Spokojnie, to tylko życie

Co ma chrześcijaństwo wspólnego z buddyzmem? Niewiele. Trudno jednak nie zauważyć, jak w kwestii podejścia do ziemskich pożądań te religie są sobie bliskie.

Reklama

Z cyklu "O przykazaniach pozytywnie"

Komu to szkodzi? – mogliby naiwnie zapytać ci, którzy w tym, co dzieje się w ludzkim sercu woleliby nie widzieć żadnego grzechu. Biblijny król Dawid też się chyba tak zastanawiał, kiedy patrzył na piękną żonę swojego wojownika Uriasza, Batszebę. Prawda, że niewinnie się zaczęło? A kiedy już uległ namowie serca – jak powiedzieliby jedni albo pożądliwości – jak nazwaliby to drudzy – i Batszeba zaszła z nim w ciążę,  wstydząc się swojego postępku postanowił rękami wrogów Izraela zgładzić jej męża. Podobną w swej wymowie historię opowiada najbardziej chyba znana epopeja starożytności, Iliada. Wojna Trojańska i wszystkie związane z nią nieszczęścia zaczęły się od pożądania cudzej żony. Smutne do jak wielkich tragedii może doprowadzić niepohamowanie odruchów zmysłów (czy jak kto woli - serca).  

Nie inaczej jest z pożądaniem czyichś dóbr. W historii bywało ono motorem napędowym knowań, zdrad czy łupieżczych wojen. A i dziś pragnienie wejścia w posiadanie bogactw naturalnych leżących w biednych i nieudolnie zarządzanych krajach staje się czasem powodem, dla którego przymyka się oko na działalność reżimów i okrutnych watażków, wpychające całe społeczeństwa w beznadziejną nędzę. Nieważne, czy pożąda się cudzych bogactw dla pławienia się w luksusie, czy dla rozwoju własnej, głodnej surowców gospodarki. Krzywda, jaką sprowadza owo niepohamowane pożądanie, jest często ogromna.

O dziewiątym i dziesiątym przykazaniu mówi się czasem, że interioryzują przykazania szóste i siódme. Pokazują, że już same nieczyste myśli o cudzej żonie czy pragnienie posiadania należących do kogoś innego dóbr są grzechem. To byłoby spore uproszczenie. Chodzi o coś więcej. By położyć tamę pożądaniu u samych korzeni. W sercu.  Zanim niepohamowanie rozpali ogień nienawiści, doprowadzając do rozlewu krwi, spalonych domów i pól, płaczu i nędzy.

Oczyszczenie serca

W książce Grek Zorba Nikos Kanatzakis umieścił dziwny i zaskakujący fragment rozmyślań jednego z głównych bohaterów. To dialog pasterza i Buddy.

Pasterz: Posiłek mój jest gotów, wydoiłem moje owce, zaryglowałem drzwi mojej  lepianki, rozpaliłem ogień, a ty, niebo, możesz spływać deszczem, ile zechcesz.  

Budda: Nie trzeba mi strawy ni mleka, lepianką moją są wiatry, ogień mój zgasł, a ty,  niebo, możesz spływać deszczem, ile zechcesz. 

Pasterz: Mam woły, mam krowy, odziedziczyłem po ojcu pastwiska i byka, który  pokrywa moje krowy, a ty, niebo, możesz spływać deszczem, ile zechcesz.  

Budda: Nie mam pastwisk, nie mam wołów ni krów, nie mam nic, nie boję się  niczego, a ty, niebo, możesz spływać deszczem, ile zechcesz. 

Pasterz:  Mam przy sobie łagodną i wierną pastuszkę. Od wielu lat jest moją żoną.  Szczęśliwy jestem radością, którą obdarza mnie co noc, a ty, niebo, możesz spływać deszczem,  ile zechcesz. 

Budda: Jestem wolny, a moje serce jest mi posłuszne. Od lat ćwiczę je, aby obdarzało  mnie radością, a ty, niebo, możesz spływać deszczem, ile zechcesz".  

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama