Miała 22 lata, gdy pierwszy raz na serio przekonała się, że On istnieje i czegoś od niej chce...
Za to jej starsza siostra Zdzisława, doktor matematyki, pamięta doskonale swoją krewną, a dziś kandydatkę na ołtarze. – Ciocia przygotowywała mnie do Pierwszej Komunii Świętej. Zaprowadzała mnie do niej mama albo siostra mojej mamy. Pamiętam do dziś, jak razem z ciocią Kunegundą robiłam rachunek sumienia przed pierwszą spowiedzią, wypisując grzechy na karteczce. Pamiętam wszystkie słowa, które do mnie wtedy kierowała. Była pogodna. Miała ciepły głos. Mówiła ciągle o miłości Pana Boga, o miłości „Jezusicka”, który kocha dzieci nad życie, i o tym, że człowiek powinien się troszczyć przede wszystkim o zbawienie swojej duszy. A gdy byłam już dorastającą dziewczyną, mówiła mi o wartości cnoty czystości i o skromności związanej z ubiorem i zachowaniem. Wiele razy prosiła mnie też, abym modliła się za księży, bo Pan Jezus wysłuchuje modlitwy dzieci. To było wtedy dla mnie niezrozumiałe. Uważałam, że to przecież księża powinni modlić się za mnie, a nie ja za nich – wspomina.
Kunegunda dla wszystkich, którzy się z nią spotykali, miała jedno przesłanie: „Należy tak żyć, aby dostać się do nieba. Bo życie na ziemi to tylko jedna chwila, a zbawienie to najważniejszy cel w życiu. Trzeba więc z miłością przejść przez życie”. – Jako dziecko byłam niezadowolona z tego, że zabierano mnie do cioci na Siwcówkę, bo wiedziałam, że ona o niczym innym nie będzie mówić, tylko o Panu Bogu. Zazdrościłam nawet moim rówieśnikom, że mogli się beztrosko bawić – wspomina Zdzisława Dybiec. I dodaje, że z perspektywy lat wie, że to były błogosławione chwile. – Wiem też, że po śmierci ciocia Kunegunda pomagała mi z nieba, zwłaszcza wtedy, gdy wyjechałam do Krakowa na studia. I czyni to do tej pory – podkreśla.
Ocalenie Stryszawy
Jeszcze za życia pomogła mieszkańcom wsi. W kaplicy sióstr zmartwychwstanek na Siwcówce znajduje się wotum dziękczynne za uratowanie całej parafii. Wielu ludzi nie ma wątpliwości, że to modlitwa ich świętej krajanki przyczyniła się do ocalenia wioski w czasie okupacji. W 1942 r. ludność miała zostać wywieziona do obozu koncentracyjnego w Auschwitz za to, że wspierała partyzantów. Kunegunda była gotowa przyjąć wszelkie cierpienie, a nawet śmierć męczeńską, byle tylko Bóg sprawił, aby nikt nie był wywieziony do obozu. Gdy hitlerowcy mieli wkroczyć do wioski, modliła się razem z ks. Bartkowskim, prosząc o ratunek, oddając się równocześnie Bogu do dyspozycji. Wtedy usłyszała słowa: „Śmierci męczeńskiej ci nie dam, przed śmiercią dam ci więcej cierni”.
Gdy drugi raz Niemcy próbowali zająć wieś, Jezus powiedział do niej: „Tak jak ci powiedziałem, tu jest miejsce mojego odpoczynku, mojego miłosierdzia. Tu jest moje małe niebo. Jak nieprzyjaciel do nieba się nie wciśnie, tak i tu nie wejdzie. Czynię to dla ciebie, dla innych byłbym gdzie indziej”. I rzeczywiście, nikt ze Stryszawy nie był wywieziony do obozu koncentracyjnego. Jesienią 1948 r. Kunegunda została dotknięta nieuleczalną chorobą gruźlicy kości i aż do śmierci pozostawała w łóżku. Znosiła cierpienie pogodnie. Często mówiła, że nie chce go zmarnować, bo dla niej jest ono zbawcze, a oprócz tego jest przez nie złączona z cierpieniem Pana Jezusa.
Przyjaciele Kunegundy
Duchowość tej prostej kobiety ze Stryszawy fascynuje dziś wiele osób w Polsce. W 2008 r. powołano do istnienia Towarzystwo Przyjaciół Kunegundy Siwiec, by współdziałać z instytucjami kościelnymi prowadzącymi jej proces beatyfikacyjny. Towarzystwo nie tylko gromadzi pieniądze na ten cel, ale także promuje wszelką działalność naukową i wydawniczą, dzięki której przesłanie i orędzie miłosierdzia, promieniujące z życia Kundusi, a także jej bezgraniczna wiara i heroizm w znoszeniu cierpienia, staną się dla wielu inspiracją do naśladowania. Założycielką Towarzystwa jest Helena Stańczyk z Jeleniej Góry, pełniąca dziś obowiązki wiceprezesa. – Kiedyś byłam zafascynowana różnymi świętymi, m.in. św. Teresą, ale cały czas szukałam takiego wzorca drogi do Boga, który byłby odpowiedni dla nas, ludzi świeckich. Gdy dowiedziałam się o Kundusi, zrozumiałam, że to jest właśnie to, czego szukam. Dlatego założyłam Towarzystwo. Z radością szerzę kult służebnicy Bożej. Bywam zapraszana przez różne parafie w kraju i za granicą – opowiada.
Dziś do Towarzystwa Przyjaciół Kunegundy Siwiec należy kilkaset osób z różnych stron Polski, w różnym wieku, kobiet i mężczyzn; są to zarówno członkowie świeckiego Karmelu, jak i osoby spoza niego. Chcą coraz lepiej poznawać i naśladować Kundusię. Bliska im jest jej droga do świętości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).