Po jednej stronie ulicy: „Jezu, ufam Tobie”, po drugiej – „Hare Kryszna”. W pewnym momencie w Ustroniu Morskim dwie grupy dzieliło zaledwie kilka metrów asfaltu i przejeżdżające samochody. To niby niewiele, ale w rzeczywistości... ogromna przepaść.
Wydarzenie znane pod nazwą Festiwal Indii odbywa się nad polskim wybrzeżem od lat. Obok orientalnej kuchni i szeroko pojętej kultury indyjskiej promuje się tam m.in. ideologię Hare Kryszna. Ktoś mógłby zapytać: „Czy w takim razie wśród przybyłych nad Bałtyk turystów mogło zabraknąć tych, którzy głoszą Ewangelię?”.
– Ludzie dziękowali nam, że takie akcje odbywają się w Kościele katolickim – mówi ks. Jacek Sokołowski, saletyn, prowadzący jedną z grup ewangelizatorów.
Pan Bóg działa
Każdy dzień podczas „Ewangelizacji nadmorskiej” wygląda podobnie. Ewangelizatorzy chodzą po plażach i deptakach. Przedstawiają scenki, głoszą orędzie, dzielą się świadectwami, śpiewają, tańczą, rozmawiają z ludźmi. Zapraszają na wieczorną modlitwę w miejscowym kościele. W ramach takiego spotkania odbywa się Msza św., po której następuje modlitwa o uzdrowienie.
– W Grzybowie podeszła pani Anna i powiedziała, że trzy lata temu była na naszej modlitwie, którą ja też wtedy prowadziłem. Czuła, że doznała uzdrowienia, ale kiedy wzywałem do dania świadectwa, nie miała odwagi podejść. Ja wtedy otrzymałem słowo, że został uzdrowiony ktoś chromy, czyli mający problemy z chodzeniem. Nikt się nie zgłosił. Po trzech latach ta pani przyszła i dała świadectwo. Miała poważne, wieloletnie problemy z kręgosłupem – dzieli się ks. Jacek. – Świadectwo jest tym mocniejsze, że pani Anna jest lekarzem, więc wie, co mówi, i sama nie potrafi wyjaśnić, jak to się stało, że jej bóle minęły – dodaje kapłan.
Podczas ewangelizacji wielu ludzi otwiera się na Boga, rozmawia o swojej wierze, prosi o spowiedź czy o błogosławieństwo.
To nie sprzedaż
Bartosz Pawlaczyk z Poznania przyznaje, że podejście do drugiego człowieka – także tego nastawionego życzliwie – i rozpoczęcie rozmowy o Bogu wymaga pewnego przełamania. Jak twierdzi, ludzie najczęściej bardzo się otwierają i niejednokrotnie dochodzi do wspólnej modlitwy. Chłopak podkreśla, że nie są tutaj potrzebne jakieś specjalne umiejętności, ponieważ ewangelizacja nie jest czymś na kształt promocji produktu, której sukces zależy od zręczności handlowca.
– Ja muszę zrobić ten pierwszy krok, przełamać się, podejść, zacząć rozmowę, a to, że człowiek się otwiera, to jest łaska. My nie idziemy sami. Nie stosujemy też żadnych trików. Po prostu mówimy o Bogu, dzielimy się tym, jak On działa w naszym życiu. Resztę robi On sam – stwierdza Bartosz Pawlaczyk.
Matka Boża kwatermistrzem
„Ewangelizacja nadmorska” odbywa się tradycyjnie „na żebraka”. Uczestnicy nie mają żadnego zabezpieczenia logistycznego. Jeśli chodzi o jedzenie i noclegi, liczą na otwartość napotkanych ludzi. Parafie mają prawo udostępnić im kościół i ewentualnie salkę na spotkanie organizacyjne. Jak mówią, bywają głodni, ale ostatecznie zawsze znajdzie się miejsce na nocleg i coś do zjedzenia.
– W Dźwirzynie, po Mszy św., noclegi mieliśmy tylko dla 3 osób. Ksiądz zadecydował, że klękamy w kościele i zaczynamy Różaniec. Siostra i kleryk poszli natomiast do miasta w poszukiwaniu miejsca – opowiada Wioleta Łosiniecka, ewangelizatorka z Krakowa. W czasie modlitwy co jakiś czas dzwonił telefon z informacją o noclegach dla kolejnych osób. – Jesteśmy przy ostatniej tajemnicy ostatniej części. Zostały trzy zdrowaśki. Dzwoni telefon – mamy wszystkie noclegi – śmieje się Wioleta, która nie ma wątpliwości, że Pan Bóg troszczy się o swoich współpracowników.
Organizatorem „Ewangelizacji nadmorskiej” jest Stowarzyszenie Dom Miłosierdzia w Koszalinie. 21 lipca na akcję wyruszyły dwie grupy, w których łącznie było ok. 60 osób z całej Polski. Szły jednocześnie od Dźwirzyna i od Ustki, aby 29 i 30 lipca spotkać się w Mielnie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na czym polega model francuskiej laïcité i jakie są jego paradoksy?
Jej ponowne otwarcie i rekonsekracja nastąpi w najbliższy weekend.
„Jedynym grzechem przekazywanym z pokolenia na pokolenie jest grzech pierworodny”.
Wczoraj wieczorem, w Bazylice św. Piotra w Watykanie odbył się obrzęd „recognitio”.