Kiedyś studenci mówili o nielubianych przedmiotach, że należą do kategorii trzy „zet”: zakuć, zdać, zapomnieć. Takie zło konieczne. Dziś część gimnazjalistów z takim nastawieniem podchodzi do bierzmowania.
„Szacun”
Na ostatnie spotkanie ks. Maksymilian Lelito zaprosił znanego rapera Arkadia z Nowego Sącza, który mówił o Bogu. – Trzeba działać przez świadectwo ludzi świeckich. Jako ksiądz nie trafiam do wszystkich – przyznaje. Dlatego w wielu parafiach na spotkaniach z kandydatami do bierzmowania pojawiają się świeccy liderzy. Grupowe spotkania w parafii MB Szkaplerznej prowadzą cztery osoby świeckie. Ksiądz zajmuje się przygotowaniem liturgii. Co mogą świeccy? Bardzo dużo. Są metody na to, że młodzi przestają być impregnowani na Bożą łaskę. – My ich chcemy nauczyć kochać Pana Jezusa, pokazać, że On zmienił nasze życie. Jak? Przez świadectwo – przyznaje Beata Wilkosz, katechetka i katechistka. Sama też przed grupą zdecydowała się dać świadectwo własnego życia, wątpliwości, walki z grzechami, nawrócenia. – Ja niektórych uczę w szkole. Trudno było, ale oddałam sprawę Bogu. Odzewu się nie spodziewałam. Totalna cisza. Muchę można było usłyszeć – opowiada. Świadectwo zrobiło wrażenie, postawa pani Beaty też. Za odwagę, za mówienie prawdy, autentyczność, wiarygodność, jak mówi młodzież, „szacun”. – To jest klucz do ich serc – dodaje Beata Wilkosz. Od początku na spotkania zaprasza ze świadectwami licealistów i studentów. Mówią o uzdrowieniach duchowych, a nawet fizycznych, których doświadczyli, mówią o Bogu, który ma moc.
Realna pomoc
Jacek i Paulina Snopkowscy też prowadzą zajęcia grupowe z kandydatami. Są pedagogami, ale nie katechetami. Mówią młodym o swoim życiu wiarą. – Po spotkaniach zostają młodzi, aby pogadać o problemach, o wątpliwościach. Chłopak pyta, co ma robić, bo już trzy lata chodzi z dziewczyną i nie wie, czy ona przypadkiem nie chce od niego czegoś więcej niż trzymania za rękę?. W domu nie rozmawia o tym, bo nie ma z kim. A chce żyć dobrze, moralnie, więc szuka rady, szczerej rozmowy, realnej pomocy, a nie zbycia i zlekceważenia – mówi Jacek. Bez wątpienia trzeba mieć odwagę, żeby przed gimnazjalistami się otworzyć, mówić o sobie, wierze, a nie powtarzać katechizmowych formułek. Tyle że na nich to działa, i oni potrafią się tym samym odwzajemnić. I są owoce. – Mamy takich, którzy nigdy nie byli specjalnie blisko Kościoła, a w trakcie przygotowania, otwierania ich na drugiego człowieka, na Boga, wchodzą z Nim w relację. Nie był ministrantem, ale zgłasza się do parafii i zostaje lektorem, bo chce być bliżej Bożego słowa – dodają Snopkowscy.
Dajmy przykład
Ks. dr Bogusław Połeć dyrektor Wydziału Katechetycznego tarnowskiej kurii – Zależy nam, by stworzyć warunki do osobistego spotkania z Panem Bogiem. Prawdziwą relację z Jezusem nawiązuje się w parafii, we wspólnocie wiary. Stąd potrzeba spotkań liturgicznych, dyskusyjnych itd. Trzeba we wspólnocie stworzyć młodym okazję i warunki, żeby zdali sobie sprawę z tego, po co im sakrament jest potrzebny. Młodych trzeba oswoić, żeby oni na spotkaniach chcieli w sposób naturalny, zwyczajny porozmawiać o swojej wierze, o trudnościach w życiu, o rozwiązywaniu ich w świetle Ewangelii. Do tego trzeba małych grup, po 10–15 kandydatów. Spotykamy się z tym, że kandydaci mają problemy z narkotykami, z alkoholem, seksem. Nie chodzi o to, że kogoś złapiemy i będzie zdyskwalifikowany. My chcemy mu pomóc, taki jest sens dojrzewania chrześcijańskiego. Ważniejsze niż spotkania w grupach są celebracje liturgiczne. Trudno mówić o przygotowaniu bez modlitwy, Eucharystii. Bez tego zostają tylko formalności. Młodzi mają dużo propozycji od świata. Trzeba ich tak wyposażyć duchowo, by zechcieli wybrać Jezusa. Wiara jest aktem wolności, więc jej nie narzucimy, ale trzeba stworzyć atmosferę, pokazać, że dorośli poważnie traktują wiarę, są szczęśliwi, to im pomaga żyć. Przykład. To działa najlepiej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.