– Kiedy opowiadałem naszym gościom o tym, co robimy, żartowałem, że pomagamy bezdomnym, a skoro oni są tymczasowo bezdomni, to i ich przygarnęliśmy – mówi o. Henryk Cisowski, kapucyn.
Pielgrzymi, którzy podczas ŚDM nocowali w budynkach krakowskiego Dzieła Pomocy św. Ojca Pio, mogli z bliska zobaczyć, na czym polegają uczynki miłosierdzia. A lokalizacja była godna pozazdroszczenia. Zarówno z ul. Smoleńsk, jak i z Loretańskiej pielgrzymi wszędzie mieli blisko – na Rynek Główny, Franciszkańską, Wawel, Błonia czy do Łagiewnik. Dłuższa wyprawa czekała ich tylko do Brzegów, na Campus Misericordiae, ale tam niemal każdy miał daleko. Warunki też były komfortowe – 6 pryszniców na ok. 150 osób okazało się luksusem w porównaniu z tym, czym dysponowały np. szkoły. Symboliczny był jednak fakt, że pielgrzymi łazienką musieli podzielić się z... bezdomnymi, którymi na co dzień zajmuje się Dzieło Pomocy.
– Rano sprzątaliśmy i przychodzili nasi podopieczni, potem wieczorem znowu sprzątanie, by z łaźni mogli skorzystać pielgrzymi – wspomina o. Cisowski, dyrektor Dzieła. Podobnie było z pralnią (sama możliwość wyprania rzeczy była dla pielgrzymów bardzo ważna). – Kiedy opowiadałem naszym gościom o tym, co robimy, żartowałem, że pomagamy bezdomnym, a skoro oni są tymczasowo bezdomni, to i ich przygarnęliśmy – dodaje.
Praca przez całą dobę
Na tydzień trwania Światowych Dni Młodzieży Dzieło Pomocy musiało nieco zmienić swoje funkcjonowanie. Dział Pomocy Doraźnej – prowadzący pralnię i łaźnię – pracował normalnie. Konieczne było jednak zamknięcie m.in. punktu konsultacyjnego, poradni psychologicznej (ze względu na utrudnienia komunikacyjne pacjenci mieliby problem, by dotrzeć na umówione wizyty) przy ul. Loretańskiej, a także wyłączenie całego drugiego piętra w budynku przy ul. Smoleńsk, gdzie znajdują się sale spotkań grupowych i aktywizacji zawodowej. Trzeba było wynieść stamtąd wszystkie meble i sprzęty, by pielgrzymi mieli do dyspozycji jak najwięcej miejsca. A gości było niemało: 55 osób z Republiki Południowej Afryki, 20 mężczyzn ze Wspólnot Jerozolimskich (z Francji, Włoch i Polski) oraz 8 osób z Pomorza (związanych z Dziełem Pomocy). Z tej samej łaźni i pralni korzystali też pielgrzymi nocujący przy ul. Loretańskiej, w drugim budynku Dzieła – to grupa ponad 50 Austriaków. Na dodatek po piątkowej Drodze Krzyżowej na Błoniach do drzwi Dzieła zapukała grupa z Argentyny, zakwaterowana w Mysłowicach. Rozpaczliwie szukali nowego noclegu, ponieważ na codzienne dojazdy tracili 6 godzin (po trzy w każdą stronę). Znalazło się dla nich miejsce w świetlicy.
Wolontariusze Dzieła pracowali 24 godziny na dobę, rezygnując z własnego udziału w Światowych Dniach Młodzieży. Na tydzień do budynku przy ul. Smoleńsk przeprowadził się też o. Cisowski. – Gdy jest młodzież, to wiadomo, że jest trochę zamieszania, siedzenia po nocach, ale to był taki pozytywny bałagan – wspomina dzisiaj dyrektor Dzieła Pomocy. Podkreśla, że warto było włożyć wysiłek w przygotowania i przyjąć pielgrzymów. – Ci, którzy zostali w Krakowie, mogli doświadczyć czegoś naprawdę niesamowitego, co już nigdy się nie powtórzy. Kraków już taki nie będzie – dodaje o. Cisowski.
Dobrze to robicie
Nieco zdziwieni byli ŚDM-owi pielgrzymi, kiedy podczas Drogi Krzyżowej na Błoniach zobaczyli na telebimie... prysznice i pralki, z których korzystają. Dzieło Pomocy św. Ojca Pio było bowiem jedną z organizacji zaprezentowanych podczas rozważań. 22 związane z nim osoby niosły krzyż przed X stacją, której odpowiadał trzeci uczynek miłosierdzia względem ciała – nagich przyodziać. W grupie tej znaleźli się pracownicy, wolontariusze, bracia kapucyni oraz jedna z podopiecznych Dzieła, której udało się wyjść z bezdomności.
– Nie zabiegaliśmy o to zaproszenie. Przeżyliśmy tę Drogę Krzyżową jako znak, że to, co robimy, ma sens, że ktoś to docenia – mówi o. Henryk. Zaznacza jednak, że słowa Ojca Świętego podczas piątkowej celebracji nie były dla pracujących w Dziele Pomocy niczym nowym. – To, co dziś mówi papież, my już robimy. W jego przepowiadaniu znajdujmy nie tyle wskazówki, co potwierdzenie słuszności naszej drogi – tłumaczy kapucyn.
Z kolei Joanna Zaborowska, jedna z osób niosących krzyż, podkreśla, że do myślenia dało jej zachowanie Ojca Świętego podczas całych Światowych Dni Młodzieży. – Zauważyłam, że skracał lub dokładnie trzymał się czasu formalnych spotkań, a wydłużał te, gdzie mógł pobyć z ludźmi. Widać było, że on nie tylko mówi o szukaniu Boga w drugim człowieku, ale sam to robi – wspomina Asia.
Co ciekawe, najmocniejsze wspomnienia z Drogi Krzyżowej to dla jej uczestników wcale nie bliskie spotkanie z papieżem. – Dla mnie to jest ważne i wspaniałe, że Ojciec Święty z nami był, jednak zdałam sobie sprawę z tego, że „któż jak Bóg?” – że nikt nie może Go nawet w najmniejszym stopniu zastąpić – przyznaje Justyna Borkowska, która przy X stacji czytała rozważanie.
Jesteście naszym krzyżem
Skoro nie rozważania, nie słowa papieża i nie jego obecność, to co było najmocniejszym przeżyciem? Spotkanie z drugim człowiekiem, wspólne oczekiwanie na Drogę Krzyżową i powrót z niej. Znaczenie miało nawet to, że nabożeństwo poprzedzały wielogodzinne próby. – Byliśmy zmęczeni, ale w sumie to dobrze. W końcu to Droga Krzyżowa – mówi Anna Drewniak, również pracująca w Dziele Pomocy. Jej w pamięć zapadła rozmowa z podopieczną Dzieła, która była w gronie niosących krzyż.
– Najpierw powiedziała mi, że tu wszyscy jesteśmy równi. W Dziele każdy jest po innej stronie biurka, widać, kto jest kim. A teraz mamy jednakowe koszulki, trzymamy ten sam krzyż – opowiada Anna. Chwilę później usłyszała jeszcze mocniejsze zdanie: „Wiem, że my jesteśmy waszym krzyżem, że praca z nami jest trudna, ale miejcie świadomość, że wy też jesteście krzyżem dla nas”. – Wtedy otworzyły mi się oczy. Tego na co dzień w ogóle nie bierze się pod uwagę, że nasze oczekiwania, nasze próby pomocy mogą być ponad czyjeś siły – mówi Ania. – To taka moja perełka. Myśl, która we mnie zostanie.
Joanna Zaborowska przytacza jeszcze inny obraz „z pobocza”, tym razem z drogi powrotnej do domu. Kiedy przechodziła Plantami, zauważyła, że obok jednego z bezdomnych, drzemiącego na ławeczce, piętrzy się góra jedzenia i picia. Rogaliki, batony, butelki napojów – wszystko zostawione przez wracających z Błoń pielgrzymów. – Pomyślałam wtedy, że to takie świadectwo „na gorąco”, natychmiastowe przejście od słów do czynów – mówi.
Zostawili, co mieli
W podobnym odruchu zadziałali także pielgrzymi, którzy spali w budynkach Dzieła Pomocy św. Ojca Pio. Goście zostawili – do rozdania osobom bezdomnym – swoje materace, śpiwory, karimaty, ubrania. Jeden z pielgrzymów z RPA mówił na koniec Światowych Dni Młodzieży, że mocno przeżył wszystkie wydarzenia i teraz czuje, że „musi oddawać to, co otrzymał”. Dlatego gdy dowiedział się, że krakowska placówka chce w listopadzie zorganizować wspólny wyjazd ok. 50 osób ubogich i opiekunów do Rzymu, natychmiast zaoferował, że pokryje wpisowe dla pielgrzymów. Mowa o wyjeździe na spotkanie organizowane przez Stowarzyszenie „Fratello” w ramach Jubileuszu Miłosierdzia. Same „pakiety pielgrzyma” dla całej grupy to w sumie 1250 euro. A to – jak zapewniał gość z RPA – dopiero początek.
Ponieważ prowadzi swój biznes, obiecał kolejne wsparcie, kiedy tylko skonsultuje się ze wspólnikami, a pracownicy Dzieła ustalą budżet pielgrzymi. Potrzeby są duże, ponieważ na noclegi, transport i wyżywienie potrzeba będzie wstępnie ok. 60 tys. zł, a zbiórka trwa także na stronie Dzieła Pomocy (dzielopomocy.pl).
– Podczas wyjazdu do Rzymu podopieczni i pracownicy chcieliby także nawiedzić ważne dla Dzieła miejsca związane ze św. o. Pio i św. Franciszkiem: Pietrelcinę, San Giovanni Rotondo i Asyż. Naszym marzeniem jest, aby w tym niezwykłym wydarzeniu wzięły udział osoby bez domu, którym w Dziele Pomocy św. Ojca Pio na co dzień towarzyszymy w walce o lepsze jutro. Braterski czas spędzony wspólnie na tej niezwykłej pielgrzymce do Włoch pozwoli im poczuć, że ich miejsce jest w centrum Kościoła, a w oczach Boga są bezcenni – mówi o. Cisowski.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).