O sytuacji białoruskiego Kościoła greckokatolickiego opowiada archimandryta o. Sergiusz (Gajek).
Andrzej Grajewski: Białoruski Kościół greckokatolicki jest najmłodszą wspólnotą katolicką, jaka powstała na terenie b. Związku Sowieckiego?
Ojciec Sergiusz (Gajek): Oczywiście nie. Na Białorusi jesteśmy przecież dziedzicami wielkiej tradycji, która została zapoczątkowana unią brzeską w 1569 r. Miała ona olbrzymie znaczenie dla duchowego życia tych terenów. Pod koniec XVII wieku znaczna część mieszkańców Białorusi (szacuje się, że nawet 80 proc.) należała właśnie do Kościoła greckokatolickiego, u nas tradycyjnie nazywanego Cerkwią unicką.
Ale został on zlikwidowany przez carat po Soborze Połockim w 1839 r.
Nie uznajemy legalności tego pseudosoboru. Władza świecka nie ma mocy likwidować struktur kanonicznych. A włączenie struktur greckokatolickich do prawosławia dokonało się na podstawie dekretu cara Mikołaja I. Dlatego uważamy, że dwie diecezje, które istniały wtedy, tzw. litewska i połocka, kanonicznie są impeditae, sed non extinctae, czyli przeszkodzone, ale nie wygasłe.
Faktycznie jednak tego Kościoła od 1839 r. nie było.
Ale jego wierni nie zniknęli. Nie wszyscy poddali się aneksji do prawosławia. Tzw. uporstwujuszczij narod, czyli wierni tego Kościoła, zwłaszcza na Grodzieńszczyźnie, długo stawiali opór, bojkotując udział w życiu prawosławnych parafii. Wydany przez cara Mikołaja II w 1905 r. dekret tolerancyjny pozwalał unitom wrócić do Kościoła katolickiego, ale wyłącznie do obrządku łacińskiego. Nie było więc wtedy możliwości odnowienia struktur unickich. Jednak wiele parafii łacińskich, niegdyś unickich, świętuje do dziś według unickiej tradycji np. uroczystość św. Jozafata. (26 września, czyli 16 września według kalendarza juliańskiego).
Możliwość odnowienia działalności Kościoła unickiego pojawiła się w Polsce w okresie międzywojennym.
Był to okres tzw. neounii. W latach 20. na terenach zachodniej Białorusi, które po traktacie ryskim pozostały w granicach II Rzeczypospolitej, odnowiono 30 parafii neounickich. Podporządkowano je władzy biskupów ordynariuszy łacińskich diecezji pińskiej, wileńskiej i podlaskiej. (Na Podlasiu działało 10 parafii neounickich). Ważnym duchowym centrum tego odradzającego się Kościoła była misja jezuicka w Albertynie pod Słonimem. W Watykanie była traktowana jako swoisty „poligon duchowy” do przygotowania działań misyjnych na terenie Związku Sowieckiego. Miały być one prowadzone w obrządku wschodnim.
Ale odrodzenie Kościoła greckokatolickiego na Białorusi wywołało opory władz polskich…
To prawda. Obawiano się, aby parafie neounickie nie stały się ośrodkami przebudzenia narodowego Białorusinów. Oczywiście liturgia sprawowana była wtedy w języku staro-cerkiewno-słowiańskim, ale kazania były w języku białoruskim. Spór dotyczył także zwierzchnictwa nad parafiami neounickimi greckokatolickiego metropolity lwowskiego abp. Andrzeja Szeptyckiego. Warszawa była temu przeciwna. Ten spór został rozwiązany w 1931 r., kiedy Stolica Apostolska mianowała dla tego terenu wizytatora apostolskiego – ks. Mikołaja Czarnieckiego, redemptorystę, przyszłego błogosławionego. Pełnił on jednak funkcje bardziej liturgiczne aniżeli administracyjne. W 1939 r., po zajęciu tych terenów przez ZSRR, metropolita Szeptycki zorganizował synod i powołał egzarchaty dla Wielkiej Ukrainy, Rosji i Białorusi. W takich okolicznościach w 1940 r. egzarchą dla Białorusi został ks. Antoni Niemancewicz, jezuita działający w Albertynie. Ujawnił się dopiero w 1942 r. wobec administracji niemieckiej, po zajęciu tych terenów przez III Rzeszę. W sierpniu 1942 r. został aresztowany przez gestapo i zmarł z wycieńczenia w areszcie w 1943 r. Później wszystkie struktury greckokatolickie na Białorusi zostały zniszczone. Wiara przetrwała jedynie w środowisku niektórych rodzin.
Okres po 1939 r. to także czas męczeństwa heroicznych białoruskich greckokatolickich duszpasterzy, marianów: archimandryty Fabiana Abrantowicza, archimandryty Andreja Cikoty, a także czas świadectwa na zesłaniu w sowieckich łagrach o. Jazepa Hermanowicza i o. Antoniego Podziawy. To wszystko było duchowym przygotowaniem odrodzenia.
Kiedy nastąpiło odrodzenie?
W latach 80. nowe pokolenie Białorusinów, zafascynowane historią i szukające własnej tożsamości narodowej i religijnej, zaczęło odkrywać unickie korzenie. Pod koniec lat 80. zaczęły napływać pierwsze petycje do Jana Pawła II z prośbą o odnowienie Kościoła greckokatolickiego i mianowanie biskupa. W samym Mińsku taką petycję podpisało co najmniej półtora tysiąca ludzi. W 1990 r. w stolicy Białorusi została zarejestrowana pierwsza parafia greckokatolicka, nieco później parafie w innych miastach. W 1993 r. zostałem wysłany na Białoruś jako wizytator apostolski. Do rangi archimandryty zostałem podniesiony trzy lata później. Władze białoruskie uznały moją obecność, ale Stolica Apostolska nie podjęła rejestracji żadnego centrum naszego Kościoła. Rejestrowane są jedynie poszczególne parafie, które według prawa państwowego działają autonomicznie.
W latach 90. pojawiała się idea, aby parafie greckokatolickie na Białorusi podporządkować biskupom łacińskim…
Taka myśl pojawiła się w głowach pewnych ekumenistów w połowie lat 90. W 1996 r. dyskusje w tej sprawie przerwał kard. Kazimierz Świątek, który opowiedział się przeciwko takiemu rozwiązaniu i był zwolennikiem oddzielnej organizacji duszpasterstwa białoruskiego Kościoła greckokatolickiego. Może nie wszyscy unici na Białorusi go lubili, ale ta ważna decyzja była jego zasługą.
Ile parafii wchodzi w skład wizytatury apostolskiej na Białorusi?
Obecnie mamy zarejestrowanych 15 parafii, a kolejnych 14 jest w trakcie rejestracji. Nasze parafie są położone na całej Białorusi, ale generalnie jesteśmy obecni w dużych miastach. Największym skupiskiem jest Mińsk, gdzie są 4 greckokatolickie parafie. Szacuje się, że do naszego Kościoła należy ok. 30 tys. wiernych.
Wiernymi są głównie Białorusini?
Tak, ale są to Białorusini różnego pochodzenia – białoruskiego, rosyjskiego czy nawet tatarskiego lub polskiego. Językiem liturgicznym jest białoruski, ale czasem odprawiamy liturgię w staro-cerkiewno-słowiańskim. Poza tym jest u nas grupa Ukraińców, którzy znaleźli się na Białorusi w ciągu ostatnich lat, i dla nich odprawiamy liturgię w języku ukraińskim. Przychodzą także wierni rosyjskojęzyczni, ale liturgię dla nich sprawujemy po białorusku.
Jak wyglądają relacje z katolikami obrządku łacińskiego?
Ogólnie są dobre. Biskupi rzymskokatoliccy okazują nam wiele pomocy duszpasterskiej. W niektórych miejscach korzystamy z gościny w łacińskich świątyniach, ale np. w Mińsku w naszej kaplicy jest parafia rzymskokatolicka. Oczywiście są na Białorusi regiony, gdzie wierni Kościoła rzymskokatolickiego mało o nas wiedzą.
Czy zdarzają się przypadki, że przychodzą do Was wierni z Kościoła prawosławnego?
Przychodzą ludzie, którzy w Kościele prawosławnym byli ochrzczeni i nic poza tym. Trudno ich więc nazwać świadomymi członkami Kościoła prawosławnego. Bardzo rzadko się zdarza, aby ktoś z praktykujących prawosławnych do nas przyszedł. Staramy się także docierać do prawosławnych, którzy przystąpili do jedności z Kościołem katolickim, a więc jurydycznych grekokatolików, włączonym w duszpasterstwo rzymskokatolickie.
Ilu kapłanów pracuje w wizytaturze?
Obecnie 18, w tym trzech zakonników, którzy uczyli się na Ukrainie. Pozostali studiowali w Drohiczynie, a później w Iwano-Frankiwsku, Drohobyczu, niektórzy na Zachodzie. W ostatnich latach wyświęciliśmy 5 nowych kapłanów. To nie zaspokaja naszych potrzeb, ale wszyscy pracujący u nas księża są obywatelami Białorusi. Zresztą nikogo z zagranicy nie możemy zapraszać, gdyż wizytatura apostolska nie jest zarejestrowana i nie ma takich uprawnień.
Jak odnosi się do Was hierarchia prawosławna?
Na poziomie, powiedziałbym, życiowym stosunki są poprawne. Prawosławni hierarchowie przyjęli do wiadomości fakt, że istniejemy.
A władze państwowe?
Uznają wizytatora apostolskiego i zarejestrowali 15 parafii. Ja wchodzę do Konsultacyjnej Rady przy Pełnomocniku ds. Religii. Natomiast istnieje cały szereg biurokratycznych trudności, powodujących, że proces dalszych rejestracji bardzo się wydłuża.
Czy można powiedzieć, że Kościół greckokatolicki buduje świadomość narodową Białorusinów?
Z pewnością ma w tym żywy udział. W tym roku obchodzimy 500. rocznicę przetłumaczenia Biblii przez Franciszka Skarynę na język białoruski. To dobra okazja do pogłębionej refleksji nad tradycją białoruskojęzycznej ewangelizacji. Oczywiście to także wezwanie do ewangelizacji kultury oraz spotkania z białoruskim prawosławiem. Mam nadzieję, że na poziomie działań społecznych czy charytatywnych, ale i przedsięwzięć religijnych (takich jak np. wspólne wyjazdy młodzieży do Taizé), uda nam się zbudować dobre relacje z prawosławnymi. •
Archimandryta Sergiusz (Gajek) - marianin, zwierzchnik białoruskiego Kościoła greckokatolickiego. Urodził się w Łyszkowicach pod Łowiczem. Studiował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i w Papieskim Instytucie Studiów Wschodnich w Rzymie, gdzie w 1983 r. uzyskał doktorat w zakresie Kościelnych Nauk Wschodnich. W latach 70. pomagał wspólnotom Kościoła podziemnego na Słowacji, a w końcu lat 80. był zaanagażowany w pomoc duszpasterską wspólnotom chrześcijańskim w ZSRR. W 1993 r. Jan Paweł II mianował go wizytatorem apostolskim dla grekokatolików na Białorusi. W 1996 r. został archimandrytą, a w 1997 r. konsultorem Kongregacji ds. Kościołów Wschodnich. Autor wielu prac naukowych z teologii ekumeniczno-porównawczej oraz teologii Kościołów wschodnich.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.