Trzeba wielkiej pokory i wiary, aby świętować Boże Narodzenie! Trzeba, dosłownie, upaść na twarz, aby wypowiedzieć tajemnicę: „A Słowo ciałem się stało i zamieszkało między nami”.
Zaiste Święta Noc
Najpierw procesja z figurką Dzieciątka Jezus, ze śpiewem kolęd i z dzwonkami trzykrotnie obchodziła górne korytarze klasztoru, a następnie dolny chór, gdzie był urządzony żłóbek. Potem odmawiano długie modlitwy brewiarzowe, aż do Pasterki. Jak wspomina matka Szczęsna Maszewska, procesje z figurką Dzieciątka Jezus i dzwonkami oraz śpiewem kolęd tworzyły bardzo podniosły i uroczysty nastrój. I chociaż rokrocznie były podobnie przeżywane, wrażenie pozostawało zawsze to samo: czegoś wielkiego, wzniosłego, a jednak tak miłego i swojskiego, prawdziwie: święta Bożego Narodzenia i święta rodzinne.
Trwałą pamiątką tej bożonarodzeniowej procesji jest figura Dzieciątka Jezus z Matką Najświętszą i św. Anną, potocznie zwana przez siostry Babinką, która znajduje się na klasztornym korytarzu. Po trzykrotnym obejściu (nigdy mniej) górnych korytarzy klasztoru procesja sióstr kierowała się do dolnego chóru, do żłóbka, gdzie matka przełożona składała Dzieciątko Jezus. Żłóbek to była szopa zrobiona z drewna i pomalowana wewnątrz na brązowo. Wszystko było w niej urządzone tak jak w prawdziwej stajence. A więc na ściance drabinka, za którą było zatknięte siano, przy niej stojące figurki z drewna – wół i osioł – na środku przygotowany pusty żłóbek z garścią siana, nakryty korporałem, niby pieluszką. Po obu stronach żłóbka dwie figury: klęcząca Matka Boża i św. Józef. Na zewnątrz szopa obstawiona była wianuszkiem pastuszków różnej wielkości i kształtu, biegnących z darami do Dzieciątka. Dwie choinki po bokach dopełniały wystrój żłóbka.
Zwyczajem w Przasnyszu było, że ludzie najpierw przychodzili do sióstr na Pasterkę. W klasztorze pobernardyńskim był tylko jeden ksiądz diecezjalny, który zarządzał kościołem, a Pasterkę odprawiał o drugiej w nocy. U Fary Pasterka była o piątej albo o szóstej rano. Tak więc ludzie od kapucynek szli do klasztoru, a potem, już rano, do Fary. Późnym wieczorem ludzie gromadzili się przed kościołem sióstr kapucynek, gdy jeszcze był zamknięty. Gdy jednak usłyszeli śpiewane przez siostry kolędy na klasztornych korytarzach, zaczynało się dobijanie do drzwi, aby im otworzyć: Bo „u Matek już się Dzieciątko narodziło, a u nas jeszcze nie”. Wtedy s. Jadwiga, zakrystianka, rada nierada, musiała otwierać kościół i wpuszczać cały tłum do środka.
Po odmówieniu jutrzni (obecna godzina czytań) zaczynała się Pasterka, podczas której tylko sami ludzie śpiewali kolędy przez cały czas nabożeństwa. Po skończonej Pasterce kapelan o. Fortunat Jajko wygłaszał okolicznościowe kazanie, a siostry w chórze zaczynały modlitwę brewiarzową, czyli laudesy, potem deprekacje, czyli publiczne wzajemne przeprosiny, jak to i obecnie się czyni. Wreszcie ciągnięto kartki z darami od Dzieciątka Jezus, jak i teraz się to czyni. Późno w nocy udawały się kapucynki z powrotem na spoczynek. Poranna pobudka była później, bo podczas rannej Mszy św. siostry do Komunii nie przystępowały, gdyż uczyniły to już w nocy, na Pasterce.
Święta, czyli dobra rozmowa
Cały dzień Bożego Narodzenia siostry mogły między sobą rozmawiać przy skromnym menu, oczywiście bezmięsnym (siostry wówczas w ogóle nie jadały mięsa), a wieczorem była duża rekreacja, czyli rozmowa świąteczna, na której zbierały się wszystkie siostry. Matka Maria Celestyna opowiadała wówczas młodszym siostrom coś z przeszłości zgromadzenia. Siostry słuchały tych opowieści z zapartym tchem. W oktawie Bożego Narodzenia, w dzień św. Jana Ewangelisty, o. Fortunat podawał siostrom do picia poświęcone wino z kielicha, mówiąc każdej formułę: „Pij miłość św. Jana”. Na Nowy Rok, jak jest i teraz, jedna z sióstr brała figurkę Dzieciątka Jezus ze żłóbka w chórze zakonnym i wraz z pozostałymi siostrami, procesjonalnie, ze śpiewem kolęd i z zapalonymi świecami zanosiła ją do refektarza, czyli klasztornej stołówki. U progu drzwi refektarza przełożona witała Dzieciątko na klęczkach, następnie brała je i uroczyście zanosiła na ołtarzyk, odpowiednio przystrojony na tę chwilę. Następowała rekreacja, czyli świąteczna rozmowa. W dzień Trzech Króli była ostatnia rekreacja i wolność rozmawiania w ciągu dnia. Po Objawieniu Pańskim rozpoczynał się w klasztorze czas milczenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.