Jednym z przywilejów bycia milionerem jest to, że można mieć dużo, ale żyć ascetycznie.
Inaczej jest, gdy ktoś ma mało i nie jest w stanie zdobyć więcej. Bardzo by tego chciał, ale nie może, nie umie, nie chce mu się. Ja zachęcałbym katolików, by się bogacili, stawali się milionerami. I dopiero wtedy mogliby udowodnić swoją ewangeliczną duszę. „Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną” – jaka fantastyczna możliwość!
Dystans do siebie, umiejętność samoograniczania się i niezwykła sztuka wykorzystania pozyskanego potencjału do tego, co najlepsze. Wygląda na to, że umiejętność samoograniczania się jest czymś niezrozumiałym dla wielu polskich katolików. Jak są biedni, mają pretensje do bogatych. A jak są bogaci, to pilnie strzegą swojego luksusu. Tymczasem nie chodzi ani o jedno, ani o drugie. Chodzi o ascezę.
Ubodzy w duchu, bo takie ubóstwo promuje Jezus, to ludzie, którzy nie pokładają nadziei w bogactwie, ale w Bogu. Nie potrzebują wielu rzeczy do życia, ale bardzo potrzebują Boga. Mam więc wizję ascetycznych milionerów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).