- Wyrzuciłem Boga z mojego serca i zrobiła się w nim dziura. Choć starałem się wypełnić ją toną narkotyków, alkoholu, seksu i muzyki, nie udało mi się. Bo do mojego serca pasuje tylko Jezus Chrystus - dawał świadectwo nawrócony narkoman.
Były spotkania z ciekawymi ludźmi, wystawa malarstwa, koncert, warsztaty muzyki gospel, filmy, a także Terenowy Bieg Papieski. Wszystko to spajała modlitwa różańcowa, spontaniczna i, oczywiście, Eucharystia. VII Tydzień Kultury Chrześcijańskiej, organizowany przez parafię św. Stanisława w Skierniewicach i Stowarzyszenie „Dar Życia”, dobiegł końca.
Bez cenzury
Świadectwo byłego narkomana Andrzeja Sowy zrobiło wrażenie nie tylko na młodych, do których szczególnie stara się dotrzeć, ale też na dorosłych. – Kiedy słuchałam opowieści o 11 latach zażywania heroiny, 8-letnim nałogu, 4-letnim ciągu heroinowym, całkowitym zatraceniu się w używkach, utracie człowieczeństwa i wszystkim, przez co przeszedł pan Andrzej, miałam dość – mówi Agnieszka Wojtaszek. Nie tylko ona.
Andrzej Sowa doskonale wie, co robi, kiedy opowiada o kolegach narkomanach, z których dziś nie żyje już żaden. Zdaje sobie sprawę, jakie emocje wywołuje, gdy wspomina swoje „M1” w piwnicy, kiedy budził się pośród szczurów obgryzających jego zgniłą nogę. Dziś, jako pedagog, terapeuta i specjalista od profilaktyki, bez ogródek i cenzury opowiada o tym, co narkotyki robią z człowiekiem. W jego historii nie zabrakło też okultyzmu, przez który demony budziły go w nocy, dusiły i zrzucały z łóżka. – Przeżyłem i widziałem okropne rzeczy. W pewnym momencie zostałem zupełnie sam. I kiedy obudziłem się ze szczurem na nodze, zdałem sobie sprawę, że pewnego dnia zdechnę w tej piwnicy i nikt nawet nie będzie o tym wiedział – opowiadał. Tak się, na szczęście, nie stało. Po szczerej do bólu opowieści o uzależnieniu słuchacze z wypiekami na policzkach czekali na moment zwycięstwa dobra nad złem. – Spotkałem koleżankę, a ta zaprosiła mnie na obiad. Zamieszkałem u niej, a ona pewnego dnia zaproponowała mi „imprezę”. Okazało się, że to grupa ewangelizacyjna – opowiadał. I choć ze złości zaćpał 3 razy większą dawkę niż zwykle, patrzył z zażenowaniem na modlących się „Jezusków” i kilka razy chciał uciec, został.
– Po raz kolejny przekonałam się, że Bóg przychodzi do człowieka przez „przypadkowe” spotkania, złą lub dobrą pogodę i wiele innych czynników, które wykorzystuje, by się do niego zbliżyć – opowiada pani Agnieszka. – Kilkugodzinna spowiedź po kilkunastu latach, rozgrzeszenie, które rozbiło skorupę zbudowaną przez pana Andrzeja, modlitwa z nałożeniem rąk, która przyniosła uzdrowienie z nałogu, przepłakane noce i życie, jakie teraz wiedzie pan Andrzej, mąż i ojciec dwojga dzieci – to wszystko sprawia, że moja wiara rośnie. Nieczęsto słucham takich świadectw, ale raz na jakiś czas naprawdę warto. Choćby po to, żeby przypomnieć sobie świeżość swojej wiary z okresu nawrócenia – tłumaczy. Andrzej Sowa spotkał się nie tylko ze słuchaczami w „Civitas Christiana”, ale także z kilkuset gimnazjalistami. – Po takiej opowieści odechciewa mi się wszelkich eksperymentów z używkami – mówili niektórzy.
Mniej emocjonalne, ale równie interesujące były spotkania z Tomaszem Terlikowskim, redaktorem naczelnym TV Republika, i Sławomirem Skibą, redaktorem naczelnym dwumiesięcznika „Polonia Christiana”. Pierwsze ze spotkań, dotyczące współczesnych herezji antropologicznych, wywołało dyskusję dotyczącą męskości i kobiecości, a także metod wychowawczych. Podczas drugiego zebrani obejrzeli film „Skarga”. Historia życia, wciąż aktualne poglądy i napomnienia nieżyjącego jezuity sprawiły, że widzowie nie zostawili suchej nitki na politykach zasłaniających się neutralnością światopoglądową. – Jestem chrześcijanką i chcę, by mój rozwój duchowy i intelektualny szły w parze. Dlatego spotkania, podczas których poznaję prawdę, są dla mnie szczególnie ważne – mówi pani Agnieszka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).