– Chcieli być tam cały czas; modlić się, rozmawiać, po prostu być. Musieliśmy po 4, 5 godzinach nabożeństwa przypominać: „To już jest koniec. Idźcie do domu spać” – opowiada Marek.
W ubiegłym roku zakończyła się ewangelizacja archidiecezji warmińskiej – do praktycznie wszystkich parafii na Warmii i Mazurach pojechali ewangelizatorzy, którzy we wszystkich zakątkach głosili Dobrą Nowinę.
Już o samych planach ogromnej akcji ewangelizacyjnej metropolita warmiński abp Wojciech Ziemba powiedział, że: „To rewolucja, ale nie mamy innego wyjścia”. Po jej zakończeniu wiele osób mówiło, że trzeba z tym iść dalej, że tego wielkiego daru nie możemy zatrzymać tylko na Warmii. To się dzieje – grupa ewangelizatorów właśnie wróciła z Niemiec.
Trzeba wstać i iść
Pojechali na cztery dni, 11 osób z Olsztyna i Szczytna, prowadził ich ks. Wojsław Czupryński. Pojechali do Polskiej Misji Katolickiej pod wezwaniem św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Mönchengladbach, przyjął ich ks. Stefan Ochalski SChr.
– W Niemczech od kilku lat przebywa nasz brat ze wspólnoty, Czarek. Od dłuższego czasu – mówił nam o tym wielokrotnie – Pan Bóg wkładał mu w serce pragnienie, żeby nas zaprosić, ściągnąć na ewangelizację. My to traktowaliśmy trochę z przymrużeniem oka, na zasadzie, że „dobrze, oczywiście, zobaczymy, jak będzie”. Ale przyszedł moment, że Czarek zadzwonił i powiedział, że wszystko zorganizowane, ludzie czekają już tylko na nas – opowiada Marek Podbielski.
– Na pewno pomógł nam wszystkim kurs dla ewangelizatorów, kurs Pawła. Dostaliśmy tam odpowiednie narzędzia do ewangelizacji, ale też Ducha, by nie tylko siedzieć w miejscu, ale żeby wyjść do ludzi, zacząć naprawdę działać – dodaje Magdalena Bach.
– Naszym zdecydowanym atutem było to, że mieliśmy już doświadczenia ewangelizacyjne z Warmii. Realizowaliśmy program z ewangelizacji archidiecezji warmińskiej, a dodatkowo mieliśmy jeszcze jeden dzień, aby mówić o roli Ducha Świętego w Kościele i znaczenie wspólnoty dla rozwoju życia chrześcijańskiego – tłumaczy ks. Wojsław Czupryński.
Nie rozumieją, ale czują Ducha
Czym różni się ewangelizacja Warmii od ewangelizacji Niemiec? – W sercach Polaków można było dostrzec ogromny głód Pana Boga i wielką tęsknotę za krajem. I to już pierwszego dnia – po ich twarzach było widać, jak bardzo chłoną wszystkie słowa, po ich zachowaniu, uśmiechach, po oczach było widać, że oni od samego początku bardzo głęboko w to wszystko weszli – mówi Katarzyna Kobusińska. Dodaje, że mocno zaskoczyła ją frekwencja i długie kolejki do spowiedzi i Komunii. – W moim sercu powstało pytanie: „Co my tu właściwie robimy?”. Mnóstwo ludzi w kościele, praktycznie wszyscy stają i przyjmują Pana Jezusa, a mimo to czują ogromną potrzebę Dobrej Nowiny – opowiada ewangelizatorka.
Sama od dawna ma wielkie pragnienie służenia misyjnie, ale do tej pory rzadko mogła je realizować, wyjeżdżając raz do Zambii i raz do Albanii. – Pamiętam, jak 10 lat temu na formacji misyjnej tłumaczono nam, że trzeba będzie ewangelizować Europę. Dla mnie to była totalna abstrakcja, coś nie do pomyślenia – Afryka, Chiny na pewno, ale Europa? Jednak Bóg pokazał, że trzeba jechać tam, gdzie On nas posyła, a nie gdzie nam się wydaje – twierdzi Kasia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.