Czy czułbym się obrażony, gdyby w kościele zorganizowano koncert, na który wstęp byłby płatny? Chyba raczej nie.
Zrobiło się w Warszawie kwaśno, bo w kościele pw. Wszystkich Świętych ma odbyć się koncert w ramach Międzynarodowego Festiwalu „Wiosna Chórów”. Sam koncert to jeszcze nic, bo repertuar zacny: zaśpiewają „Messa di Requiem” Verdiego i w ogóle... Tyle że biletowane to ma być, a jak przypomina redaktor Tomasz Gołąb z redakcji Gościa Warszawskiego, nie powinno się w kościele organizować imprez komercyjnych, a wstęp do kościoła na koncert powinien być wolny.
Cóż, lokalny patriotyzm każe mi się uśmiechnąć pod nosem, bo jak przeglądam program ubiegłorocznego Międzynarodowego Festiwalu im. Gorczyckiego, którego kilka koncertów odbywało się w naszych śląskich kościołach, to faktycznie wstęp był na te imprezy wolny. Z kolei, kiedy występy odbywały się w innych przestrzeniach, trzeba już było zapłacić. No, czasem i z prowincji warto przykład brać.
Ale drobne i niepoważne uszczypliwości zostawmy na boku, bo przyznać trzeba, że również u nas na Śląsku odbywają się czasem w kościołach imprezy, na które wstęp bywa płatny.
Chyba moja praktyczna natura jednak nie zmusza mnie do tego, by nad takimi kwestiami rozdzierać szaty i podnosić larum. Nie tak znowu dawno w jednym z katowickich kościołów wystąpił Tomasz Stańko w towarzystwie śpiewaków Camerata Silesia. Trzeba było zapłacić. Ale – jak dobrze kojarzę – wtedy w kościele byli nawet tacy, którzy normalnie za darmo nawet nie przychodzą. O, to dopiero paradoks. Parafia sprzeniewierzyła się swojej misji? Nie sądzę. Pewnie, że to nie Stańko ma przyciągać ludzi do kościoła. Ale w sumie czemu czasem z tego nie skorzystać? A że akurat świadectwo wielkości Pana Boga daje nie sam artysta, ale jego sztuka... To już kwestia interpretacji.
Cieszymy się dzisiaj dobrodziejstwami wolnego rynku. No to się cieszmy tym w pełni. Skoro można dzisiaj właściwie wszystko mieć, jeśli się dysponuje odpowiednimi pieniędzmi, to czemu z tego nie korzystać?
Pewnie, że byłoby pięknie, gdyby wszystko w kościele było za darmo. Wielkie ukłony dla tych, którzy tak potrafią gospodarować i organizować pieniądze, że im się to udaje. Ale jak czasem trzeba sprzedać bilety, a ludzie chcą zapłacić, to dlaczego nie? Jasne, że pieniądze nie mogą być jedynym kryterium. Jasne, że nie wszystko da się sprzedać i zorganizować w przestrzeni sakralnej. Ale jeśli coś ma służyć chwale Bożej i pożytkowi ludzkiemu, to dlaczego się na to krzywić.
Jesteśmy jeszcze w tej dobrej sytuacji, że nasze kościoły są praktycznie ciągle otwarte. Można wstąpić, pomodlić się, przystąpić do sakramentów. Nie jest tak, jak powiedzmy w Pradze, gdzie kościoły faktycznie są salami koncertowymi i trudno dostrzec taki, przy którym by nie stała reklama zapraszająca na wieczorny koncert, a jak człowiek szuka Mszy świętej, to już tak łatwo nie jest. Albo we Francji, gdzie wielkie katedry są tak naprawdę muzeami i człowiek – jak tylko zapłaci – może się klapkach i krótkich portkach przetoczyć swobodnie przez prezbiterium, potykając się o krzyż procesyjny i lichtarze.
Byłbym ostrożny w zestawianiu tak różnych kwestii, a tych, co decydują się na udostępnienie świątyni dla organizacji eleganckiego i nienaruszającego świętości miejsca wydarzenia, bym nie krytykował zbyt pochopnie, bo się może okazać, że za chwilę w kościołach nie będzie się działo nic. I wtedy będzie dobrze?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.