Nieustannie zmniejsza się liczba chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Na początku ubiegłego wieku stanowili oni 20 proc. mieszkańców regionu. Obecnie szacuje się, że jest ich o połowę mniej. W Jerozolimie i Nazarecie wyznawcy Chrystusa stanowią 2 proc. mieszkańców. Najwięcej chrześcijan na tym terenie żyje w Libanie, gdzie stanowią 1/3 społeczeństwa.
„Świat islamu coraz radykalniej walczy z tą potęgą światową, którą definiuje jako Zachód. A ten z kolei utożsamiany jest z chrześcijaństwem, stąd rosnące trudności” – podkreśla islamolog i znawca tematyki bliskowschodniej, o. Samir Khalil Samir.
„Im więcej chrześcijan opuszcza dany kraj, im bardziej stają się oni mniejszością, tym bardziej zagrożone są pewne zasady, takie jak choćby prawa człowieka – powiedział Radiu Watykańskiemu egipski jezuita. – Wraz z kurczeniem się elementów chrześcijańskich cofamy się nie tylko w gospodarce i polityce, ale przede wszystkim w tym, co wiąże się z prawami człowieka: w sytuacji kobiet, wolności religijnej i wolności w ogóle, rozwoju społecznym, prawach ludzi najuboższych i najsłabszych. Także z tego powodu często słyszymy od muzułmanów, intelektualistów, ale nie tylko, od polityków i ludzi kultury: Prosimy, nie wyjeżdżajcie! Zostańcie. Żyliśmy razem przez wieki. Te słowa często słyszę”.
O. Samir podkreśla, że aby różne religie i kultury mogły żyć razem na danym terenie, muszą się traktować jako wzajemnie ubogacenie, a nie jako element zagrożenia. Kolejnym warunkiem jest także przestrzeganie zasady równości i wprowadzanie prawa, które by nikogo w danym kraju nie dyskryminowało.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).