli się o wyzwolenie tej części Cypru od Turków – ścisza głos, bo „patriarcha” całuje właśnie w tej intencji ikonę Barnaby. – Potem można do niego podejść i ucałować go w pierścień, – Maria schyla głowę i dodaje: – wtedy spłynie na was wielka łaska przez tego człowieka. Kościół otoczony jest tureckimi policjantami. Pierwszy zaczepiony przez nas pielgrzym także okazuje się mundurowym „po cywilu”, ale prawdopodobnie greckim. Dużo czasu zajmuje mu porozumiewanie się z „ważnymi czynnikami”, czy może wpuścić dziennikarzy do kościoła. Każda ze stron ma powody do nadwrażliwości i ostrożności... Niestety. – Turcy robią nam problem z przyjazdem tutaj, ale my się nie zrażamy i pielgrzymujemy – mówią greccy pielgrzymi.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama