Doświadczenie wskazuje, że punkt widzenia często zależy od punktu siedzenia. A precyzyjnie: od liczby zdobytych siedzeń w parlamencie.
System dwupartyjny, który jak pasożyt opanował całe państwo, wcale nie oznacza rzeczywistej alternatywy politycznej, która jest solą demokracji. Wytworzył społeczną tolerancję dla zjawisk, które gdzie indziej na świecie nie są tolerowane. Partiom uszło to na sucho, ludzie nadal na nie głosują.
Mowa o korupcji, która opanowała wszystkie sfery polityczne. Nie, nie w Polsce, w Hiszpanii. Autorem tych słów jest Rosa Diez, szefowa partii Unia Postępu i Demokracji, posłanka do parlamentu hiszpańskiego. Nie da się jednak ukryć, że o sytuacji w Polsce można powiedzieć te same słowa. Zapewne z pełnym przekonaniem wypowiedzieliby je przedstawiciele którejś z mniejszych partii, które od pewnego czasu próbują znaleźć się w Sejmie i przy obecnej ordynacji wyborczej nie mają na to wielkich szans.
W Hiszpanii burzę spowodowało ujawnienie masowej korupcji. Nie zamierzam sugerować podobnego zjawiska w polskich sferach politycznych, by stawiać zarzuty trzeba mieć dowody, a uogólnienia zawsze kogoś krzywdzą. Niemniej wiele zjawisk w naszej rzeczywistości politycznej jest tolerowanych tylko dlatego, że wpojono nam przekonanie o braku alternatywy. Do pewnego stopnia prawdziwe. Czy można mieć nadzieję, że kolejna partia będzie postępować inaczej? Doświadczenie wskazuje, że punkt widzenia często zależy od punktu siedzenia. A precyzyjnie: od liczby zdobytych siedzeń w parlamencie.
Większość obywateli oczekuje byśmy przywrócili im wiarę w politykę, ufność do polityków i szansę na zaangażowanie w sprawy publiczne – mówi Rosa Diez. Zapewne ta diagnoza też jest prawdziwa, tyle że należałoby ją inaczej sformułować. Większość obywateli chce normalnie żyć w dobrze rządzonym państwie i nie musieć się zajmować sprawami państwa. Dość mamy własnego życia i własnych problemów. Ufność do polityków jest sposobem na pozbycie się problemu. Można go scedować na swoich przedstawicieli.
Niestety najwyraźniej nie można. Pytanie, co może zrobić zwykły człowiek, któremu sytuacja nie jest obojętna, ale nie poświęci jej naprawie całego życia. Chyba jedyną drogą są działania lokalne. Pozapartyjne. W ramach trzeciego sektora: stowarzyszeń, fundacji. Jakaś alternatywa dla obecnej sytuacji zapewne z tego wyrośnie.
Być chrześcijaninem znaczy także podejmować odpowiedzialność za świat wokół mnie. Warto o tym pamiętać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.