Troszkę to dziwna grupa, spleciona z historią proroka „nieidealnego”, co to potrafił uciekać przed Bogiem okrętem przez morze czy dąsać się z powodu uschłego krzaczka. W końcu jednak stawił czoła swojemu zadaniu. Poszedł odważnie do nieprzyjaznego miasta – pełnego zła, czekającego na zbawienie.
Wspólnota „Niniwa”, założona w Katowicach przez o. Tomasza Maniurę OMI, działa w całym kraju, głównie – choć nie tylko – przy oblackich parafiach. We Wrocławiu jej członkowie spotykają się przy kościele pw. NMP Królowej Pokoju na Popowicach, zwykle w salce nr 6, w piątki o 19.00.
Podjąć wyzwanie
„Wstań i idź do Niniwy!” – słowa skierowane do Jonasza w tym gronie padają często. Chodzi o niesienie Ewangelii – sobie i innym. – Słuchać Boga i nie poddawać się; trzymać się zawsze blisko Niego – mówią Kamil Waśniewski i Paweł Adamus, zapytani o to, czego można się od Jonasza nauczyć.
– Wokół młodych pełno jest miejsc podobnych do starotestamentowego miasta Niniwy – zauważa Ula Lis. – Może to być środowisko, w którym żyjemy, gdzie pełno jest problemów, pokus, niedoskonałości. I to my, jak Jonasz, musimy iść tam mimo naszego oporu i buntu, pokonując słabości, często taką własną, grzeszną Niniwę. Celem jest zbawienie. Nie możemy iść na łatwiznę, jak to na początku robił Jonasz. Pamiętamy, że Pan Bóg wszystko wybacza i okazuje nam miłosierdzie. Ostatecznie Niniwa przecież nie została zburzona. „Niniwici” odwołują się nie tylko do Jonasza. Ich hasło brzmi: „Od Jonasza do Eugeniusza”. Chodzi o św. Eugeniusza de Mazenod, założyciela Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. On też uciekał do innego kraju, choć w innych okolicznościach niż Jonasz – bo przed rewolucją francuską. Jak Jonasz musiał stoczyć ze sobą walkę, by zmierzyć się z życiowym zadaniem i ze skupionego na sobie arystokraty zmienić się w człowieka niosącego Ewangelię ubogim.
Bez belgijki ani rusz
W środowisku „Niniwy” roi się od inicjatyw, pomysłów i ewangelizacyjnych dzieł, jak wolontariat misyjny na Ukrainie, zjazdy w Kokotku i różnych miastach Polski, „Festiwal życia” w Kodniu, wyprawy „Niniwa Team” (grupy rowerowych zapaleńców co roku wyruszających w kilkutygodniowe podróże na dwóch kółkach). – Wielu ludzi w czasie tych wyjazdów przeżywa swoje nawrócenie – mówi o. Bartłomiej. W czasie ostatniego zjazdu „niniwitów” we Wrocławiu młodzież modliła się, słuchała prelekcji, żywiołowo wielbiała Boga, pisała listy do Niego, tworzyła plakaty.
Patryk Lubijewski wspomina w swoim świadectwie szczególnie kilka momentów: „jeden z nich to tańczenie belgijki na wrocławskim rynku, a drugi – śpiew i taniec w kościele przy ołtarzu wieczorami. Jest jeszcze jedno bardzo ciekawe wspomnienie, a mianowicie tańczenie do utworu »Letkiss« na przystanku autobusowym rano, podczas czekania na transport. Miny ludzi – bezcenne”. Wrocławscy „niniwici” lubią taniec, a ponadto… wizyty w McDonaldzie. Nie zawsze jednak musi być wesoło. Patronami wspólnoty są święci młodziankowie zamordowani przez Heroda. To wspólnota dla odważnych. Życie Jonasza wciąż przypomina: nawet jeśli czasem nie rozumiesz Pana Boga i uciekasz przed swą misją, On łatwo nie rezygnuje. Jest gotów sprowadzić cię znów na twoją drogę, choćby przez sztormy i paszcze wielorybów.
W maju Kokotek, na co dzień Popowice
o. Bartłomiej Cytrycki OMI, duszpasterz wrocławskiej „Niniwy” – Nasza grupa spotyka się co tydzień – są to na przemian spotkania tak zwane ogólnorozwojowe, katechetyczne, na temat Pisma Świętego oraz „z charyzmatem oblackim”. W pierwsze czwartki miesiąca gromadzimy się na Mszy św. Nasz założyciel duży akcent kładł na budowanie wspólnoty i my też ją pielęgnujemy. Rysem charakterystycznym jest nastawienie na ewangelizację. We Wrocławiu podejmujemy ją, między innymi odwiedzając raz w miesiącu szpital dziecięcy przy ul. Traugutta. Marta – Usłyszałam ogłoszenie o zjeździe „Niniwy”, pojechałam i… zostałam. Co roku są takie zjazdy – majowy w Kokotku (obecnie będącym częścią Lublińca), gdzie znajduje się centrum – oraz w listopadzie, każdego roku w innym mieście. Ostatni był we Wrocławiu, kolejny będzie w Iławie. Wiele tu radości, a także tańca – najbardziej charakterystyczny jest taniec integracyjny zwany belgijką. Kasia
– We wrocławskiej wspólnocie (przedtem znanej jako „Ziarno Nadziei”) jestem już ok. 10 lat. Myślę, że jej rysem charakterystycznym jest ogromna ilość przyjaźni, kontaktów, jakie tu się zawiązują. Dzięki zjazdom poznajemy ludzi z całej Polski, mamy przyjaciół w każdym zakątku kraju, znamy się i odwiedzamy. W „Niniwie” jest bardzo dużo radości, spontaniczności. Wiele można się nauczyć od św. Eugeniusza, który swoim współbraciom wciąż powtarzał, że najważniejsze są wzajemna miłość, przyjaźń, budowanie wspólnoty.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.