– ŚDM są spotkaniem z Kościołem młodym, ciekawym, wesołym, eksplodującym radością i potencjałem. Pokazują wspólnotę chrześcijan z zupełnie innej perspektywy niż współczesne, niechętne chrześcijańskim wartościom media – mówi pracujący we Lwowie ks. Rostyslav Pendiuk.
W ciasnym, wąskim pokoju plebanii na Morenie siedzi trzech mężczyzn. Dwóch z nich w kolorowych T-shirtach. To greckokatoliccy księża, którzy przyjechali do Gdańska, aby z diecezjalnym koordynatorem wydarzenia ustalić szczegóły pobytu młodzieży z Ukrainy w Trójmieście. Wielu spośród młodych Ukraińców tu właśnie uczestniczyć będzie w pierwszym, odbywającym się w diecezjach etapie Światowych Dni Młodzieży.
Praca od początku
– Przygotowania w diecezji rozpoczęły się już dawno, zaraz po ogłoszeniu, że ŚDM odbędą się w Krakowie. Oczywiście na początku odbywały się w małych grupach. Aktywnie włączały się w nie osoby, które były wcześniej w Madrycie i Rio – wyjaśnia ks. Krzysztof Nowak, diecezjalny duszpasterz młodzieży i główny koordynator wydarzenia. Jak mówi, pierwsze spotkania miały popularyzować ideę i zachęcić młodych do udziału w przedsięwzięciu. Były też okazją do dawania świadectwa. – Od września zeszłego roku powstają w parafiach poszczególne punkty przyjęć, przygotowań, modlitwy – podkreśla ks. Krzysztof. W działanie włączają się kapłani odpowiedzialni za poszczególne ruchy oraz młodzież ze wspólnot i stowarzyszeń. Jednym z najważniejszych zadań, jakie stoją przed organizatorami, jest zgromadzenie odpowiedniej liczby wolontariuszy oraz wyszkolenie ich. Wśród koordynatorów są również osoby niepełnosprawne. – Chcemy, aby także i one mogły w pełni uczestniczyć w tym spotkaniu – podkreśla ks. Krzysztof.
Wypróbowane kadry
– Ze Światowymi Dniami Młodzieży związana jestem praktycznie od urodzenia – mówi ze śmiechem Wiktoria Czekaj, która w Niedzielę Palmową otrzymała od metropolity dekret ustanawiający ją szefową sztabu przygotowań do ŚDM w archidiecezji. – Jak opowiada mi mama, w 1991 r., zaraz po moim urodzeniu, oglądała relację ze spotkania młodzieży z papieżem. A ja ponoć bacznie się przyglądałam – śmieje się. Od dziecka śledziła w telewizji kolejne spotkania. Jak zaznacza, przyczyniła się do tego właśnie jej mama, podkreślając, że mają one wymiar historyczny.
Po raz pierwszy jako 18-latka pojechała na spotkanie z papieżem, które odbywało się w Madrycie i... od razu trafiła do pracy w sekretariacie generalnym. Tam ciężką pracą zdobywała szlify. Wspomina, że papieża widziała jedynie przez moment, kiedy przejeżdżał przez ulice samochodem. Do Brazylii pojechała już na wolontariat długoterminowy. Na studiach wzięła dziekankę. – Znałam wówczas dobrze angielski i hiszpański. Zupełnie nic nie rozumiałam jednak po portugalsku. Modliłam się: „Duchu Święty, wiem, co zrobiłeś z apostołami. Naucz mnie tego języka” – wyznaje Weronika. W krótkim czasie opanowała portugalski na tyle dobrze, że kiedy trzeba było udzielać wywiadów światowym telewizjom, delegowano właśnie ją.
Pewnego razu miasto sparaliżowała ulewa. Jechała spóźniona do pracy i wówczas zadzwonił telefon. Była przerażona. Odezwał się ksiądz, który zajmował się jej departamentem. Dla wolontariuszy był bardzo surowy. „No to koniec. Trafię na czarną listę” – pomyślała. Kiedy wchodziła do biura, czekał już przy windzie. Wziął ją do osobnego pomieszczenia i oznajmił, że w imieniu wszystkich rodaków będzie zapraszać papieża Franciszka na spotkanie w Polsce. – Nic lepszego nie mogło mnie spotkać! Myślałam, że znów pewnie nie zobaczę papieża, a tu taka radość – mówi, mimo upływu czasu nie mogąc ukryć wzruszenia. Miała pół godziny na napisanie przemówienia w dwóch językach. Żeby jej nikt nie przeszkadzał, swoje słowa pisała... w toalecie. Mimo licznych zakazów i drobiazgowej kontroli przemyciła też prezent dla papieża – koszulkę narodowej reprezentacji z napisem „Papież Franciszek”. Zdjęcia z tego wydarzenia obiegły cały świat.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Leon XIV do abp Wachowskiego: będą cię poznawać nie po słowach, ale po miłości
"Gdy przepisywałam Pismo Święte, trafiałam na słowa, które odniosłam do siebie, do swojego życia".
Nikt nie jest powołany do rozkazywania, wszyscy są powołani do służenia.