Meksykanie we Wrocławiu. Dolny Śląsk i Meksyk dzieli 10 tysięcy kilometrów, Ocean Atlantycki oraz kultura. Łączy je natomiast katolicka tradycja.
Społeczność meksykańska we Wrocławiu liczy ok. 30 osób. Spotykają się ze sobą mniej więcej raz w miesiącu, najczęściej podczas wspólnej Eucharystii odprawianej w języku hiszpańskim. Niektórzy nawiązują bliższe znajomości. Przykładem są dwa polsko-meksykańskie małżeństwa. Fernanda oraz Maciej Wroneccy poznali się kilka lat temu w Meksyku, podczas gdy on realizował tam roczny program stypendialny. W 2011 roku wzięli ślub i postanowili zamieszkać w Polsce. – Wybraliśmy moją ojczyznę, ponieważ zdążyłem założyć tu już firmę w branży turystycznej i miałem do dyspozycji mieszkanie – wspomina Polak. Inaczej wyglądały początki w przypadku Izabeli i Benjamina Barretów, którzy pierwszy raz spotkali się we Wrocławiu w 2010 roku. Meksykanin przyjechał tutaj w celach zawodowych i zakochał się w Polce. Zarówno państwo Wroneccy, jak i Barretowie spędzili już święta Bożego Narodzenia w obu krajach, z których pochodzą.
Kulinaria na dwóch biegunach
– Moja żona smak karpia poznała dopiero w Polsce. W jej rodzinnym domu nie przyrządza się tej słodkowodnej ryby. Meksykańskim odpowiednikiem karpia jest dorsz na słono. Również kapusta, często obecna na naszych stołach, dla Meksykanów jest czymś bardzo egzotycznym. Fernanda nie mogła się do niej przyzwyczaić, ale już po paru latach akceptuje ją na stole – opowiada z uśmiechem Maciej Wronecki. Słynne polskie danie, czyli pierogi, bijące wśród obcokrajowców rekordy popularności, obywateli Meksyku nie zachwyca. – Myślę, że dopiero po czterech latach funkcjonowania w Polsce bez problemu mogę je zjeść – stwierdza żona.
Kuchnia meksykańska wygląda zupełnie inaczej. Nie gotuje się np. barszczu ani zupy grzybowej. W ogóle grzyby rzadko pojawiają się w jakiejkolwiek formie na stole. Ponieważ polskie jadło tradycyjne nie zdobyło serca Fernandy, przed trzema laty na Boże Narodzenie spędzane we Wrocławiu młode małżeństwo przygotowało… indyka. – W Meksyku indyk należy do ścisłej tradycji kulinarnej. Trudno go było u nas zdobyć, ale na szczęście jakiś znajomy znajomego miał fermę i postanowiliśmy podjąć wyzwanie. Pięciokilowego ptaka, który ledwo zmieścił się w piekarniku, piekliśmy ponad 5 godzin! – mówi z nieukrywaną dumą Maciej. Oczywiście przyrządzili go według meksykańskiej receptury, ze specjalnym farszem, szprycowanego sokiem z pomarańczy oraz winem. Jak wspomina Polak, jego rodzice podeszli do tego dania z dużym sceptycyzmem, szczególnie że w polskiej tradycji nie spożywa się mięsa w wigilijny wieczór. Ciemne chmury odeszły jednak znad stołu zaraz po spróbowaniu, ponieważ danie wszystkim smakowało.
Podczas świąt w kraju Ameryki Północnej musi pojawić się także sztandarowa dla tamtego rejonu świata potrawa – tamales. Kukurydziane ciasto przybiera postać malutkich krokietów nadziewanych albo wytrawnym, albo słodkim farszem. Do nadzienia używa się mięsa z drobiu lub wieprzowiny i przykładowo fasoli, pomidorów oraz papryczek chilli. – Za wspólny dla tych odległych kultur element kulinariów świątecznych można uznać kompot. W obu krajach zawiera suszone owoce, lecz Meksykanie piją go z dodatkiem alkoholu. Już podczas wigilii pojawiają się u nich napoje alkoholowe, np. tequila – mówi Izabela Barreto. Kuchnia tamtych stron ma wiele różnych odmian. Jest wielobarwna i zróżnicowana w zależności od regionu. – Z całym szacunkiem dla naszych tradycji szlacheckich, myśliwskich czy ogólnie staropolskich, naszą sztukę kulinarną określiłbym jako uboższą. Tam każde miasteczko ma nawet swój wyraźny specjał – opowiada Maciej Wronecki, któremu, jak twierdzi z humorem, sprzyja ten rodzaj egzotycznych smakołyków, jednak jego żołądkowi mniej.
Inny klimat
– Moim zdaniem święta Bożego Narodzenia w Meksyku niosą z sobą więcej energii niż polski obrządek. Tam nie można tylko siedzieć przy stole, jeść i rozmawiać. W rodzinie męża wystawia się różne dania na stół, nie jest on jednak w centrum spotkania – porównuje Izabela. Za oceanem nie przywiązuje się również tak dużej wagi do dekoracji, zastawy. Rola stołu, jako elementu jednoczącego rodzinę, nie jest tak istotna. Czas spędza się zdecydowanie żywiej i aktywniej, nawet poza domem. – W Polsce panuje zupełnie inny charakter obchodzenia świąt. Raczej „na siedząco i jedząco” – dodaje wrocławianka. Do minusów zalicza późną godzinę rozpoczęcia wieczerzy wigilijnej w Meksyku. Tam zaczyna się jeść ok. 21.00, w Polsce rodziny zasiadają do stołu nawet o 16.00. Ciekawie wygląda punkt kulminacyjny wigilijnego wieczoru dla meksykańskich dzieci. Popularna zabawa piniata polega na strącaniu kijem specjalnie przygotowanych przedmiotów (najczęściej są to gliniane naczynia lub formy papierowe w kształcie gwiazdy), wypełnionych przeważnie słodkościami. Następnie trwa rywalizacja w zbieraniu jak największej ilości rozsypanych słodyczy.
– Inaczej podchodzi się w Meksyku do kwestii świątecznych gości. Domy są dosłownie otwarte. W czasie dni Bożego Narodzenia przewija się mnóstwo osób, niekoniecznie wcześniej zaproszonych. Ludzie składają wiele nieplanowanych wizyt u członków swoich dużych rodzin oraz u znajomych – mówi Fernanda Ramos, pochodząca z dużego miasta Torreón na północy kraju. Meksykanie podchodzą do tego okresu bardziej spontanicznie. Polski obrządek nazwaliby bardziej uporządkowanym, schematycznym. Wieczerza wigilijna nie odbywa się w ustalonym gronie. Można poznać nowe osoby albo odwiedzić kogoś niespodziewanie. Obie tak odległe kultury mają oczywiście także podobieństwa – Tam też śpiewa się kolędy, stroi choinkę, także żywą. Bliscy robią sobie nawzajem prezenty, ale najczęściej otwierają je w dzień Bożego Narodzenia, czyli 25 grudnia. Jest także obecny motyw szopki. W niektórych regionach Meksyku zawiera on również postać diabła – opowiada Fernanda Ramos.
Wspólny mianownik
Zarówno w Polsce, jak i Meksyku święta Bożego Narodzenia wiążą się nieodłącznie z praktyką religijną. Oba narody kultywują tradycję katolicką, chociaż da się w nich zauważyć postępującą powszechnie laicyzację. W Meksyku dużą wagę przywiązuje się do postaci Matki Bożej, ze względu na popularny kult objawień maryjnych w Guadalupe, najstarszych oficjalnie uznanych przez Kościół katolicki. – Wszystko zależy od rodziny. Kiedy porównuję swoją i męża, zauważam różnice w podejściu do religii. W Polsce obowiązkowo uczestniczy się w Pasterce oraz w pierwszy i drugi dzień świąt w Eucharystii. W Meksyku księża także odprawiają uroczystą Mszę św. o północy z 24 na 25 grudnia, ale nie odczuwa się już tego społecznego obowiązku, aby na nią pójść – podkreśla Izabela. – Większą wagę przywiązuje się do modlitwy, odmawianej nawet w domu, najczęściej przed wizerunkiem Maryi z Guadalupe. Benjamin Baretto pochodzący z Mexico City zwraca uwagę na bożonarodzeniowy klimat, który panuje w naszym kraju.
– Święta obchodzicie bardziej oficjalnie, w doniosłym nastroju. Meksykaninowi trudno się do tego przyzwyczaić. Ma inny temperament. Poza tym, gdy nie miałem tu jeszcze żadnej bratniej duszy, nikt, nawet znajomi z pracy, nie zaproponował mi wspólnego spędzenia Bożego Narodzenia. W Meksyku, gdy ktoś jest wtedy samotny, drugi go przygarnie do rodziny i zaoferuje gościnę – mówi Benjamin. Słowa Meksykanina potwierdzają fakt, że polska Wigilia, mimo szlachetnej tradycji pustego miejsca przy stole dla zabłąkanego wędrowca, jest uroczystością zamkniętą w szczelnym rodzinnym gronie. Pod tym względem polska mentalność wyraźnie różni się od meksykańskiej. Na koniec, zarówno Fernanda, jak i Benjamin zwrócili uwagę na piękną tradycję, mocno kultywowaną w ojczyźnie ich małżonków. Chodzi o dzielenie się opłatkiem. – Tego zwyczaju w Meksyku nie spotkamy, a warto go pielęgnować, ponieważ zbliża do siebie ludzi i jednoczy ich – zauważa Meksykanka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).