O mistyce i emocjach w liturgii, „Barce” śpiewanej podczas Mszy oraz wysiłku wyciszenia mówi ks. Adam Kozak, referent diecezji gliwickiej ds. muzyki kościelnej.
Trudno sobie jednak wyobrazić nasze kościoły bez popularnych piosenek oazowych i innych ruchów religijnych. Wśród nich jest wiele wartościowych utworów, które ukształtowały pobożność kolejnych pokoleń.
Piosenka ma swoje miejsce w Kościele, ale nie w liturgii. Ona oddziałuje przede wszystkim na sferę emocji i dlatego bardziej przemawia na przykład do dzieci. Kościół to przewidział i dlatego w dyrektorium o Mszach z udziałem dzieci z 1973 roku pozwala na dopasowanie takiej liturgii do zdolności i percepcji dzieci. Można więc stosować specjalnie dla nich dobrane czytania, modlitwy eucharystyczne, a także śpiewy. Trzeba jednak pamiętać, że Msza z udziałem dzieci jest wtedy, gdy uczestniczą w niej dzieci i nieliczni dorośli, a nie wtedy, gdy jest nawet setka dzieci, ale dorosłych osób jest kilka razy więcej.
Czy według tego prawodawstwa jest w liturgii miejsce na „Barkę” albo „Czarną Madonnę”?
Św. Jan Paweł II o „Barce” mówił, że jest pieśnią oazową. A oaza w najgłębszej swej istocie jest ruchem głęboko liturgicznym. Świadectwem tego jest chociażby śpiewnik „Exultate Deo”. To świetny dorobek ruchu oazowego, owoc umiłowania liturgii. W październiku wyszła nowa instrukcja Episkopatu Polski o muzyce kościelnej, gdzie przypomniano, że mamy cztery rodzaje tej muzyki: religijną, kościelną, sakralną i liturgiczną. O ile każda muzyka sakralna, kościelna i liturgiczna jest religijna, to już nie każda muzyka religijna jest liturgiczna. „Barka” jest pieśnią religijną, ale nie liturgiczną. Można ją jednak zaśpiewać po Mszy św., którą kończy błogosławieństwo i rozesłanie. Warto przy tym pamiętać, że poza liturgią eucharystyczną czy sprawowaniem sakramentów mamy jeszcze wiele innych miejsc, gdzie można wykorzystać piosenki religijne – np. podczas okresowych nabożeństw, katechez, pielgrzymek. Tymczasem wytworzył się niedobry zwyczaj, że wszystko łączymy z Mszą św. i wprowadzamy jakikolwiek repertuar. Trzeba dostosować repertuar do okoliczności: czy to jest liturgia, czy inna forma pobożności.
Kto tak naprawdę jest odpowiedzialny za kształt liturgii w parafii, bo przyglądając się różnym praktykom można mieć wątpliwości: proboszcz, organista czy ten, kto ma mikrofon?
Ostatecznie odpowiedzialny jest celebrans. Ta odpowiedzialność obejmuje cały przebieg liturgii, przygotowanie śpiewów, służby liturgicznej i homilii, którą powinien on sam wygłosić, a nie ksiądz przychodzący w tym momencie z zakrystii. Proboszcz ma prawo dostosować pewne elementy liturgii do okoliczności duszpasterskich, ale zawsze w odpowiednim miejscu i w zgodzie z prawem liturgicznym. Proboszcz powinien być strażnikiem jego przestrzegania w parafii.
Na linii ksiądz–organista–wierni nieraz dochodzi jednak do napięć. Z czego one mogą wynikać?
Po pierwsze także do Kościoła wkradła się mentalność roszczeniowa. Można się z nią spotkać w kancelarii parafialnej, przy okazji udzielania sakramentów, przy ustalaniu kształtu liturgii. Bywa tak, że ludzie sobie czegoś życzą, argumentując także tym, że skoro płacą, to im się należy.
Naprawdę tak jest?
Osobiście w posłudze kapłańskiej się z tym nie spotkałem, ale organiści mogą to potwierdzić. A dzieje się tak – i to jest druga przyczyna – ponieważ są parafie, gdzie liturgia jest kształtowana „po swojemu” lub z nadużyciem możliwości wprowadzania pewnych zmian „ze względów duszpasterskich”. Potem trudno komuś wytłumaczyć, że tak być nie powinno, skoro gdzieś indziej tak można.
Czyli jeżeli narzeczeni zażyczą sobie, by podczas Mszy ślubnej wykonano „Alleluja” Cohena, to powinni spotkać się z odmową?
Oczywiście. Organista ma obowiązek powiedzieć, że to nie jest repertuar liturgiczny ani religijny, nawet jeżeli utwór w polskim tłumaczeniu został opatrzony pobożnym tekstem. Dlaczego? Bo powstał w zupełnie innym kontekście. To tak, jakbyśmy do melodii „Sto lat!” podłożyli jakiś inny, pobożny tekst i powiedzieli, że to pieśń religijna. To nigdy nie będzie utwór liturgiczny. Warto przy tej okazji przypomnieć, że również organizowanie koncertów w naszych kościołach jest uregulowane instrukcjami Kongregacji Kultu Bożego z 1987 roku oraz biskupa gliwickiego z 2006 roku. Na koncercie w kościele może być wykonywana tylko muzyka religijna, a podczas liturgii tylko muzyka liturgiczna. Jeżeli w mediach czy w naszej rzeczywistości spotykamy się z innymi praktykami, musimy mieć świadomość, że to jest poważne naruszenie prawa i świętości liturgii. Bo wtedy stawiamy Pana Boga na marginesie, a celebrujemy samych siebie i swoje dobre samopoczucie, a nie o to przecież chodzi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.