Na początek rzeżucha i owies

O tym, jak docierać do dzieci i młodzieży, z wikarym z Międzyborowa ks. Pawłem Murynowiczem rozmawia Marcin Wójcik.

Reklama

Marcin Wójcik: Słyszałem, że w Wielkim Poście zawiesił Ksiądz na krzyżu w kościele wielką walentynkę.

Ks. Paweł Muranowicz: – Tak, zrobiłem ją razem z dziećmi podczas kazania. Walentynka jest w kształcie wielkiego serca i ma specjalną kieszeń. Przez cały Wielki Post dzieci będą wrzucały do niej karteczki zapisane swoimi grzechami i postanowieniem poprawy. To walentynka dla Jezusa.

Słyszałem też, że Księdza niedzielne cieszą się sporym zainteresowaniem.

– Pewnie dlatego, że często używam rekwizytów, bo na Mszy świętej dla najmłodszych nie można mówić kazań językiem dorosłych. Na przykład kiedyś chciałem wytłumaczyć dzieciom, czym jest istota Kościoła. W tym celu rozdałem im cebule i każdy na własne oczy mógł się przekonać, że cebula ma kilka warstw. Powiedziałem, że tak samo jest z Kościołem, który ma wiele warstw, a jego niezmienna istota drzemie w środku. Dzieci nie nudzą się, bo w czasie Eucharystii towarzyszy im konkretny symbol, o którym pamiętają przez cały tydzień. W poprzednim tygodniu takim symbolem był znak drogowy, który nie występuje w przepisach ruchu drogowego, a który wspólnie nazwaliśmy „nakazem nawracania”. Obok walentynki dla Jezusa będzie nam towarzyszył przy ołtarzu przez Wielki Post.

Chlubą Międzyborowa są ministranci, od komputera młodego chłopaka i przekonać go, że warto służyć do Mszy świętej?

– Przede wszystkim dzieci i młodzież muszą widzieć, że księdzu na nich zależy. Ale z drugiej strony nie musi być tak, że ksiądz ma być wszędzie. W Międzyborowie spotkania z ministrantami prowadzą starsi animatorzy. Tylko czasami przychodzę do nich, żeby się wspólnie pomodlić. Jak trzeba kupić ciastka, to kupuję, jak trzeba gdzieś pojechać, to jadę, ale większość pracy związanej z przygotowaniem liturgicznym ministrantów wykonują animatorzy. Dzięki temu w momencie, gdy pójdę na inną parafię, ministranci nadal będą mieć spotkania, bo zostaną przecież animatorzy. Nie można tak organizować duszpasterstwa dzieci i młodzieży, że kiedy odchodzi wikary, pewne dzieła upadają. Nie można budować na sobie.

Nie wierzę, że kupuje Ksiądz tylko ciastka i tylko czasami pojawia

– No dobra, nie będę ukrywał, że nie potrafię usiedzieć na miejscu (smiech). Na przykład teraz przygotowujemy „Album ministrancki” w hołdzie błogosławionemu Janowi Pawłowi II. Będzie ładnie wydany, twarda oprawa, błyszczący papier, będą teksty ministrantów. Mają napisać o swojej posłudze przy ołtarzu. Stawiamy na teksty, ale też na zdjęcia i dlatego jedziemy na sesję zdjęciową do Żyrardowa, gdzie na osiedlu Wschód są garaże zamalowane graffiti. Chłopaki ubiorą stroje liturgiczne i będą się prezentować na tle graffiti. Ale to nie koniec sesji, bo zaplanowaliśmy jeszcze jedną, tym razem w gospodarstwie jednego z ministrantów – Kazika z czwartej klasy podstawówki. Jego rodzice mają stado kóz i ministranci wystąpią razem z kozami. Sam jestem ciekaw, jak to się uda. Album jest dla nich wyzwaniem, chcą, żeby wyszedł jak najlepiej.

Na kiedy ma być gotowy?

– Na 1 maja, czyli na pierwszą rocznicę beatyfikacji Jana Pawła II. Będzie rozprowadzany w parafii przez ministrantów. W ten sposób wzbogacą wakacyjny budżet. Przyda się każda złotówka, bo jedziemy na Podhale, w okolice Bukowiny Tatrzańskiej. Są też inne pomysły na uzupełnienie budżetu. Na przykład przed Wielkanocą ministranci będą sprzedawali rzeżuchę i owies. Już zbierają kubki po jogurtach i margarynie, żeby było do czego siać. Ostatnio robili próbny siew, bo chcieli się przekonać, na ile dni przed akcją sprzedaży będą musieli wysiać owies i rzeżuchę.

 Rzeżucha i owies to również Księdza pomysł?

– Nie, tym razem podpowiedzieli rodzice jednego z ministrantów. Cieszę się, że to nie jest tak, iż wszystko inicjuje ksiądz. Myślę, że idealny układ w parafii to taki, gdy większość inicjatyw wychodzi od świeckich. Ksiądz ma tylko akceptować, pomagać, kibicować. A co do rodziców, to chcę podkreślić, że mama i tata ministranta są informowani na bieżąco o tym, co aktualnie robimy i co planujemy. Raz na jakiś czas wysyłam do nich karteczki informacyjne. W ten sposób rodzice wiedzą, w czym uczestniczy ich syn, i przez to sami się angażują.

W Międzyborowie ministranci garną się do parafii, jest też grupka młodzieży, która spotyka się co tydzień na rozważaniu Ewangelii. A co z tymi dziećmi i z tą młodzieżą, których nie widać w kościele?

– Dużym polem do zagospodarowania dla księdza jest lekcja religii, choć oczywiście nic na siłę. Młodzież powinna mieć świadomość, że ksiądz to ktoś, kto zawsze chce i może z nimi porozmawiać. Rozmawiam na różne tematy i słucham. Na przykład w Wielkim Poście noszę do szkoły stułę i wszyscy wiedzą, w jakim celu. Bywa, że spowiadam na religii tę młodzież, która nie przyszłaby do spowiedzi w kościele.

Dlaczego akurat w szkole tak, a w kościele nie?

– Niektórzy mówią, że nie pamiętają formułki i się boją, że ksiądz ich wygoni z konfesjonału, że nakrzyczy. Powtarzam im, że formułka nie jest ważna, ważne, by chęć poprawy i żal za grzechy były. Po takim zapewnieniu pod tablicę przychodzą wyznać grzechy nawet  największe klasowe „asy”. Widzę, że w zbliżaniu młodzieży do Kościoła ważną rolę odgrywają takie akcje jak jasełka czy Misterium Męki Pańskiej. Angażują się nie tylko ministranci i młodzież, która jest przy kościele. Gros osób to ludzie niezwiązani z żadną wspólnotą w parafii. Ale nie wstydzą się zagrać przy żłóbku czy krzyżu. W szukaniu kontaktu z tymi, których nie ma w kościele, z pomocą przychodzą dorobek cywilizacyjny, np. Skype, Gadu-Gadu, Facebook. Nieraz pomagam gimnazjalistom odrabiać lekcje przez internet, nawet zadania matematyczne. W tym celu doszkalam się z matematyki, żeby nie zawieść, ale czasami się poddaję, bo matma nigdy nie była moją mocną stroną.

Pewnie starsi wiekiem księża nie nazwaliby duszpasterstwem odrabiania lekcji z gimnazjalistami przez Internet.

– Świat się zmienił i metody duszpasterskie również. Śmiem twierdzić, że kto nie ma dzisiaj Facebooka i e-maila, ten nie zrozumie młodzieży i nie powinien się brać za duszpasterstwo młodych. To już nie są te czasy, że młodzi garnęli się do kościoła drzwiami i oknami. Na jednym ze spotkań duszpasterskich przed Wielkim Postem dyskutowaliśmy w szerszym kapłańskim gronie o potrzebie duszpasterstwa, o zakładaniu wspólnot w parafiach. Zapytano mnie na koniec, co ja aktualnie robię na polu duszpasterskim. Palnąłem prosto z mostu, że właśnie sadzimy rzeżuchę i owies… No i zapanowała taka niezręczna cisza. Ale z dziećmi i młodzieżą nie da się od razu wypływać na nie wiadomo jak głębokie wody, bo nam się potopią.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama