Nie znoszę traktowania mnie jako osoby, która pracuje dla ubogich. Gówno prawda. Ubodzy tak samo pracują dla mnie. Jesteśmy razem. Fragment wywiadu z s. Małgorzatą Chmielewską "Sposób na (cholernie) szczęśliwe życie" publikujemy za zgodą wydawnictwa WAM.
Czym jest Wspólnota Chleb Życia? Co to za wspólnota, co to za charyzmat, o co tutaj chodzi?
Chodzi oczywiście o Pana Jezusa i o Pana Boga. Według wizji, jaką miał nasz założyciel, Pascal, wspólnota to jest Lud Boży, który się gromadzi wokół Eucharystii. Powołaniem wspólnoty jest powołanie Jana Chrzciciela – wskazywanie na Chrystusa w Eucharystii. Oto Baranek Boży, nadzieja, że wszystkie nieszczęścia świata znajdą uzdrowienie w Bogu. Za tym idzie praktyczny aspekt, czyli walka z wykluczeniem. Zakładamy przedszkola, wspieramy szkoły dla dzieci najuboższych, trędowatych.
Kim jest Pascal, założyciel wspólnoty?
To jest artysta malarz po Akademii Sztuk Pięknych. W 1968 roku uczestniczył w ruchach anarchistycznych. Całe życie szukał prawdy. Szukał jej różnie, również w Kościele, ale jak zobaczył swojego francuskiego proboszcza, który żył wówczas dosyć luksusowo, a głosił piękne kazania o ubogich, to go odrzuciło. Jak zobaczył komunistów, którzy w bardzo podobny sposób głosili swoje idee, to też go nie pociągnęli. Był przez jakiś czas narkomanem i włóczęgą. Włóczył się po świecie jako anarchista, który nie chce się wiązać z żadnym systemem.
Potem z żoną założyli naszą wspólnotę, powiedziałabym, przez przypadek. Nie mieli takiego zamiaru, ale Pan Bóg tak nimi pokierował, że to zrobili.
Jak to się stało?
Któregoś dnia popsuł im się samochód i zatrzymali się pod domem przyjaciół. Weszli do środka na czas naprawy i zobaczyli swoich przyjaciół kompletnie przemienionych. Zapytali, co się stało. A oni na to, że poznali Chrystusa i totalnie zmienili swoje życie. Tego dnia Pascal przeczytał w jedną noc całą Ewangelię i doszedł do przekonania, że Chrystus był jedynym, który naprawdę żył tym, co głosił.
Był tam z nimi jeszcze Bruno, którego natychmiast ochrzcili w wannie. Bruno też był jednym z założycieli wspólnoty. Natychmiast postanowili żyć tak, jak mówi Pismo Święte. Zdobyli dom i szybko wokół nich zaczęli się gromadzić ludzie z marginesu. Nie należeli do żadnego Kościoła. Pascal stał się naturalnym przywódcą grupy. Był z nimi na początku przez pewien czas jakiś ksiądz i pastor protestancki. Modlili się wspólnie, wszystko mieli wspólne i w pewnym momencie doszli do wniosku, że trzeba poszukać jakiegoś Kościoła.
Kiedy to było?
To był koniec lat sześćdziesiątych. Pascal wyruszył w podróż autostopem. W pewnym momencie zatrzymał się samochód. Za kierownicą siedział mały brat Ewangelii. To jest odłam małych braci Jezusa Karola de Foucauld. Był wieczór, więc brat zaproponował mu nocleg. Pascal skorzystał. Dojechali i kiedy otworzyli drzwi do domu, zobaczyli, że trwa adoracja. Nasz założyciel wszedł zaciekawiony, bo nigdy wcześniej tego nie widział. Później wspominał, że w momencie, kiedy wszedł, to od razu wiedział, o co w tym wszystkim chodzi. I jak wyszedł, to był pewien, co ma robić. Miał wizję, że wspólnota będzie ludem skupionym właśnie wokół Eucharystii. A więc Kościół katolicki. Zgłosili się do biskupa Badre w diecezji Lisieux, starego, mądrego biskupa, który zamiast ich wyrzucić za drzwi, przyjął ich i bardzo szybko dał im zezwolenie na przechowywanie Najświętszego Sakramentu. Biskup Badre był ich opiekunem duchowym do końca życia. Należał do starej gwardii świątobliwych biskupów, którzy potrafili wyczuć dobro Kościoła.
Potem było już tylko gorzej. Dostali stary dom, seminarium w Sommervieu, które obecny biskup sprzedaje, wyrzuciwszy stamtąd wspólnotę. Tam założyli pierwszy dom. Po kilku latach biskup nakazał im spisać regułę. A następnie – co jest bardzo smutne – Kościół francuski praktycznie zniszczył wspólnotę. W tym momencie ona we Francji prawie nie istnieje, a Pascal i Marie-Annick są przez Kościół francuski de facto prześladowani. Wspólnota utrzymała się w innych krajach, ale we Francji jest już tylko jeden dom.
Co Pascal i Marie-Annick teraz robią?
Mieszkają w tym ostatnim domu we Francji, ale głównie podróżują. Pod koniec lat osiemdziesiątych byli w Afryce i Peru. To były nasze pierwsze kraje misyjne. Pascal podróżował też po Europie, po ówczesnych krajach komunistycznych. Jeździł kamperem, i to z dziećmi. Ma siedmioro dzieci. W Rumunii, Czechosłowacji i na Węgrzech zakładali wspólnoty. Ale ukochanym krajem Pascala jest Niger, gdzie w obozie dla trędowatych ma swoją chatę. Teraz buduje tam kaplicę za zgodą szefa wioski. Założył tam też przedszkole i pracownię malowania na tkaninach, gdzie trędowate kobiety mogą zarabiać na życie.
Co siostrę uwiodło akurat w tej wspólnocie?
Zachwycił mnie ich sposób życia, czyli życie razem z ludźmi, wokół Chrystusa w Eucharystii. Adoracja, bycie wspólne z ubogimi. Nie robienie dla, tylko robienie z. To jest zasadnicza różnica. U nas nie ma podopiecznych. Ja nie znoszę traktowania mnie jako osoby, która pracuje dla ubogich. Gówno prawda. Ubodzy tak samo pracują dla mnie. Jesteśmy razem.
Jest fantastyczny tekst, zapomniany, trudny do przyjęcia, który powstał na synodzie w 1987 roku poświęconym powołaniu i misjom świeckim w Kościele. Później ten tekst cytował Jan Paweł II w swojej adhortacji Christifideles laici. Biskupi zwracają się do różnych grup ludzi wykluczonych i mówią: Kościół uczestniczy w waszym cierpieniu prowadzącym do zbawienia. Wy uczycie świat, czym jest miłość. My uczymy się od was, czym jest miłość.
To jest rewolucyjne! Nam się wydaje, że idziemy uczyć maluczkich, a okazuje się, że to jest odwrotny kierunek. Jeśli Chrystus utożsamia się szczególnie z człowiekiem cierpiącym, to kto ma nas nauczyć miłości, jak nie cierpiący?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).