- Nosicie w sercach skarb - Boga, a w oczach macie życie. Byliście dla nas świadkami wiary. Krakowie, dziękujemy! - mówią Włosi ze wspólnoty Sentinelle del Mattino di Pasqua.
Daniela, Maria Magdalene, Loredana, Eleonora, Anaïs, Enrica, Elisa i Eugenia oraz don Gianni Castorani pod Wawelem spędzili dwa tygodnie. Podczas misji ewangelizacyjnej pod hasłem: „Miłości pragnę” nieśli Dobrą Nowinę wszędzie tam, gdzie najbardziej jej potrzeba – do domu dziecka, aresztu, 10 krakowskich szkół, domu pomocy społecznej. – Podczas spotkania z dorosłymi niepełnosprawnymi osobami czułam, jakbym naprawdę dotykała poranionego, cierpiącego ciała Chrystusa. To był moment uzdrawiania także naszych duchowych zranień – mówi pochodząca z Modeny Maria Magdalene. Szczególnym czasem łaski były ewangelizacja i adoracja w kościele Mariackim, którą Stróżowie Wielkanocnego Poranka poprowadzili razem z krakowską Wspólnotą „Chrystus w Starym Mieście”.
Jezus przeszedł przez kościół
Catalina Rivas, kolumbijska mistyczka, która założyła 1500 wspólnot adoracji Najświętszego Sakramentu, czasem pyta ludzi, czy wiedzą, co robi Jezus podczas adoracji. Jak przekonuje, On nie siedzi nieruchomo na tronie ołtarza, lecz wstaje, podchodzi do każdej osoby, która klęczy przed Hostią, i mocno ją przytula. Całuje w oba policzki i zaczyna słuchać, a każde słowo i każdą myśl zanosi od razu do Ojca. O tym, że tak jest naprawdę, przekonał się każdy, kto 27 marca przyjął niezwykłe zaproszenie polsko-włoskich ewangelizatorów przemierzających uliczki Starego Miasta, wszedł do kościoła i z prostotą powiedział Bogu: „Kochaj mnie i zrób coś z moim życiem, bo jestem jak żebrak, który pragnie Twojej miłości”.
– Zapraszając na adorację, zawsze prosimy Ducha Świętego, by nas prowadził. Bo to Bóg zaprasza, my jesteśmy tylko narzędziami w Jego rękach – tłumaczyła pochodząca z Matery (południe Włoch) Daniela, która, spojrzawszy w niebo, z różańcem w ręce i uśmiechem na ustach, ruszyła na podbój ludzkich serc. Jak przekonuje, nie chodzi o to, by za jednym zamachem nawrócić tłumy. – Choćby tylko jedna osoba otworzyła serce Jezusowi, aniołowie zatańczą w niebie z radości – mówi.
Być może tak właśnie się stało, gdy zaproszenie przyjęła para młodych ludzi. Chłopak początkowo mówił, że przed chwilą wyszli przecież z klubu, pili alkohol. Dziewczyna chwyciła go jednak za rękę i poprosiła, by poszli się pomodlić. I tylko Bóg wie, co działo się w ich sercach, gdy weszli do kościoła. A ten zaskakiwał... Bazylika Mariacka na co dzień kojarzy się z tłumem turystów mówiących we wszystkich językach świata i wpatrujących się z podziwem w monumentalny ołtarz Wita Stwosza. W czwartkowy wieczór spowiły ją ciemności, a najważniejszy był On – Chrystus Eucharystyczny. Stał u stóp niewidocznego prawie ołtarza i czekał na każdego. Bił od Niego niezwykły blask, którym jednak nie onieśmielał, ale zdawał się mówić: „Nie bój się. Podejdź i oddaj Mi wszystkie swoje problemy”. Na odpowiedź nie musiał długo czekać – czerwone serce, ustawione tuż obok Niego, natychmiast wypełniło się przyczepianymi przez rozmodlonych ludzi karteczkami z pełną pokory prośbą: „Love me”. A gdy ks. Gianni błogosławił Najświętszym Sakramentem, docierając z Nim do najdalszych zakątków kościoła i zatrzymując się przez chwilę nad każdą z osób, czas jakby przestał istnieć. Po wielu twarzach płynęły łzy wzruszenia.
– To było bardzo mocne doświadczenie. Jezus przeszedł przez kościół i stanął przy mnie. Wszyscy potrzebujemy takiej Jego bliskości – mówi Agnieszka, krakowska studentka.
Już nigdy mnie nie zostawił
– Adoracja to niepowtarzalne spotkanie z żywym Bogiem. To chwila, gdy możesz Mu powiedzieć i wykrzyczeć wszystko, co masz w sercu, choć On i tak to wie. Czeka tylko, byśmy się przed Nim otworzyli i zaufali Mu. Mając nasze „tak”, chce nas dotknąć swoim miłosierdziem. A wtedy walą się już wszystkie mury i warownie naszego wnętrza – przekonuje Loredana. – To niesamowite, że w białej Hostii, w kruchości kawałka chleba, można namacalnie poczuć miłość Boga. On patrzy na nas oczami pełnymi czułości i miłosierdzia. Adoracja jest dla każdego, nawet dla tych, którzy dziś są daleko od kościoła – wtóruje jej Enrica. Wiedzą, co mówią...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).