- Kard. Macharski stawał u drzwi plebanii i mówił: "Wikary melduje się do pracy". W czasie spędzanego w Karwi urlopu chciał być postrzegany jako zwyczajny ksiądz. Nie było w tym nic z kokieterii czy udawania - opowiada ks. prał. Daniel Nowak, proboszcz parafii Chrystusa Króla w Wejherowie.
Pierwsze wakacyjne wizyty ks. Franciszka Macharskiego w Karwi sięgają czasu, gdy jeszcze nie był biskupem ani kardynałem. Przyjeżdżając do miejscowości, która w tamtym czasie gromadziła intelektualne i artystyczne elity, krakowski kapłan początkowo zatrzymywał się w prywatnych kwaterach. Niewielka plebania, gdzie mieszkał ówczesny proboszcz, ks. Wesołek, nie nadawała się do przyjmowania gości.
Sytuacja powoli zaczęła się zmieniać od 1973 roku, gdy parafię w Karwi objął ks. Bolesław Lewiński.
- Od 1978 roku, gdy papieżem został Karol Wojtyła, biskup, a później kard. Macharski, podczas swoich wakacji mieszkał już wyłącznie na plebanii - wspomina ks. Daniel Nowak, siostrzeniec ks. Lewińskiego.
- Pamiętam, że jako młody ksiądz stanąłem kiedyś przed kardynałem. Byłem ciężko wystraszony. Ta moja postawa wzbudziła w nim wyraźną wesołość. Natychmiast rozładował sytuację. Pytał o życie. Interesował się prostymi, kapłańskimi sprawami. Chciał słyszeć, jak inni postrzegają rzeczywistość - wspomina ks. Nowak.
ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość Ks. Daniel Nowak pokazuje świecę ofiarowaną przez kardynała Zofii Lewińskiej Za każdym razem było podobnie. Na lotnisku w gdańskim Rębiechowie odbierał kardynała ks. Jerzy Kuhnbaum, zwany potocznie "Kargulem".
Przywoził go na Żabiankę. Tam przy kawie odbywało się braterskie spotkanie kapłanów pracujących w parafii. Poznali się dzięki ks. Stanisławowi Dułakowi, doskonale znającemu środowisko krakowskiej kurii.
Kardynał interesował się parafią. Udzielał rad dotyczących zarówno duszpasterstwa, jak i budowy kościoła. Pracujący wówczas w parafii księża wspominają do jako "bardzo normalnego człowieka, zupełnie niepodobnego do innych dygnitarzy kościelnych". Następnie kardynała odwożono do Karwi.
- Wujek nie miał wówczas jeszcze wikariusza, a w sezonie letnim Mszy w niedzielę było po 5 - 6. Odprawiali je księża przebywający na terenie parafii. Kiedy wyznaczano obowiązki, kardynał stawał w kolejce i zgodnie z wyrażaną na wstępie deklaracją, chętnie je przyjmował. Najczęściej odprawiał Mszę rano. Później siadał do konfesjonału - wspomina ks. Daniel Nowak.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.