Wielu katolików nie wie, jak ocenić przesłanie podpisane przez patriarchę Cyryla I i abp. Michalika. Biskupi przegapili najlepszy moment, by wyjaśnić to wiernym - przekonuje publicystka "Rzeczpospolitej".
Różne reakcje w stosunku do przesłania podpisanego w Warszawie można było przewidzieć - pisze Ewa K. Czaczkowska. Wielu katolikom kłóci się Jezusowe przesłanie z Ewangelii nakazujące wybaczać krzywdy "aż 77 razy" z pamięcią historyczną o krzywdach i zbrodniach - dowodzi.
Ludzie są zdezorientowani, bo wydaje im się, że za deklaracjami duchownych stoją politycy, którzy chcą ukryć czy przesłonić katastrofę smoleńską. Dla części katolików gwarantem czystości intencji jest osoba abp. Michalika nieuwikłanego we współpracę z dawnym systemem. Wśród argumentów przeciwnych jest wybór Zamku Królewskiego jako miejsca podpisania dokumentu - przyznaje publicystka.
Szkoda, że z uwagi na szereg wątpliwości opinii publicznej, zaraz po podpisaniu wspólnego przesłania nie pojawił się list episkopatu, który by jednoznacznie wyjaśnił intencje, jakie przyświecały duchownym. Przesłanie ma być tematem komunikatu z posiedzenia biskupów 25 sierpnia na Jasnej Górze. To za późno, bo zanim dokument będzie zaprezentowany wiernym, minie kolejnych kilka tygodni. Szkoda - martwi się Ewa K. Czaczkowska - bo do tego czasu raczej nie pojawią się nowe inicjatywy, które będą wypełniać założenia tego przesłania.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.