Modlą się od pół roku. Litanią Loretańską składaną po kawałku z wezwań wypowiadanych w różnych miejscach, o różnych porach dnia. Wszystkie łączy jedna intencja.
W mieszkaniu Małgorzaty i Tomasza Kościarzów, urządzonym na poddaszu jednej z gliwickich kamienic, rozmawiamy o tej modlitewnej inicjatywie. Gosia wyciąga kartkę z zapisaną drobnym drukiem Litanią Loretańską. Modli się nią 50 osób z gliwickiej Wspólnoty Emmanuel. – Każdy innym wezwaniem – wyjaśnia Tomek. – Ta modlitwa zrodziła się z wdzięczności, dumy i troski o przyszłość Polski – mówi Gosia.
Po rozmowie ze znajomymi z Niemiec, opowiadającymi o trudnych sytuacjach, których byli świadkami w swoim mieście i swoim kościele parafialnym. – Zobaczyłam, jak wiele mamy i nie doceniamy tego. W każdej chwili mogę pójść do jednego z gliwickich kościołów, które są blisko i są otwarte. Mogę iść na adorację, mam do wyboru kilka Mszy św. o różnych porach dnia, pełen dostęp do sakramentu pokuty, wszystko na wyciągnięcie ręki – wymienia. Na Eucharystii poczuła wezwanie do modlitwy za ojczyznę. – Z wdzięczności Bogu za to wszystko, co mamy, i z pragnienia, by tak pozostało. Zastanawiałam się, jaka ma być forma, żeby nie była to kolejna długa modlitwa, bo każdy z nas ma już własne stałe intencje. Wtedy pomyślałam o Litanii Loretańskiej – wspomina. W formie aktów strzelistych, jak błysk wołającego do Boga. – Siła tej modlitwy nie tkwi w liczbie wypowiadanych słów, ale w tym, że modlimy się przez Maryję Królową i wstawiennictwo wszystkich Polaków, którzy oddali życie za ojczyznę. Nas jest pięćdziesiątka, ale licząc z tymi, którzy z nami modlą się w niebie, niezliczoną ilość razy więcej – dodaje.
Emmanuel to ich droga
Rozpoczęli w uroczystość Chrystusa Króla. Wtedy każdy modlił się całą litanią. Dalej już tylko swoim wezwaniem: „Bramo niebieska...”, „Gwiazdo zaranna...”, „Uzdrowienie chorych...” wypowiadanym w różnych miejscach i o różnych porach dnia. Gosia i Tomek zamykają to wspólnotowe wołanie ostatnią częścią: „Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata...” – tak rozpoczynają swoją wieczorną modlitwę. Modlą się razem. Chociaż organizacyjnie nie zawsze jest to łatwe, widzą sens tych wysiłków. I w błogosławieństwie Boga, i w ich relacji. – Nawet jak w ciągu dnia coś się między nami negatywnego wydarzy, np. jakaś sprzeczka, to wieczorem trzeba się razem pomodlić. Trzeba przerwać milczenie, zagadać – mówi Tomek. – Żeby nad naszym gniewem nie zachodziło słońce – Gosia cytuje List do Efezjan.
Od kilku lat swoją drogę w Kościele odkrywają we Wspólnocie Emmanuel. – Długo byliśmy zachęcani – wspomina Tomek. Uczestniczyli w organizowanych przez wspólnotę weekendach „Miłość i Prawda” oraz dniach skupienia. W końcu postanowili się bardziej zaangażować. W Gliwicach wspólnota istnieje od 1997 roku. Zaczęło się od kilku osób, dzisiaj jest ich około pięćdziesięciu i ta liczba stale rośnie.
Wspólnota Emmanuel powstała prawie 40 lat temu we Francji, w Polsce istnieje od ponad 20 lat. Tworzą ją osoby świeckie, konsekrowane, a także księża. Właśnie trwa proces beatyfikacyjny jej założyciela Pierre’a Goursata – paryskiego krytyka filmowego, który na nowo przybliżył światu tajemnicę Serca Jezusa i sprawił, że sanktuarium w Paray-le-Monial, miejsce objawień Małgorzaty Marii Alacoque, duchowo odżyło. Sam chętnie szukał towarzystwa biedaków i drogi do drugiego człowieka z najważniejszą prawdą, że Bóg jest z nami.
Niesiemy się nawzajem
Filarami życia wspólnoty są adoracja, ewangelizacja i współodczuwanie wobec tych, którzy są obok. Życie w codzienności tym, co nazywają rzeczywistością Emmanuela, czyli Boga z nami. Gosia i Tomek są po pierwszej decyzji związania się ze wspólnotą. Teraz mają czas rozeznawania. – Spotykamy się w małej grupie nazywanej „domostwem”. Mamy też cotygodniowe spotkania modlitewne, weekendy i dni skupienia – mówi Tomek.
We wspólnocie duży nacisk kładzie się na to, żeby nie krytykować. – Miejscem, gdzie można wylać żale, jest tzw. akompaniament. Każdy ma przydzieloną osobę towarzyszącą, z którą może rozmawiać o wzroście wiary oraz o bolączkach. Ta osoba modli się za nas – wyjaśnia. I dodaje, jak ważne jest dla nich to modlitewne oparcie. Tomek jest jednym z odpowiedzialnych we wspólnocie za oprawę muzyczną. Gosia jest w pogotowiu wstawienniczym nazywanym „SOS modlitwy”. Wspólnota dostaje SMS-y i e-maile z prośbami o modlitwę: brak pracy, kłopoty finansowe, choroba... Każdy taki sygnał uruchamia modlącą się grupę. Dwa lata temu wołali do Boga o walczącego o życie na OIOM-ie Wojtka – jednego z członków wspólnoty. E-mailowy zapis tego szturmu do nieba przedstawił w „Gościu” Marcin Jakimowicz. Jest też grupa osób, o których Gosia mówi „wspierające”. W intencji spraw, o które się modlą, ofiarują swoje ciężary i trudy codziennego dnia: ktoś, kto ma problemy z chodzeniem – codzienną drogę do pracy, inny uciążliwe zajęcia domowe, których nie lubi, jeszcze inny trud swojej pracy zawodowej czy post.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.