O „bezczelnym” spieraniu się z Bogiem i ludziach, którzy powinni otrzymać zakaz czytania Biblii, z ks. Wojciechem Węgrzyniakiem rozmawia Marcin Jakimowicz.
Czytam Psalmy i jestem zdumiony szczerością wypowiedzi. Który fragment robi na Księdzu największe wrażenie?
Zdecydowanie Psalm 44. Nie tylko dlatego, że padają tam słowa: „Ocknij się! Dlaczego śpisz, Panie? Przebudź się! Nie odrzucaj na zawsze! Dlaczego ukrywasz Twoje oblicze? Zapominasz o nędzy i ucisku naszym?” (Ps 44,24-25), ale przede wszystkim ze względu na logikę tego psalmu. Najpierw autor opowiada, jak Bóg pomagał jego narodowi w przeszłości dawnej i bliższej (w. 2–9). Potem przechodzi do dramatycznego opisu, w którym zarzuca Bogu: „odrzuciłeś nas i zawstydziłeś, i nie wyruszasz już z naszymi wojskami” (w. 10), „na rzeź nas wydałeś” (w. 12), „sprzedałeś swój lud” (w. 13), „wystawiłeś nas na wzgardę sąsiadom” (w. 14). Kiedy w wersie 18 mówi: „Wszystko to na nas przyszło, a jednak myśmy nie zapomnieli o Tobie i nie złamaliśmy Twego przymierza”, dramat osiąga zenit. Mówiąc prościej, psalmista wyrzuca Bogu, że opuścił swój lud, lud, który Boga nie opuścił. To tak, jakby powiedzieć: „Boże, my byliśmy Ci wierni. A Ty co?”.
Na oazie ksiądz pyta młodych: „Czy można kłócić się z Bogiem?”. Odpowiedź: „Nieee!”. Skąd się to bierze? Nie uczymy dzieci relacji z Najwyższym, tylko pobożnych formułek?
Bierze się prawdopodobnie z dwóch przyczyn. Po pierwsze, trudno jest zwracać się do Boga, jeśli człowiek nie ma jakichkolwiek podstaw wiedzy o Nim. Kiedy małe dziecko uczy się na pamięć formułek, powtarza je, wtedy wyrabia w sobie nawyk systematycznego zwracania się do Boga i ma chrześcijańskie pojęcie Boga, bo formuły gwarantują prawowierność. Po drugie, pobożny i grzeczny charakter formuł ma na celu ukazać ideał chrześcijaństwa: zaufać Bogu w każdej chwili. Ideałem bowiem jest ostatecznie wypowiedź: „Ojcze, w Twe ręce oddaję ducha mego”. Słowa: „Boże mój, czemuś mnie opuścił” są tylko drogą, która ma prowadzić do zaufania. Tak było z Hiobem, tak z Jeremiaszem, tak też można odczytać słowa Jezusa.
Świąteczne obiady wielkanocne były dla wielu moich znajomych twardym lądowaniem. Chcieli opowiedzieć najbliższym o paschalnej radości, podzielić się tym, co przeżyli w czasie Triduum, ale… nikt nie chciał ich słuchać. Ludzie zajęci byli promocjami, narzekaniem na pogodę. „Egiptu się nie nawraca. Z Egiptu się wychodzi” – pisze Ksiądz. Jak rozeznać, kiedy mamy pakować manatki?
Jezus mówi: „Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych!” (Mt 10,14). Wydaje się więc, że podstawą jest chęć słuchania. Jeśli jej nie ma, to nie ma sensu mówić. Skoro nie chcecie mnie słuchać w Nazarecie, to idę do Kafarnaum. Skoro śmiejecie się ze mnie na Areopagu, to idę do Koryntu. Mówić do tych, którzy nie chcą słuchać, to trochę jak wlewać wodę do szklanki odwróconej dnem do góry. To czysta strata. Ewangelizacja jest formą swatania ludzi z Bogiem. A bez wolności nie ma miłości. Masz się wycofać, gdy widzisz, że nawracanie Egiptu ci szkodzi. Gdy widzisz, że zaczynasz go nienawidzić i rozczulasz się nad tym, że nie zostałeś wysłuchany. Gdy po spotkaniu z nim widzisz, że on się nie zmienił, a ty pozostałeś na polu bitwy zdołowany, rozżalony, zepsuty. Diabeł ma wtedy uciechę, bo widzi, że to nie była żadna ewangelizacja, ale dechrystianizacja ciebie samego! Co z tego, że wywalisz komuś prawdę w cztery oczy, gdy potem masz problem z przebaczeniem i zauważasz, że po prostu tego gościa nie lubisz? Jeśli poprzez ewangelizację innych ja staję się gorszy, to lepiej się spakować. Z miłości można iść na krzyż, ale nie do piekła! Wycofaj się, gdy widzisz szkodliwość, a nawet nieefektywność swych działań. Jezus mówi: „Zostawcie ich. To są ślepi przewodnicy ślepych” (Mt 15,44) i opowiada o drzewie figowym, które trzeba jeszcze zostawić na rok, jeśli nie przynosiło owoców, ale potem można je wyciąć (por. Łk 13,6-9).
Klasyczny przykład Jonasza. Prorok ma pretensje, że… Niniwa się nawróciła. A liczył na fajerwerki, na spektakularną zagładę…
Jonasz był rozżalony. Ale pomyślmy: który z Polaków cieszyłby się, gdyby w 1946 roku Bóg wysłał go do Berlina, by zapowiedział Niemcom; „Macie 40 dni. Jeśli się nawrócicie, przeprosicie, cofam karę i okazuję miłosierdzie”. Kto? Nikt! Przecież to niesprawiedliwe! – krzyczelibyśmy. I czekalibyśmy na Norymbergę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nieco się wolnością zachłysnęliśmy i zapomnieliśmy, że o wolność trzeba dbać.
Abp Paul Richard Gallagher mówił o charakterystyce watykańskiej dyplomacji.