– To nie jest jakieś „doświadczenie na emocjach”, ale odkrywanie żywego Boga. I powrót z zupełnie innym podejściem do życia – mówi Barbara Lipiec z Buska-Zdroju.
Każdy znajdzie to, czego potrzebuje
Organizatorzy starają się o równowagę pomiędzy głośnym, dynamicznym uwielbianiem o poranku a ciszą dwugodzinnej adoracji na zakończenie każdego dnia z kompletą prowadzoną przez kleryków. Właśnie podczas tych wieczornych adoracji Katarzyna Pytel z Dębicy prosiła o uzdrowienie swojego syna. Opowiadała o tym przed jedną z Eucharystii.
Przyjeżdża na te rekolekcje aż z Podkarpacia. Wiosną 2013 roku u jej, wtedy 6-letniego syna zdiagnozowano początki epilepsji, objawiające się nocnymi atakami lękowymi z krzykiem, z których nie mogła go wybudzić, niemożliwe też było podanie leku. Latem na rekolekcjach codziennie podczas adoracji razem z synem prosili o uzdrowienie. Po powrocie objawy choroby znacznie się zmniejszyły. Przez cały rok syn nie brał leku, bo nie sposób było mu go podać. W czasie ubiegłorocznych rekolekcji dalej prosili o zdrowie podczas adoracji.
– Przez cały ten rok nie pojawił się żaden atak. Mocno w to wierzę, że mój syn został całkowicie uzdrowiony z tej choroby, i dziękuję za to Panu Jezusowi – powiedziała do uczestników tegorocznych rekolekcji.
Barbara i Wiesław Lipcowie przez te kilkanaście lat zaprosili na rekolekcje wiele osób z rodziny, a także znajomych i przyjaciół, również z ich wspólnoty działającej w parafii św. Brata Alberta w Busku-Zdroju. – To jest rzadkość, że cała rodzina chce wyjeżdżać razem na rekolekcje. Tutaj to możliwe, bo każdy może znaleźć to, czego potrzebuje, i na swoim poziomie – mówi Barbara Lipiec. Podkreśla, że to intensywny tydzień: – A kiedy wracamy, znajomi mówią: ale jesteście zrelaksowani. To jest taki „uboczny produkt”, który otrzymujemy. Czujemy się, jakbyśmy byli młodsi o pięć lat. Myślę, że salony odnowy nie dają tego, co tutaj daje nam Pan Bóg przez ten tydzień.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).