Jedni oddają swego syna, inni parafianina i przyjaciela – wszyscy boją się o przyszłość.
Stanął okoniem – kto by się spodziewał!
Arek nie złożył papierów do seminarium. Dla Szymona było to wielkie zaskoczenie. Zresztą nie tylko dla niego. Zaskoczenie i rozczarowanie. Chłopak był bardzo zaangażowany przy parafii, solidny, mocno związany z ołtarzem. Odkąd Szymon zaczął grać w parafii Arka, spotykali się regularnie. Poznali się i przekonali, że dobrze się rozumieją. Arek przy ołtarzu, Szymon za kontuarem organowym – wspólnie tworzyli coś najpiękniejszego na świecie – liturgię. Ponieważ nowy organista musiał poznać zwyczaje parafii, Arek stał się naturalnym przewodnikiem po melodiach, repertuarze, obrzędach. Wyjaśniał, dopowiadał, wprowadzał. – Nie wiadomo kiedy zaczęliśmy rozmawiać o tym, co głębsze, bardziej osobiste, czym każdy chce się dzielić tylko z wybranymi – dodaje Szymon. Znał Arka lepiej niż inni, stąd bardziej niż inni był zdezorientowany.
Natarczywe pytania – nieuniknione
Mijały leniwe wakacyjne tygodnie, a temat przyszłości Arka nie dawał Szymonowi spokoju. Nie chciał naciskać, nie żądał wyjaśnień – w końcu każdy może się pomylić i każdy może się zastanawiać. Gdy Arek wreszcie złożył papiery we wrześniu, na drugi termin, wszyscy odetchnęli z ulgą. – No bo co ten chłopak może innego w życiu robić? – kwitowali. Dzisiaj dobiega końca czas przygotowania do święceń, a Szymon uświadamia sobie, że gdyby pięć lat temu posłuchał Arka, on sam, a nie tylko przyjaciel, szykowałby się do prymicyjnej Mszy świętej.
– Po pierwszym roku studiów Arka kończyłem swoje studia. Wtedy Arek bez ogródek zaproponował, żebym wstąpił do seminarium – mówi. – Bylibyśmy na tym samym roku, bo gdy do seminarium przychodzi się z magisterium z innego wydziału, to po pierwszym roku przeskakuje się od razu na rok trzeci, ale trzeba zaliczyć egzaminy z roku drugiego – wyjaśnia. – Wtedy jednak nie uważałem, że to dobry pomysł… – urywa i po chwili kontynuuje: – Ale jeśli mam być szczery, to za każdym razem, gdy jestem na święceniach, bo powołań z parafii nie brakuje, z niepokojem czekam na tekst Ewangelii, w której Jezus pyta: „Szymonie, czy miłujesz mnie? Szymonie, czy miłujesz mnie? Szymonie czy miłujesz mnie bardziej niż ci?”. I odpowiadam trzy razy: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham! Tak, Panie! Panie Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham” – szepczę, a serce łomocze mi niczym młot i krew uderza do głowy, i oczy wypełniają łzy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.