Miały być 9672 metry nad poziomem morza. Było 8900 m – to i tak wyżej niż Mount Everest. Ale jak w prawdziwej wspinaczce – najtrudniejsza może być droga w doliny.
Za rok – znowu!
– Zainteresowanie Ewangelizacją w Beskidach zaskoczyło nas. Byliśmy nastawieni na obecność około 30 osób, a na każdy szczyt przychodziło ich kilkaset! Na Wielkiej Raczy było nas ponad 700 – mówią Joanna i Seweryn Mazurkowie z Francesco Team, rychwałdzkiej wspólnoty, która czuwała nad organizacją przedsięwzięcia. – Jesteśmy wdzięczni wszystkim ludziom dobrej woli, których zaangażowania może nie było widać, ale bez których nie udałoby się nam spotykać w takiej formie w górach – właścicielom schronisk, nadleśnictwom Węgierska Górka i Szczyrk, Babiogórskiemu Parkowi Narodowemu, leśniczemu Antoniemu Biernatowi, Marcinowi i Aleksandrowi Urbańcom, którzy udostępnili nam samochód techniczny, tym, którzy pomogli nam w znalezieniu sprzętu nagłaśniającego. Dziękujemy tym, których praca była bardzo cicha – którzy przygotowywali drogowskazy, potem je nieśli w górach. Widzimy, że ludzie lgną do takich spotkań. Bardzo chcemy, żeby za rok odbyła się kolejna Ewangelizacja w Beskidach – może na innych szczytach, bo właściciele innych schronisk też nas do siebie zapraszają, ale na pewno zostawimy te najwyższe – Babią Górę, Pilsko i Wielką Raczę. I już dziś zachęcamy wszystkich do zaangażowania się w ewangelizację w swoich środowiskach. A za rok – do umocnienia się na szczytach.
Wędrowanie dało odwagę
Magda Smolnicka i Bożena Śleziak z Grupy Wstawienników w Rychwałdzie
– Ewangelizacja w Beskidach to inicjatywa niesamowita – kochamy góry i w górach zawsze jest nam bliżej do Pana Boga. Mogłyśmy odpocząć, ale też spotkać się z Jezusem w Eucharystii. Z rozważań ośmiu błogosławieństw najbardziej nas poruszyły słowa księdza o błogosławionych, którzy cierpią prześladowanie – jeżeli jeszcze nie byliście prześladowani za wiarę, to może znaczyć, że może jesteście za mało wyraziści. To bardzo mocne słowa. Były w naszym życiu takie sytuacje, kiedy się wycofywałyśmy, nie miałyśmy odwagi mówić o Jezusie. Teraz wiemy, że trzeba to „wziąć na klatę” i w imię Jezusa podejmować wyzwania. Nie chodzi o siłowe głoszenie Ewangelii, ale musimy być wyraziści – zimni albo gorący. Nie trzeba dużo o Jezusie mówić, ale żyć tak, żebyśmy byli wyraźni. Nie możemy bać się prześladowania, odrzucenia. Ale żeby tak było, potrzebujemy dobrej relacji z Jezusem.
Alicja Chudziec z Węgierskiej Górki
– Starałam się być na każdej górze, niestety, obowiązki nie zawsze mi pozwoliły. Ale bardzo chciałam wychodzić w góry razem z innymi – doświadczyć jedności Kościoła, bliskości Boga, wspólnoty. Do tego ta najważniejsza sprawa – mówić o Jezusie innym ludziom – tym, których spotykamy po drodze na szlaku, i potem wszystkim w naszym otoczeniu. Przekonuję się, że mogę dać trochę siebie w ewangelizacji – to szczególny moment w moim życiu. Bo jeśli spotkasz żywego Boga, to nie ma barier ani ograniczeń, żeby o tym mówić – pragniesz się dzielić szczęściem, którego doświadczasz, pomagać ludziom, żeby też byli szczęśliwi. Myślę, że jestem szczęśliwa. Jezus jest moją siłą, moim wsparciem, pozwala mi pewnie kroczyć w życiu. Owszem, są trudności, ale życie z Nim umacnia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).