Pomóc może tylko cud

„Proszę szykować się na śmierć córki” – usłyszeli państwo Białowolscy, rodzice małej Magdy. „Nic już nie można zrobić” – powiedział lekarz. Nie pomyślał, że ostatnie słowo należeć będzie do Matki Bożej Kębelskiej.

Reklama

Bóg wie lepiej

W ciągu tygodnia schudła 10 kilogramów. Guz, który pojawił się na ręce pani Haliny Jaworskiej, był efektem choroby nowotworowej. Jej lekarka powiedziała, że jedyną szansą pani Haliny jest amputacja ręki. „To trzeba bardzo szybko operować – usłyszała pani Halina. „Szybko to nie będzie, pani doktor, bo ja wybieram się na pielgrzymkę do Wąwolnicy” – odpowiedziała chora. Był 9 września 1978 roku. Wieczorem w wąwolnickiej kaplicy ma się zacząć czuwanie poprzedzające uroczystości koronacji figury Matki Bożej papieskimi koronami. Halina Jaworska wychodzi z domu wczesnym rankiem, postanawiając iść z pieszą pielgrzymką z Lublina do Wąwolnicy i ofiarować swój trud Matce Boskiej. Dociera na miejsce, ale osłabiony chorobą organizm kobiety odmawia posłuszeństwa. – Zasłabłam w Wąwolnicy. Zaprowadzono mnie do karetki, gdzie lekarz po zbadaniu chciał mnie natychmiast odwieźć do szpitala do Puław. Powiedział mi, że sprawa jest poważna i nie ma na co czekać. Ja mu na to, że Bóg jest mocniejszy i na własną odpowiedzialność zostaję w Wąwolnicy – opowiada pani Halina. Po wyjściu z karetki udała się do kaplicy, gdzie wysłuchała Mszy św. i modliła się do rana. 10 września rozpoczynają się trwające cały dzień uroczystości koronacyjne figury Matki Bożej. Pogoda jest okropna. Leje deszcz. 100 tys. ludzi niezrażonych złą aurą stoi po kostki w błocie. Wśród nich jest pani Halina. Po zakończeniu uroczystości wraca do domu. Zmęczona zasypia. Gdy się budzi, ze zdziwieniem stwierdza, że na ręce nie ma guza i – co więcej – nie czuje bólu i może swobodnie nią poruszać. Jedzie do swojego lekarza. – Pani doktor ogląda mnie, bada i mówi, że to cud. Ja tylko potwierdzam kiwnięciem głowy, bo nie mogę mówić – tak płaczę z radości – wspomina pani Halina.

Uproszone dzieci

W specjalnej księdze w wąwolnickim sanktuarium udokumentowano ponad 200 cudów. – Nie ma roku, bym nie dodawał nowych wpisów. Czasami to kilka rocznie, czasami kilkanaście – mówi ks. Jan Pęzioł prowadzący dokumentację uzdrowień. Nic dziwnego, że co roku tysiące ludzi odwiedza  to miejsce, prosząc o potrzebne im łaski. – To nie tylko uzdrowienia z różnych chorób, ale także wyproszone łaski macierzyństwa. Mamy ich bardzo dużo. Wiele małżeństw, które już straciły nadzieję na potomstwo, właśnie w tym sanktuarium wyprasza dla siebie ten dar – podkreśla ks. Jan. Jeden z wpisów opowiada: „Beata i Piotr, oboje będąc lekarzami, przez dwadzieścia lat małżeństwa nie mieli upragnionych dzieci. Na jesieni 2002 roku przyjechali do Wąwolnicy na Mszę św., prosząc o łaskę macierzyństwa. Za niecały rok urodzili się im synowie bliźniacy”.

– Od lat uroczystości kolejnej rocznicy koronacji cudownej figury organizowane są na placu Różańcowym za bazyliką. Tysiące pielgrzymów uczestniczy w nocnych czuwaniach, procesji do Kębła, czyli miejsca objawień, oraz w Eucharystiach sprawowanych przez cały dzień z udziałem księży biskupów. Doroczne uroczystości to czas szczególnych łask – zapewnia ks. Jerzy Ważny, kustosz sanktuarium.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama